Jemioła

5.2K 596 288
                                    

Harry kochał święta. Kochał zimę, ciężki biały puch pokrywający boisko od qudditcha, dwanaście wielkich choinek, które Hagrid co roku przynosił do Wielkiej Sali, malutkie płatki śniegu opadające na uczniów zgromadzonych w owym pomieszczeniu, a nawet małe świąteczne elfy, które latały po całej szkole. Była jednak jedna rzecz, której Harry nienawidził w świętach. Jemioła. I nie chodzi tu o nargle, które jak często powtarzała Luna, uwielbiały mieszkać w owych roślinach. Chodziło o to, że gdy tylko jemioły zostały porozwieszane po szkole, Harry nie mógł być pewny czy nie zostanie przez kogoś zaciągnięty do pocałunku pod ową rośliną. Nie miałoby to może, takiego wpływu na chłopaka, gdyby nie to, że od początku swojej edukacji w owej magicznej placówce został znienacka pocałowany pod jemioła dokładnie 38 razy. Nienawiść Harry'ego do owych pasożytniczych roślinek była powszechnie znana uczniom Hogwartu i stała się inspiracją do niezbyt przemyślanego „żartu" stworzonego przez pewnego ślizgona.

Draco Malfoy z niecierpliwością oczekiwał, kiedy to Hogwart zacznie być dekorowany ozdobami świątecznymi. Wszyscy ślizgoni wiedzieli, że blondyn niezwykle uwielbia Święta Bożego Narodzenia. Nikogo, więc zbytnio nie zdziwił fakt, że na ochotnika zgłosił się do pomocy przy dekoracji zamku. Było to jedynie o tyle zaskakujące, iż Draco prawie nigdy nie wykazywał się chęcią udzielenia jakiejkolwiek pomocy, zwłaszcza w sprawach szkolnych. Nikt jednak nie wiedział, że poza oczywistą miłością do świątecznego dekorowania, Malfoyem kieruje również chęć wywinięcia, jak sam sądził, niezłego numeru Harry'emu Potterowi. Kiedy więc w pewny grudniowy sobotni poranek zwołano spotkanie osób, które chcą pomóc w przygotowywaniu Hogwartu do Bożego Narodzenia, Draco był jednym z pierwszych, którzy pojawili się w Wielkiej Sali. Dobrowolnie zgłosił się do porozwieszania po całej szkole jemioł. Kategorycznie odmówił również przyjęcia jakiejkolwiek pomocy. Ową całą sobotę Malfoy spędził na rozwieszaniu roślin po całej szkole. Robił to jednak wyjątkowo rozważnie, chociaż dla niewtajemniczonych w niecny plan ślizgona, uczniów wyglądało to zupełnie przypadkowo. Bo dlaczego rozwiesił jemiołę w łazience Jęczącej Marty? Albo pod samymi drzwiami klasy Snape'a? Czy tez dlaczego, aż trzy jemioły wisiały pod wejściem do Wielkiej Sali? Na nic zdały się jednak pytania uczniów i groźby ze strony profesora Snape'a, który kategorycznie odmówił posiadania owego zielska pod swoją klasą. Jemioły okazały się solidnie przymocowane do miejsc, które przydzielił im Draco i w żadem możliwy sposób nie dało się ich odczepić.

Pierwsza faza planu została wprowadzona w życie.

Draco nie do końca był pewnie co zamierzał zdziałać rozwieszając wszędzie jemioły. Wiedział jedynie, że Potter nienawidzi owych roślin i doprowadzają go one niemal do szewskiej pasji. Gdzieś w połowie poniedziałku Draco stwierdził, że sam również zaczyna nie lubić jemioł. A to wszystko przez tego nieznośnego gryfona. Gdzie tylko nie pojawił się Potter, pojawiało się nagle stadko dziewcząt, które próbowały zaciągnąć go pod którąś z owych roślin. Malfoy musiał przyznać, że na początku wydawało mu się to nawet ciekawe, jednak czym dłużej patrzył na nieowocne starania dziewcząt tym bardziej czuł się zirytowany. One kompletnie nie wiedziały jak się do tego zabrać. Przecież to było proste. Wystarczyło podejść do Pottera, zacząć się z nim kłócić cały czas idąc, podejść pod owego feralnego pasożytniczego krzaczka i pocałować gryfona.

I tak powstał pomysł na druga fazę planu.

Draco zabrał się za realizację swojego pomysłu w środę poprzedzającą święta. Wypatrzył Potter w tłumie uczniów idących w kierunku Wielkiej Sali. O dziwo nie było przy nim ani tego rudzielca Weasleya, ani wszechwiedzącej Granger. Malfoy uśmiechnął się do siebie i ruszył w stronę gryfona. Z daleka ocenił odległość Pottera od Wielkiej Sali i trzech jemioł wiszących przed wrotami do owego pomieszczenia. Przyśpieszył kroku.

– Hej, Potter! – krzyknął widząc, że brunet jest już pod drzwiami. Harry przystanął i odwrócił się w stronę blondyna. Co prawna Draco miał zamiar sprowadził go pod jemiołę kłótnią, ale skoro już pod nią stał to dlaczego, by nie wykorzystać okazji?

– Słyszałem, że masz ostatnio problem z natłokiem fanek – rzucił uśmiechając się złośliwie i podchodząc do Pottera na odległość wyciągniętej ręki.

– Czyżbyś cierpiał na brak zainteresowania, Malfoy, że tak martwisz się o moje fanki? – sarknął Harry ostentacyjnie przewracając oczami.

– Są raczej beznadziejne, więc nie mam czego żałować – prychnął Malfoy.

– Co chuj ci chodzi, Malfoy? – Obruszył się brunet.

– No wiesz te ich ostatnie zaloty – Draco uśmiechnął się z wyraźną kpiną – są dosyć żałosne. – Pokręcił głową z dezaprobatą. – Kto by pomyślał, że będzie im tak ciężko złapać Złotego Chłopca pod jemiołą? – sarkastycznie zapytał blondyn.

– Jestem raczej dobry w unikach. – Harry wzruszył ramionami, sam do końca nie wiedząc dlaczego ciągnie tę rozmowę.

– Chyba nie tak do końca – powiedział Malfoy i wskazał ręką wiszącą nad nimi jemiołę. W czasie kiedy brunet podniósł spojrzenie na roślinę, Draco zrobił krok do przodu i dotknął delikatnie policzka Pottera. Ten odwrócił się jak oparzony, patrząc na ślizgona z niedowierzaniem.

– Co ty właściwie robisz Malfoy? – zapytał gryfon i próbował odsunąć się od Draco. Ten jednak złapał go za nadgarstek i przyciągając do siebie.

– Pokazuje jak powinno się całować Harry'ego Pottera pod jemiołą. – Szeroki uśmiech wpłynął na usta ślizgona, po czym chwycił on twarz bruneta w swoje dłonie i pocałował go gorliwie.

Harry przez moment stał jak sparaliżowany. Po chwili jednak, ku swojemu i Malfoya zaskoczeniu, oddał pocałunek. Przyciągnął Draco bliżej siebie. Jedną rękę wplótł we włosy ślizgona, drugą natomiast złapał jego ramię. Malfoy nie pozostał mu dłużny. Przeniósł swoje ręce na pośladki gryfona i lekko je ściskając, cały czas kontynuował pocałunek. Rozdzielili się dopiero po kilku minutach. Przez moment patrzyli sobie w oczy w całkowitej ciszy. Obaj kompletnie nie zwracali uwagi na uczniów przechodzących koło nich, gwiżdżących na nich czy też rzucających różnego rodzaju komentarze. Obaj oddychali ciężko, jakby dopiero co przebiegli maraton.

– Mały sparring qudditcha jutro po lekcjach? – zapytał Harry uśmiechając się szeroko.

– Czy pan mi proponuje randkę, panie Potter? – odpowiedział pytaniem na pytanie, Draco. Uśmiechnął się kącikiem ust, a w jego oczach błyszczały dziwne iskierki.

– Nie, liczę na to, że dasz mi się przelecieć na trybunach – sarknął brunet i przewrócił oczami.

– Od kiedy to operujesz takimi ciętymi ripostami? – Malfoy uniósł lewą brew w pytającym geście. Harry cmoknął blondyna szybko w usta i pochylił się lekko, by wyszeptać mu coś do ucha.

– Możesz uznać to za propozycję, Malfoy – mruknął.

Odsunął się szybko od Draco. Odwrócił się i wszedł do Wielkiej Sali. Będą jednak w drzwiach odwrócił się i posłał Malfoyowi szeroki figlarny uśmiech. Blondyn odpowiedział szybkim puszczeniem oczka i sam wszedł do pomieszczenia. Nie był już jednak ani trochę głodny.

Drugi etap planu zakończył się sukcesem.

A propozycja została zrealizowana. W końcu od czego są zaklęcia ogrzewające, czyż nie?



***
Wesołych Świąt kochane ziemniaczki, które jakimś cudem tu zawędrowały :)
I mam nadzieję, że chociaż w nikłym stopniu odkupiłam swoją długą nieobecność xD

JemiołaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz