Sen Pierwszy - cz.1

50 6 2
                                    

^Dla nastroju^

Cisza i mrok jakby pochłaniały każdy dźwięk. Inoue siedziała pod drzewem, obejmując kolana rękoma. Czuła się jak dziecko. Gorące łzy spływały po jej bladych jak ściana policzkach, a wargi drgały żałośnie. Gdzieś w oddali pohukiwała sowa, wprawiając dziewczynę w obłęd. Ręce splamione miała krwią.

Niedaleko w krzakach znajdował się sztylet, równie obficie umazany szkarłatną cieczą

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Niedaleko w krzakach znajdował się sztylet, równie obficie umazany szkarłatną cieczą. Od strony osady słychać było głośne krzyki przerażenia. Zaatakowało ją dziecko? Śmieszne. Było uzbrojone? Jeszcze zabawniejsze, kto by w to uwierzył? Cichy oddech płomiennowłosej był coraz bardziej niespokojny. „Wiedzą, że tu jestem", myślała. Pomimo świadomości zbliżającego się niebezpieczeństwa, nadal pozostała w miejscu, kuląc się i szepcząc pod nosem. W oczach cały czas miała twarz swojej ofiary. Twarz dziewczynki z jej koszmarów. „To nie moja wina, zaatakowała mnie!", próbowała zagłuszyć rosnące w jej duszy wyrzuty sumienia. Niestety, na próżno. Bez problemu mogłaby obezwładnić dziecko, ale je zabiła. Chciała je zabić. Czemu była taka przerażona? Przecież mordowała wiele razy, dlaczego akurat teraz? Zamknęła opuchnięte od płaczu powieki, po czym zaczęła liczyć do dziesięciu. Zazwyczaj bardzo skuteczny sposób na uspokojenie, tym razem zawiódł. Bezustannie przypominała sobie uśmiech dziewczynki w chwili, gdy sztylet zagłębił się w jej drobnym ciele. Uśmiech triumfu, przepełniony szyderstwem i pogardą. Nie wyglądała na smutną, a wręcz przeciwnie. Tak, jakby wszystko poszło zgodnie z jej planem... Bała się. Inoue była cholernie przerażona. Zła na siebie, próbowała przywrócić logiczny tok myślenia. I wtedy znów ją zobaczyła. Przyczaiła się w krzakach i spoglądała na skuloną Inoue swoimi wielkimi oczyma. Płomiennowłosa zakryła ręką usta, chcąc stłumić krzyk. Po chwili dziecko zniknęło. „Co się ze mną dzieje? Postradałam zmysły? Przecież ona nie żyje... Zabiłam ją! Nadal mam na sobie jej krew, ona... Ona jest martwa!", myślała. Była bliska załamania nerwowego. I wtedy... kroki. Coraz wyraźniejsze, coraz bliższe... Gdzieś w oddali zamigotało światło pochodni. Inoue odrzuciła wszystkie złe myśli. Zacisnęła pięści i powoli wstała. Chwiała się, czując, jakby jej nogi były z waty. Ruszyła w stronę przeciwną do osady. Mimo że sztylet pozostał w krzakach, dziewczyna była w pełni uzbrojona, zresztą jak przystało na najemnika. Nadal rozdygotana i przerażona stawiała niepewne kroki. Po chwili przewróciła się, potykając o wystający z ziemi korzeń. Tym razem nie stłumiła krzyku. Kroki były już bardzo bliskie, Inoue wiedziała, że to już koniec. Na nodze widniała szkaradna rana, powstała w wyniku otarcia o korzeń. Nie miała siły wstać. Poddała się. Nie czuła, jak coś przebiło jej pierś. Nie czuła, jak ktoś złapał ją za włosy. Nie czuła, jak zimne dłonie podniosły ją z ziemi. Nie czuła już nic.

Let's Play Hide And Seek!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz