rozdział 1

14 1 2
                                    

-długo jeszcze będziesz to rozwalać?!
-cicho zrzędo. Zrobię to, na co będę miał ochotę- wyszczerzył się w szerokim uśmiechu. Wziął mnie na ręce, lekko klepnął w tyłek i szedł w nieznanym mi kierunku. Po chwili moje oczy przybrały krztałt pięciozłotówek. Taa...pajęczyna, w dodatku z wielkim pająkiem na środku. Zaczęłam głośno piszczeć,  strasznie boję się tego ochydstwa. Zagroził, że mnie wrzuci w tego pająka, jeżeli nie przestanę zrzędzić. Ja już po tym, jak dotarły do mnie jego słowa, zaczęłam obiecywać  poprawę. Chłopak po dłuższym zastanowieniu puścił mnie, a ja odetchnęłam z wyraźną ulgą...
   To ON.  Moja odskocznia,  ukojenie...szczęście? Można to tak nazwać. Kilka tygodni, dzień w dzień, spotykaliśmy się chodząc do jednego miejsca, w którym ON wszystko co było na drodze rozwalał, ruszał, a ja wściekła ganiałam go po ogromnym budynku. Tam rozkwitła nasza przyjaźń. Uwielbiam go, a on mnie.
-co powiesz na pójście do sklepu?
-słodycze?
-słodycze.
Pomimo kilku tygodni znajomości, zżyłam się z nim. Bardzo.
  Rowerami ścigaliśmy się do najbliższego sklepu. Kupiliśmy duuuuużo słodyczy. Bardzo dużo. Wiedziałam że w szybkim tępie one znikną.
-ej, mam pomysł. Nie zżerajmy tego teraz. Jutro moich rodziców nie ma...
-maraton filmowy? -nie dał mi dokończyć
-eh to ja miałam to powiedzieć!
-to będę jutro o 12- znowu się szczerzy. No jak głupi.
    I w tym momencie rozeszliśmy się do swoich domów. Nie mieszkaliśmy daleko od siebie. Kilkadziesiąt metrów.
    Jeszcze wtedy nie doceniałam jego obecności, przyzwyczajona do tego, że po prostu jest. Przekonana do tego, że on ze mną będzie, że mnie nie opuści. W tamtej chwili nie zdawałam sobie sprawy, jak bardzo się myliłam...

"..bo kiedyś"Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz