OSTRZEŻENIE!!!
Opowiadanie może zawierać liczne spojlery, więc jeśli jeszcze nie czytał*ś książki Tess, a zamierzasz może lepiej wyłącz to teraz i wpadnij tu, jak już ją skończysz :3
Zanim zaczniesz, ważny fragment książki Tess:
Https://justpaste.it//11oa2
Kula z jej pistoletu trafiła idealnie w jego czoło. Zadała mu śmiertelny cios. Nie było już szans na ratunek. Zniknął tonąc w szkarłacie krwi. Nie miałem nawet okazji, zobaczyć jak mój przyjaciel upada, bo Rizzoli wystrzeliła po raz kolejny. Odskoczyłem na bok, upadając przy tym, aby uniknąć starcia z nabojem. Udało mi się. Jednak nie tak wyobrażałem sobie spotkanie z moją dawną kochanką. Wiele razy w mojej głowie odtwarzałem nasze ostatnie spotkanie i myślałem nad tym, jak mogłoby wyglądać kolejne. Jak tworze nowe blizny na jej ciele, wściekłość, a zarazem strach w jej oczach. Każdy w końcu boi się śmierci, ale ona tak cudownie stawia opór, nie chce się poddać... Podciągnąłem się trochę na plecach w tył. Teraz leżałem do połowy za kołem samochodu. Usłyszałem kolejny strzał. Nie wiedziałem, gdzie leci kula, dopóki nie trafiła mnie w stopę. Bolesne mrowienie przeszło po całej kończynie, a za nim przyjemne ciepło. Oczami wyobraźni widziałem swoją krew, cieknącą z rany, ciemną jak ta, którą pobrała mi pielęgniarka w więzieniu. Wspaniały widok. Nie dałem się obezwładnić bólowi. Udawałem, że nic się nie wydarzyło, że wciąż jestem w pełni sprawny. Podkurczyłem nogi, żeby jej strzały już więcej mnie nie dosięgnęły. Jeśli chciała mnie złapać, musiała wyjść z nory, a mój skalpel był na to gotowy, jak zawsze.
Wyczekiwałem jej następnego ruchu. Ja już swój wykonałem. Nasza mała gra toczy się dalej, tylko jedno z nas może wyjść z niej żywo, a nikt nie zamierza się tak łatwo poddać. Ale wystarczy tylko jedno nie właściwe posunięcie, jedno potknięcie, a jedno stanie się powodem triumfu dla drugiego. I to nie zamierzam być ja. Sekundy mijały, a Rizzoli siedziała cicho. Nie wyszła z bagażnika lub choćby nawet skrzyni. Boi się. Czuję to, a jej strach jest dla mnie jak paliwo. Pobudza mnie do działania. W pełni zdaje sobie sprawę, jaki mam na nią wpływ, co o mnie myśli. Nawet zza ściany limuzyny słyszę jej niespokojny oddech, który miarowo zaczyna się uspokajać. Serce podskoczyło mi pod wpływem, kolejnych podniecających myśli. Chcę poczuć zapach jej strachu oraz krew tętniącą w jej żyłach! Pragnę moim zimnym skalpelem, rozciąć jej rozgrzaną od słońca skórę na szyi i podziwiać, jak wypływa z niej równie ciepła krew. Te wszystkie marzenia, pojawiające się w mojej głowie, tylko mnie nakręcają. Jednak ja muszę oprzeć się tej pokusie. Nie mogę działać zbyt pochopnie. Nie mogę popełnić tego nie właściwego ruchu i wpaść w jej sidła, które z pewnością na mnie przyszykowała. Moja zwierzyna stała się łowcą. Oboje polujemy na siebie. Chodź bardzo chciałem ją na nowo uwięzić, nie mogłem. Obok mnie nie było niczego, czym mógłbym ją obezwładnić. Najlepszą rzeczą byłby paralizator, jednak on został w spodniach Johna, z którego już dawno ulotniło się całe życie. Pierwszy raz jestem zmuszony zostawić moją zdobycz. Zrobię to z wielkim bólem serca. Niestety Rizzoli spodziewa się ataku z mojej strony. Zna mnie zbyt dobrze, jak nikt inny... i ja ją również. Do tego ma broń. A ja? Żądze własnych pobudek i swój skalpel. Mimo że, władam nim jak nieliczni na tej planecie, nie ma co się równać z pistoletem Jane. Nie zważając na ból z rany postrzałowej, podniosłem się. Jane skarbie, teraz i ja będę miał po tobie pamiątkę. Jesteśmy chyba kwita. Pozostało mi tylko czekać, aż moja mała myszka wyskoczy z jamki, żebym przypadkiem nie zabrała się ze mną. Zrobiłem kilka kroków w stronę drzwi, a pojazd lekko się zakołysał. Ktoś właśnie postawił stopy na ziemi, po raz pierwszy od jakiejś godziny. Kuśtykając przyspieszyłem. Mam nad nią chwilową przewagę. Po tak długiej podróży w ciasnej skrzyni, jej nogi zapewne są jak z waty. Wskakuje na miejsce kierowcy, szybko przekręcając kluczki w stacyjce. Jak dobrze, że John je zostawił. Z całej siły przyciskam pedał gazu do ziemi, zostawiając za sobą kłęby kurzu i zaniepokojoną Rizzoli. Pewnie właśnie odzyskuje panowanie nad nogami. Obserwuje ją w górnym lusterku. Próbuje mnie dogonić i wskoczyć do otwartego bagażnika. Z jej idealnie związanego, końskiego ogona wymyka się kilka gęstych, czarnych kosmyków i opada na jej twarz, która z bliska musi lśnić od potu. Jednak jest jeszcze zbyt słaba. Nie jest w stanie mnie dogonić. Oddaje kilka strzałów w tylną szybę, o mało nie trafiając przy tym w koło limuzyny i zatrzymuje się. Robi się z niej coraz to mniejszy punkcik, aż znika za linią horyzontu.
~***~
Jestem już wystarczająco daleko. Jadę od dobrych paru godzin. Kto by pomyślał, że policja jeszcze mnie nie zamierzyła. Czyżby jazda skradzioną limuzyną, była zbyt oczywista jak na mnie, do tego stopnia, że nie ma co próbować szukać? Przecież Rizzoli z pewnością zapamiętała numer rejestracyjny. Zjechałem na pobocze, już robiłem to wcześniej, żeby zamknąć bagażnik. Tym razem dla bezpieczeństwa muszę zostawić mój transport. Zgaszę silnik, ale nie wysiadam. Patrzę na słońce. Już nie długo zajdzie, a ja zniknę pod osłoną nocy. Wdycham głęboko powietrze. Czuje tu jeszcze obecność Johna Starka. Po raz kolejny straciłem swojego partnera. Nawet więcej niż partnera. To był mój brat, z którym połączyło mnie zabójstwo. Teraz z jego powodu odszedł... Nie miałem okazji, żeby nawet spojrzeć na jego martwe ciało. Wierzę jednak, że gdzieś na świecie jest więcej takich jak my - Homo sapiens reptilis*. Wiem też, że drogi moje i Jane jeszcze nie raz się skrzyżują. Gra wciąż nie dobiegła końca. Żyjemy oboje. To była tylko drobna potyczka, którą oddałem walkowerem. Decydujące starcie wciąż na nas czeka. Nie pójdzie ci w nim tak łatwo. Będę czekał Jane. Czekał, gotów na zemstę...
*Reptilis - z łaciny gady
~ Nie wiem, co o tym myśleć. Nie potrafię wcielić się w mężczyznę, a tym bardziej takiego, jak ten osobnik. Pozostawiam to waszej ocenie. Następny rozdział w nieco dalszej przyszłości ~
CZYTASZ
Die of Love
FanfictionRozcięta krtań... Mnóstwo siniaków... Oraz krew... Dużo, dużo krwi... 15-letnia dziewczyna, mieszkała w małym miasteczku, w którym nigdy nic się nie działo. Zawsze czuła się tam bezpiecznie, nie miało co jej zagrozić, ale czy tak może być zawsze...