---Prolog---
Ile razy zapragnąłeś tak po prostu cofnąć czas?
Zrobić coś jeszcze raz.
Lepiej.
A zastanawiałeś się jakie byłyby tego skutki?
Całe domino idealnie ułożonej przyszłości runęło by do przodu, naruszone przez jedną wyjętą kartę.
Jak wyglądałby świat gdyby nie zniesiono niewolnictwa? Gdyby jabłko nie spadło na głowę Isaaca Newtona? Jak gdyby nigdy nie wynaleziono druku?
Każde wydarzenie, ma swój skutek.
Cofanie czasu zmienia więcej niż tylko ci się wydaje.
Nie niszcz. Nie cofaj.
---
---ROZDZIAŁ 1---
Pierwszy śnieg to jedna z tych rzeczy przywołująca najmocniejsze wspomnienia. Lepienie bałwana. Rzucanie się śnieżkami. Godziny spędzone na dworze pośród tego nadzwyczajnego puchu. Wieczory z rodziną. Święta. Gorąca herbata. Kolorowe lampki. Zapach choinki.
Kiedy widzę, że za oknem pojedyncze płatki śniegu spadają na ziemię, wzdycham głęboko i przyglądam się jak powoli przykrywają trawę. „To będzie dobry dzień" powtarzam sobie jak mantrę. Słońce powoli wschodzi, a ja rozpoczynam moją codzienną rutynę. Myję zęby, ubieram się, szykuję śniadanie do szkoły a potem gotuję owsiankę na teraz. Wkładam do plecaka matmę, fizykę, polski. Kiedy mam już wszystko gotowe siadam do stolika i jem moje śniadanie, przeglądając jednocześnie Instagrama. I tak każdego dnia, dzień za dniem. Szkoła, nauka, spanie. Szkoła nauka..
To znaczy, tak było kiedyś. Do dzisiaj. Dzisiaj jest nowy lepszy dzień i idę do nowej lepszej szkoły. Pominę historię z tym dlaczego tamta nie spełniała moich wymogów. Po prostu nie pasowałam tam. Ja nie pasowałam do szkoły, a szkoła do mnie. Dziś idę pierwszy raz do Liceum w Worcester. Spadł też pierwszy śnieg. To musi być jakiś znak, co nie?
Kiedy wskazówki zegara zmieniają się na 7:30 biorę plecak i wychodzę. Cały dom jeszcze śpi więc zamykam go na klucz i odchodzę.
Kiedy docieram do szkoły jestem już pełna obaw i pesymizmu. Kompletnie nie tak jak planowałam. Mimo to wyciągam z kieszeni plan i przystaję na schodach szkoły by sprawdzić gdzie mam lekcje. Pierwsze piętro, sala 7- Matematyka. Biorę głęboki oddech i popycham drzwi wejściowe. Już przy przekroczeniu przez próg, czuję charakterystyczny zapach tej szkoły. Czułam go już wtedy gdy byłam się zapisać, ale widzę, że stres wyostrza zmysły jeszcze bardziej. Przepycham się pomiędzy licealistami i w końcu znajduję sale 7. Nie było to takie trudne. Wybrałam tę szkołę głównie ze względu na prosty układ korytarzy, nie da się tutaj zgubić. Stoję pod ścianą i obserwuję ludzi. Prawdopodobnie spędzimy ze sobą kolejne 3 lata. Dziewczyna naprzeciwko mnie stojąca obok kosza na śmieci, zawzięcie klika w ekran telefonu. Chłopak obok niej rozmawia z kumplem a ten drugi wybucha głośnym śmiechem. Niska szatynka pokazuje coś swojej koleżance w zeszycie. Każdy ma jakieś zajęcie. Tylko ja stoję niezauważona przez nikogo. Prawdę mówiąc nie przeszkadza mi to. Cieszę się, że na razie nie wzbudziłam większego zainteresowania.
Gdy dzwoni dzwonek, Barczysty mężczyzna z wąsem otwiera salę i wchodzi do środka. Telefoniara, dwaj kumple i dziewczyna z zeszytem idą do tej samej sali, więc szybko wchodzę do środka ich śladem i wybieram jakieś wolne miejsce z tyłu. Kiedy reszta uczniów jest na swoich miejscach mężczyzna podnosi głos:
-Dzień dobry, tak jak zdążyliście lub nie zdążyliście zauważyć, do naszej szkoły dołączyła jedna nowa osoba. Cornelia, może pokażesz się uczniom.
Nienawidzę być w centrum uwagi, ale kiedy nauczyciel mnie wywołuje podnoszę się z miejsca i uśmiecham w stronę uczniów. Pierwsze wrażenie jest ważne, prawda?
Jak się dowiaduję później nauczyciel matematyki nazywa się Santess i jestem pewna, że z moimi umiejętnościami matematycznymi nieraz da mi w kość.
Dzwonek jest dla mnie wybawieniem, Santess kazał mi właśnie iść do tablicy rozwiązać równanie. Wychodzę na przerwę trochę skołowana. Wiem, że wypadałoby kogoś poznać, zagadać na temat szkoły czy coś w tym rodzaju. Muszę przyznać jednak, że nie mam na to ochoty. Postanawiam znaleźć kolejną salę z mojej listy lekcji do odhaczenia. Pisze tam że mam przyrodę więc niechętnie idę w kierunku sali 20, kiedy jak z podziemi obok mnie wyrasta średniego wzrostu blondynka. To ona przed lekcją klikała na swoim smartfonie.
Dziewczyna bez ogródek zaczyna opowiadać mi o szkole. Uśmiecham się do niej, próbując nadążyć za jej krokiem. Mimo, że staram się usłyszeć wszystko co mówi, przy dźwiękach korytarza pełnego nastolatków jest to niezwykle trudne.
-....Stołówka....Niedobre żarcie..Jesteś nowa? Skąd jesteś?..Trochę jakbyś była z północy...Zawsze jesteś taka blada?...Mój chłopak..........
Patrzę na nią i zastanawiam się co powiedzieć. Zbyt dużo pytań. Mimo to kiwam powoli głową (pierwsze wrażenie!!) i uśmiecham szeroko w jej stronę.
-Jestem Cornelia i jestem stąd.- odpowiadam próbując przekrzyczeć hałas.- Miło mi cię poznać- dodaje.
-Erin- podaje mi rękę. -Mi również miło. Jaką lekcję masz teraz?
Spoglądam znów na plan lekcji, choć wiem że mam przyrodę. Nie chcę wyjść na osobę, która już po pierwszej lekcji zna swój plan na pamięć.
-Przyroda- odpowiadam i spoglądam na nią.
Jest tak dziwnie znajoma. Mam wrażenie że już ją gdzieś widziałam, ale nie potrafię sobie przypomnieć gdzie. Ma idealnie gładką cerę, blond fale do ramion i dołeczki w policzkach. Przy jej urodzie, mocno umalowana, w wyzywających ciuchach wyglądałaby jak lalka Barbie, jednak zupełnie tak nie wygląda. Minimalny makijaż i dobry styl w jej przypadku robi świetne wrażenie.
-Ja mam kulturę, spotkamy się na lunch? Wiesz gdzie to jest prawda?
Kiwam głową, próbując przypomnieć sobie kiedy Erin pokazywała mi drzwi stołówki. 3 minuty temu? Rozglądam się dookoła siebie, lecz dziewczyny już nie ma. Idę więc przed siebie i dochodzę w końcu do sali 20. Wzdycham z ulgą. Pierwsza znajomość za mną- mówię w myślach.
Reszta dnia mija mi szybko, nawet nie wiem kiedy dzwoni ostatni dzwonek i czas iść do domu. Muszę przyznać, że nie było źle. Ale nie było też bardzo dobrze. W głębi duszy spodziewałam się chyba, że wydarzy się coś niesamowitego. No nie wiem, nowa szkoła, nowi ludzie. Zdecydowanie potrzebuję przestać oczekiwać ciągle nie wiadomo czego. Życie nie jest tylko czarne lub białe. Zadowól się szarości Cornelia...
Rozmyślając, idę korytarzem, który teraz o 15 jest już prawie pusty. Nie zauważam jednak plecaka pod moimi nogami i potykam się tracąc równowagę. Pomimo tego udaje mi się ją utrzymać i nie upadam na podłogę. Wzdycham z ulgą i rozglądam się na około. Na końcu korytarza stoi grupka uczniów i wydaje się być rozśmieszona moim małym wypadkiem. Ignoruję ich i unoszę głowę wyżej. Wśród tej grupki jeden chłopak wzbudza moją uwagę. Ma ciemne włosy z przejaśnieniami i okulary. Widząc jego uśmiech czuję nagle jak cała moja odwaga ulatuje. Odwracam się na pięcie i szybko idę w drugą stronę. O ile dobrze pamiętam, tam jest drugie wyjście.
W myślach obiecuję sobie żeby unikać tego chłopaka. Coś w sposobie jaki się uśmiechał i patrzył w moją stronę przerażało mnie. Jakby mnie znał. Dokładnie każdą moja cholerną myśl. Co do jednej.
![](https://img.wattpad.com/cover/96789215-288-k720801.jpg)
CZYTASZ
Spojrzenie
Teen FictionCornelia po śmierci matki zaczyna cierpieć na lęki. Po propozycji nowej pracy jej ojca, przenosi się z nim i nastoletnim bratem do większego miasta. W szkole spotyka grupę potencjalnych przyjaciół, którzy zadziwiająco szybko oferują jej pomoc. Dzi...