my little sunshine

633 86 45
                                    

Moonbyul uwielbiała zajmować się kwiatami. Oglądać je i wymyślać coraz to nowsze kompozycje bukietów. Spokojnie można było nazwać to jej największą pasją, a ta mała kwiaciarnia, w której pracowała to była jak spełnienie marzeń. W pięknym miejscu, zaraz obok parku i całkiem niedaleko od domu. Czasem przychodziła na nogach, a czasem zdarzało się jej przyjechać na rowerze. Klienci wprost uwielbiali tą uroczą blondynkę o pięknym uśmiechu.

Od jakiegoś czasu uwagę Moonbyul przykuwała pewna brunetka. Dokładniej mówiąc drobna, długowłosa brunetka, która praktycznie co dzień czekała na autobus na przystanku, naprzeciw kwiaciarni. Moonbyul zerkała przez okno, obserwując ją uważnie. Siedziała trochę zamyślona, lekko uśmiechając się do przechodzących ludzi. Uśmiechała się szerzej najczęściej podczas sprawdzania czegoś na telefonie. Moonbyul zaczęło się wydawać, że ona uśmiecha się przez kogoś, dla niej ważnego. To zabawne, kiedy chce się być tym kimś dla kogoś obcego.

Moonbyul, choć była otwarta na nowe znajomości, lubiła poznawać nowych ludzi i nie przynosiło jej to większych trudności, to jednak nie potrafiła zagadać do tej dziewczyny. Całymi dniami myślała jak może mieć na imię, co lubi jeść, czym się interesuje, czy przypadkiem nie jest jej za zimno. Czasami, kiedy było naprawdę chłodno miała ochotę wybiec i owinąć swoimi ramionami jej drobne ciało, żeby zrobiło się jej choć trochę cieplej.

Oprócz tego, że myślała o niej w każdej wolnej chwili, to na dodatek nie potrafiła skupić się na lekcjach. Zanim usłyszała, że nauczyciel matematyki pyta ją o coś, zdążyła jedynie dowiedzieć się, że za nieuwagę dostała jedynkę. Nawet się tym nie przejęła, westchnęła tylko i przeniosła wzrok na widok za oknem. Otworzyła szerzej oczy. To ona. Dziewczyna z przystanku. Szła chodnikiem, patrząc w niebo. W tamtym momencie Moonbyul chciała wstać i pobiec do niej. Dwie minuty później zadzwonił dzwonek, a blondynka zaczęła swój bieg, prawie jakby biegła po złoty medal. Niestety nie zdążyła jej złapać. Odarta z jakichkolwiek nadziei, zdecydowała się pojechać do kwiaciarni. To miejsce zawsze sprawiało, że zapominała o wszystkim. Oddawała się swojej pasji całą sobą.

Kwiaty nie były jedyną pasją Moonbyul. Kiedy nie zajmowała się nimi, bardzo lubiła pisać wiersze. Miała swój mały notes, w którym spisała już chyba kolejną dziesiątkę wierszy. Akurat w momencie, kiedy zabrakło jej weny, wpadła na pomysł, żeby zacząć pisać o obiekcie swoich cichych westchnień. Wiersze owiane dozą tajemniczości i domysłów to coś, w czym się dobrze czuła.

W końcu nastała ta upragniona chwila. W końcu ten tydzień wolnego w szkole. Moonbyul stwierdziła, że musi dobrze wykorzystać ten czas. Chciała się całkowicie rozluźnić, poimprezować i nie myśleć o niczym i o nikim. Razem z koleżanką, późnym wieczorem wybrały się do klubu. Zapach dymu papierosowego wymieszał się z mocnym zapachem drogiego alkoholu. Po dziesiątym kieliszku wszyscy przestali liczyć następne. Skąpe stroje, mocny makijaż i uwodzące spojrzenia gwarantowały darmowe drinki, z czego Moonbyul chętnie korzystała. Jednak mimo już mało trzeźwego stanu, dalej trzymała się swoich zasad i nie pozwalała na zbyt wiele.

Impreza skończyła się nad ranem. Szła trochę chwiejnym krokiem, rozglądając się wokół. Widząc na horyzoncie granatowe niebo, z przebłyskami pomarańczowych refleksów przystanęła na moment, podziwiając ten piękny widok. Kątem oka zobaczyła, że ktoś siedzi obok, na ławce. Była nieco wystraszona, bo na początku wydawało jej się, że jest sama. Kiedy wzrok jej się wyostrzył, zaskoczona zrobiła krok do tyłu. To ta dziewczyna. Nie widziała jej jakiś czas. Ale dlaczego siedzi o tej porze na ławce? Niepewnie podeszła trochę bliżej i zauważyła, że tamta chyba zasnęła. Moonbyul, mimo wypicia dużej ilości alkoholu jeszcze jakoś się trzymała. Lekko potrząsnęła jej ramieniem, ale to nic nie dało. Postanowiła tym razem nie dać jej uciec.

nobody can help me ↬ moonsunOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz