Rozdział 1

8 0 0
                                    

- Luke za tydzień kończy trasę, wróci do domu i wszystko będzie ok. - Louise tłumaczyła Agacie, wyrzucając zużytą paczkę chusteczek higienicznych do kosza pod zlewem. Nie chciała pokazać Agacie, że bardzo za nim tęskni i nie ma już siły na bycie samą, dzień i noc w pustym domu, zamknięta w czterech ścianach. Luke kiedyś stwierdził, że jego dziewczyna pracować nie musi i może zająć się tym co lubi, bo przecież on zarabia wystarczająco żeby ich utrzymać. Louise na początku była zadowolona, że ma dużo wolnego czasu, zajmuje się przecież domem, więc nie musi chodzić do pracy, ale nie sądziła, że będzie to dobrym pomysłem. Teraz, kiedy zostaje sama w domu na kilka tygodni lub miesięcy, jest jej ciężko i może mając jakąkolwiek pracę, choć przez chwile mogła by przestać o nim myśleć.

- Lou! Tak nie może być, Calum do mnie dzwoni częściej niż twój mąż do Ciebie! Coś mi tu nie gra, przecież kiedyś byliście nierozłączni, nie było chwili żebyście nie byli ze sobą, a jeśli nawet to pisaliście do siebie ciągle sms. Między wami na pewno wszystko w porządku? - Louise sama nie wiedziała, co ma odpowiedzieć swojej przyjaciółce, przecież nie było w porządku. Luke, jej kochany pingwinek nie był taki jak kiedyś, przez większość czasu był oziębły, nie rozmawiali ze sobą już o wszystkim, ich odpowiedzi były zdawkowe a oni sami nie czuli już tego pożądania do siebie.
- Nie wiem, Agata, wszystko jest teraz inne, nie jest jak kiedyś, mam wrażenie, że on się już mną znudził, że już mnie nie kocha, a przynajmniej nie tak jak kiedyś. - Louise pokręciła głową i odeszła robiąc im dwóm kolejnego drinka.

- Lepiej mów co u Ciebie, w końcu oświadczył Ci się, czy jeszcze nie? - Lou upiła łyk zimnego napoju i usiadła obok swojej przyjaciółki. Wiedziała, że Agata tego bardzo chce, ale Calum nie jest skłonny do wyznania jej miłości poprzez zaręczyny. Chociaż żałowała, że dała się tak szybko omamić Luke'owi. Wiedziała, że go kocha, ale teraz, kiedy ich stosunki do siebie są jakie są, nie wiedziała czy sobie sama z tym poradzi.

Wieczorem, kiedy po pożegnaniu się z Agatą Louise usiadła w wannie pełnej piany i gorącej wody, próbowała dodzwonić się do Luke'a. Pierwszy sygnał. Drugi sygnał. Trzeci sygnał. Czwarty sygnał.

- Halo... - usłyszała w końcu głos swojego męża w słuchawce.

- Hej, kochanie. Co u Ciebie?

- Wszystko okej, co się stało, że dzwonisz? - Louise była nieco zdziwiona oschłym tonem swojego męża jak i tym, że był w stosunku do niej dziwny. Może ostatnio przeżywali kryzys, ale on niepotrzebnie zachowywał się jak baba w ciąży i to dosłownie. Wszystko go denerwowało, ciągle miał humorki i ochotę na seks, akurat wtedy kiedy jego żona nie miała.

- Nic się nie stało, stęskniłam się za moim mężem. Kiedy wracacie? - Westchnęła na tyle cicho, że Luke na pewno nic nie usłyszał. Zastanawiała się, czy może to być wina tego, że nie mieli dziecka. Żadne z nich nie było bezpłodne, oboje mogli mieć dziecko, po prostu im nie wychodziło. Zadbali o wszelkie badania, Louise przez pewien czas brała nawet hormony, niestety z nikłym skutkiem. Luke nie raz w gniewie powiedział, że chciał mieć żonę, która da mu dziecko, co bolało dziewczynę niesamowicie, nie raz po kłótni przyjeżdżał z kwiatami aby ją przeprosić, wiedział, że jego zachowanie nie było adekwatne do sytuacji, w końcu nie była to wina żadnego z nich.

- Jutro o piętnastej będziemy na lotnisku, prawdopodobnie o szesnastej już będę w domu. - Lekko się uśmiechnęła i pokiwała twierdząco głową. Chciała zadbać, aby ten dzień był wyjątkowy, chciała, aby zobaczył jak bardzo za nim tęskniła, jak bardzo jej go brakowało.

- To ja Ci już nie będę przeszkadzać, napisz jak będziesz już na lotnisku. Dobranoc kochanie. - Kiedy odpowiedział jej tym samym oboje się rozłączyli. Luke nie wiedział co robił nie tak, że jego żona już go nie pragnęła, ostatnio te pytania siedziały w jego głowie bez odpowiedzi. Luke kochał swoją żonę, ale sam czuł, że mają kryzys, że już nic nie jest takie samo. Nie wiedział, jak powinien się starać, a nie wszystko co robił było dobre, wiedział to. Louise i Luke kiedyś byli sobie bardzo bliscy, oboje się kochali i już jako siedemnastolatka postanowiła oddać się chłopakowi całkowicie, prawdopodobnie dlatego też bolało ją jego zachowanie podwójnie.

Lou wyszła z wanny owijając się miękkim i ciepłym ręcznikiem, wysuszyła włosy i ubrała swoją ulubioną piżamę, którą dostała kiedyś od swojego męża. Wsunęła się pod kołdrę i szybko zapadła w głęboki sen.

***

Było już sporo po piętnastej, chłopak mógł wejść do domu w każdej chwili a ona była praktycznie w rozsypce. Zrobiła jego ulubiony obiad, czyli lasagne, spaghetti, czerwone wino a dookoła stołu posypała wszystko czerwonymi różami, na stole postawiła dwie świeczki, po czym przyciemniła lekko światło w jadalni. Sama ubrała na siebie obcisłą sukienkę, przylegającą do jej ciała idealnie ukazując jej sylwetkę i kobiece kształty, sama sukienka również była czerwona, gdzieniegdzie miała widoczną koronkę, materiał sięgał jej prawie do połowy ud, po prostu wyglądała seksownie.
Poprawiła swój mocny makijaż, ubrała szpilki i wyszła z toalety, kiedy usłyszała otwierane drzwi.

Widząc swojego męża, podbiegła do niego i rzuciła się na jego szyję całując mocno jego usta. Chłopak zaskoczony reakcją żony, objął ją w pasie i lekko uniósł do góry, zapominając, że w rękach trzymał dwie ciężkie walizki, które z hukiem upadły na ziemie.

Kiedy odsunęli się od siebie, dziewczyna złapała go za rękę i zaprowadziła do jadalni. Chłopak wcale nie krył zdziwienia jak i swojego wzroku, kiedy obserwował ruchy swojej żony. Czuł, że dzisiejsza noc nie skończy się jak zawsze i miał nadzieję, że to przełamie ich problemy małżeńskie.

- Wyglądasz ślicznie, kochanie... - Chłopak przytulając dziewczynę od tyłu szepnął jej do ucha lekko gryząc jego płatek, kiedy ona stała i zmywała naczynia po zjedzonej kolacji. Uśmiech zagościł na jej twarzy, kiedy usłyszała to zdanie i wcale nie chodzi o to, że nazwał ją śliczną, chłopak w końcu powiedział do niej "kochanie", a bardzo brakowało jej tych słów.

- Na ile zostajesz w domu? - Louise obróciła się w jego stronę z lekkim już uśmiechem, a on zaczął całować ją po szyi zostawiając gdzieniegdzie malinki.

- Jestem Twój przez całe dwa miesiące, potem musimy zacząć nagrywać płytę, ale to już w mieście. A teraz nie gadaj, idziemy zająć się sobą. - Wziął ją na ręce w stylu panny młodej i poszedł z nią do ich sypialni, gdzie wiadomo co się stało...

Problemy małżeńskieWhere stories live. Discover now