Po chwili wpatrywania się w nią zaczeła się do nas zbliżać i szybciej iszybcie aż w końcu biegła w naszym kierunku.My byliśmy zdezorjentowani ale nasz że tak to nazwę "instynkt" nakazał nam uciekać.W trakcie ucieczki dostrzegliśmy na wcześniej wspomnianej wierzbie płaczącej kogoś wiszącego powszechnie zwany "Wisielec".Gdy przebiegliśmy chyba połowę pareczku zorientowaliśmysię że nikogo za nami nie ma.Nagle patrzę na Artura (czyli mojedo drugiego przyjaciela) i widzę że po jego głowie i dłoniach spływa krew.Zapytałem go: -Co się z tobą dzieje? -Nic a co ma się dziać? Jestem przestraszony i zmęczony tym uciekaniem. -Przecież Ty masz krew na rękach i głowie(powiedział Irek). -Ej co jest chłopaki!?(powiedział Artur z podniesionym głosem) -Idziemy z tąd!(oznajmiłem). -Nie choćmy to sprawdzić może ktoś potrzebuje pomocy(odpowiedział Irek). -No dobra (powiedziałem razem z Arturem). Kiedy wracaliśmy w tamto miejsce z kórego uciekaliśmy włączyliśmy wszyscy latarki w telefonach.Po dotarciu pod wierzbe na której był wisielec zauważyliśmy skrawki zakrwawionych ubrań.Za nami usłyszeliśmy cichutki głos dziewczyny która śpiewała.Irek się odwrucił i jedyne co nam powiedział to: -Chłopaki nie odwracajcie się! My jednak nie posłuchaliśmy go i obejżeliśmy się za siebie.Okazało się że stoi dosłownie pare kroków od nas ta dziewczyna.Gdy zobaczyła że na nią patrzymy przestała śpiewać i znowu zaczeła iść w naszym kierunku.Chcieliśmy uciec ale jakby ktoś a raczej coś nas trzymało i nie pozwalało nam na ucieczke.Dziewczyna po podejściu do nas przyjżała nam się i uśmiechneła i nagle usłyszeliśmy tylko głośny dźwięk po którym straciliśmy przytomność.W pewnym momencie obudziłem się i moi konpani zaczeli się przebudzać.Kiedy wszyscy byli już w stanie iść o własnych siłach każdy z nas wrócił do domu.