Boisko szkolne. To moje ulubione miejsce. Codzienny trening to zastrzyk adrenaliny na cały dzień. I tak naprawde to wszytko co jest mi do szczęścia potrzebne.
Tygrys i Ściana weszli na murawę.
-Hej chłopaki!-zaczął Tygrys.-Niestety dziś treningu nie będzie. Trener się pochorował.
-No nie!!!-zaryczęliśmy.
-Ej! Chłopaki! To może by tak dzisiaj gdzieś skoczyć?
-Dobry pomysł!-wrzasnął Rasta.
No to ruszyliśmy w miasto.
-Rasta! Gdzie piłka?-zapytałem
Rasta rzucił mi piłkę. Złapałem ją i zacząłem podbijać główką.
-Ściana, oriętuj się!-wybiłem piłkę w jego stronę.
Ściana odbił piłkę główką, a ta powędrowała w stronę Tygrysa. Ten złapał ją i pobiegł przed siebie.
-Co ty robisz?!-wrzeszczęliśmy za nim.
-Szybko chłopaki. PATRZCIE!!!-wrzasnął Tygrys.
Wziął rozbieg i kopnął piłkę, a ta wylądowała na drzewie.
-Brawo, Tygrys.- powiedziałem.-I jak masz zamiar ją zdjąć?
-Spokojnie, Shaker.-odparł.- Przecież oto mi chodzi. Daje dyche, że tego nie zdejmiesz.
-Dyche? Uuu... Chłopie skoro tak to już szykuj kase.
Powoli przymierzyłem się do rozbiegu. Oszacowałem odległość. Rozpędziłem się i ruszyłem. Najtrudniejsze było wdrapanie się na drzewo. Kora łatwo się osuwała, ale mimo tego udało mi się złapać jakiejś gałezi i się na niej podciągnąć. Później było z górki. Dotarłem na sam szczyt bez żadnego problemu. Dorwałem piłkę i z satysfakcją rzuciłem:
-I co? Łyso Tygrys?! Wisisz mi dychę!
-Shaker! Złaź!
Czy to był Ściana?- pomyślałem-Ale on przecież....
Coś strzeliło i pękło. Zanim się zorientowałe już leżałem na ziemi.
Obudziłem się lekko zdezorientowany i otumaniony. Byłem w szpitalu. Super. Chciałem wstać ale strasznie bolała mnie ręka i nie mogłem nawet się podnieść. Jeszcze lepiej. Niemiałem siły na dalsze próby wstawania dlatego zdrzemnąłem się.
Obudził mnie lekarz.
-Wszystko dobrze?-zapytał.
-To chyba ja powinienem zadać to pytanie, doktorze.-odparłem.-Co jest z moją ręką?
-No cóż... Jest złamana.
-Złamana?
-I to w trzech miejscach.
-Super. Świetne pocieszenie, doktorze.
-Masz jeszcze skręconą kostkę, ale to niewielki uraz.-powiedział lekarz.- Masz wstrząśnienie mózgu.
-No nieźle!-wrzasnąłem.- I co może jeszcze mi pan powie, że musicie mi zrobić przeszczep dupy?!
-Shaker! Jak ty się wyrażasz?!
Popatrzyłem w stronę drzwi. To moja matka. Jeszcze jej tu brakowało.
- Też miło mi cię widzieć, mamo.-powiedziałem oschle.
-Panie doktorze, ja bardzo za niego przepraszam, ale on chyba nie potrafi pogodzić się z tym, że nie zagra w najbliższym sezonie.
-Co?!-wybuchłem.
-Jak to co? Shaker! Jak ty sobie wyobrażasz grę w tym stanie?
No to genialnie. Poprosu nie mogło być lepiej. Tylko, że to najważnjejszy sezon. I chyba mój ostatni...
-----------------------------------------------------------
Cześć!!!
Jak się podoba?
Czekam na wasze opinie w komentarzach!
Elo
CZYTASZ
Rywale
FanfictionPrzez głupie zabawy Shaker ulega wypadkowi i wszystko wskazuje na to, że nie zagra w najbliższych meczach. Z tego powodu trener szybko znajduje nowego zawodnika. Shaker bojąc się konkurencji postanawia wyrzucić Nowego z drużyny i nie dopuścić go do...