troisiéme - inside out

1.2K 100 52
                                    

I don't think that I'd get to you

There's nothing I can say to you to make you feel alive again

Kuroshi zaklęła cicho pod nosem, szamocząc się z rękawami białej koszuli, jednocześnie zakładając na lewą nogę zakolanówkę. Zębami trzymała szczotkę do włosów, a wzrokiem sondowała sypialnię w poszukiwaniu wolnej gumki do włosów.

— Cholerny budzik — wycedziła, zaciskając zęby jeszcze mocniej na rączce szczotki.

Udało się jej w końcu narzucić koszulę i nałożyć skarpetkę. Po nałożeniu drugiej zakolanówki rzuciła kontrolne spojrzenie do lustra w białej toaletce i machnęła ręką na widok rozczochranych czarnych włosów. Przeczesała je tylko kilkoma zamaszystymi ruchami szczotki i wybiegła z sypialni.

Oczywiście, zapomniała o torbie, przez co straciła kolejnych parę minut, by wrócić po nią na piętro.

— Ostatni raz oglądam film po północy — wymamrotała zdenerwowana pod nosem, zakładając pasek torby na szczupłe ramię. — Ostatni!

Nie zjadłszy śniadania i nie zabrawszy nawet pudełka z lunchem, wystrzeliła z domu. Przy furtce nikt na nią czekał. Bokuto domyślił się, że Mashiro zaspała i sam poszedł do szkoły, pewnie marudząc nad faktem, że będzie musiał iść sam.

W ostatniej chwili dotarła na stację i wskoczyła do metra, które było ostatnie o tej godzinie i mogło zawieźć ją do Akademii Fukurodani. Opierając się o metalową rurkę, oddychała ciężko, zgięta w pół. Koszula wyłaziła jej ze spódniczki, zakolanówka ześlizgnęła się z uda w czasie biegu, a włosy przypominały ptasie gniazdo. Mashiro poczuła ścisk w brzuchu, z którego sekundę później wydobyło się głośne burczenie. Och, jakby przydałoby się jej teraz porządne śniadanie lub choćby jabłko!

Po niecałych dziesięciu minutach wysiadła na stację, skąd szło się prosto do liceum. Tym razem opuściła sobie kręte ścieżki i ruszyła drogą wiodącą bezpośrednio do szkoły. Nerwowo zerknęła na wyświetlacz komórki, o jakiej prawie zapomniała, i jęknęła:

— Jasna cholera!

* * *

— No, no, Shiro — cmoknął Satoru. — Spóźnienie? Tego się po tobie nie spodziewałem.

Nastolatek z rozbawieniem przyglądał się Kuroshi, która przez cały dzień była nieogarnięta. A to bełkotała bez sensu na lekcji, a to oberwała dwa razy piłką w głowę. Teraz kłopot sprawiało jej spakowanie swoich rzeczy, a on nadal czekał na nią, gdy było już dobre parę minut po ostatnim w tym dniu dzwonku.

— Stul dziób — warknęła w odpowiedzi, siłując się z zamkiem błyskawicznym torby.

Shishio odgarnął kosmyki jasnobrązowych włosów opadających mu na blade czoło i przyjrzał się swojej krewniaczce ze zdegustowaniem. Wygląd Mashiro w totalnej rozsypce z powodu zaspania mógł śmiało widnieć w słowniku obok słowa „Chaos".

— Nie masz dzisiaj klubu? — zagadnął, kiedy Kuroshi zamiast iść na drugie piętro szkoły, gdzie mieściła się sala klubu fotograficznego, ominęła schody na górę i szła nadal korytarzem, kierując się w stronę biblioteki.

— Są jutro — przypomniała mu. — Idę się uczyć. W domu nie potrafię się skupić, wiesz przecież.

— Wiem, wiem — westchnął Satoru. — Bo zamiast się uczyć to lądujesz z laptopem i jakiś tandetnym amerykańskim filmem dla samotnych dziewczyn, a potem płaczesz w chusteczkę, bo dlaczego on nie skończył z nią, a z tamtą...

mémoire | | Akaashi K. ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz