One Shot

127 11 1
                                    

Kolejny dzień siedziałem w ciemnym pokoju. Minęło dokładnie sto dwadzieścia sześć dni, odkąd on zniknął. Nie wiedziałem dlaczego, nawet nie próbował mi nic wyjaśnić. Nic nie wskazywało na to, że mnie zostawi. Wszystko było w porządku, a on tak po prostu odszedł... A może tylko mi się wydawało, że było dobrze? Może tylko ja byłem wtedy szczęśliwy? Bez przerwy zadręczałem się takimi myślami, ale nie potrafiłem przestać. Moje słońce naprawdę zniknęło... Od pięciu miesięcy nie wychodziłem z domu. Za wszystko płaciłem online. Od czasu do czasu ktoś z mojej rodziny pojawiał się pod drzwiami, ale nie potrafiłem się zmusić, żeby je otworzyć. To było męczące dla nas wszystkich.

Pewnego dnia pod moim domem pojawiła się osoba, której nigdy bym się tutaj nie spodziewał. Jego siostra... Jak cała jego rodzina, obwiniała mnie o to, że zniknął. Ale dlaczego nie potrafiła zrozumieć, że ja też cierpię? Za długo biłem się z myślami, przez co Jieun zdążyła już odejść. Cóż, co mogę powiedzieć? Jest szansa, że jeszcze tu wróci. Wątpliwy był fakt, że przyszła tutaj bez żadnego powodu. Cicho westchnąłem i wróciłem do ciemnego salonu. Przez to kila miesięcy najwięcej czasu spędziłem na tej czarnej, skórzanej kanapie, stojącej na środku pomieszczenia. Włączyłem telewizor i bez celu przełączałem kanały. Nie wiedziałem co oczekiwałem tam zobaczyć, ale nie znalazłem nic ciekawego. Położyłem się, wlepiając swój wzrok w prawie niewidoczny w tym świetle sufit. Jak się okazało, był o wiele bardziej zajmujący niż telewizja. I właśnie w ten sposób mijały mi ostatnie miesiące. Nie potrafiłem znaleźć sobie konkretnego zajęcia. Albo wgapiałem się w sufit, milcząc i z pustym umysłem albo moją głowę zaprzątało tyle myśli, że poradzenie sobie z nimi było niemożliwe. Takie działania po protu stały się moją codzienną rutyną.

Następnego dnia Jieun znowu pojawiła się pod moimi drzwiami. Jak się spodziewałem, nie przyszłaby tutaj, gdyby nie musiała czegoś mi powiedzieć.Otworzyłem jej bez słowa. Oczekiwałem jakichś krzyków, obelg na mój temat i płaczu. Trzymała się jednak lepiej niż mi się wydawało.

- To chyba od początku miało trafić do ciebie. - Podała mi niewielką, starannie złożoną karteczkę. Nie byłem pewien co to miało oznaczać. - Przeczytaj to, a wszystkiego się dowiesz. Jest krótkie ale taktowne. - Przez chwilę staliśmy w zupełnej ciszy, a ja podejmowałem w myślach kolejną próbę wymyślenia tego, co powinienem powiedzieć. Zanim jednak zdążyłem to zrobić, Jieun mnie wyprzedziła. - Muszę już lecieć. Narazie. - Skinąłem lekko głową. Chciałem dowiedzieć się co kryje w sobie ten niewielki prezent.

Po kilku minutach ponownie siedziałem w salonie i zastanawiałem się, czy aby na pewno powinienem przeczytać tą ukrytą zawartość. Miałem co do tego jakieś złe przeczucia. Drżącymi dłońmi rozłożyłem karteczkę, po czym przeczytałem dwie linijki, które w sobie zawierała.

"Czy życie nie powinno nieść ze sobą szczęścia? Dlaczego tylko ja mam cierpieć?"

To było jego pismo. Wszędzie bym je rozpoznał. Poczułem, że moje serce za chwilę wyskoczy. W moich oczach pojawiły się łzy. W tym momencie wszystko stało się dla mnie jasne. Zrozumiałem dlaczego jego rodzina obwiniała mnie za to, że zniknął. W pośpiechu poszukałem jakiegoś ołówka i losowo pomazałem nim po otrzymanej karteczce. Tak jak się spodziewałem... Jego słowa nie były tym, co sam chciał powiedzieć. To cytat z filmu, który lubił najbardziej. Tak jak w produkcji, ten skrawek papieru ukrywał w sobie dodatkową informację. Jakąś lokalizację... To właśnie tam musiał spędzić kilka ostatnich miesięcy. Tylko czy on nadal tam będzie? Na pewno minęło więcej czasu niż na początku sobie założył. Gdybym tylko dostał tą karteczkę wcześniej...

Lokalizacji, którą otrzymałem, poszukałem w internecie. Wyglądało na to, że to gdzieś u podnóża gór Beishan. Ale dlaczego akurat tam? Tego nie wiedziałem. Chciałem od razu tam pojechać, żeby znów spojrzeć mu w oczy, żeby móc go jeszcze raz przytulić. Spakowałem kilka właściwie losowych rzeczy i natychmiast wyszedłem z domu. Zbyt jasne światło słoneczne sprawiło, że musiałem przymrużyć oczy. Udałem się na stację, licząc na to, że niedługo pojedzie jakiś przydatny pociąg. Fakt, że przez tak długi czas nie opuszczałem domu sprawiał, że byłem zestresowany wyjściem na zewnątrz. To uczucie było jednak mniej znaczące, niż moja bezgraniczna chęć ponownego zobaczenia Yifana.

Please, come back. // TaoRisOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz