Kolejny dzień w szkole zaczynam kartkówką z matematyki. Pan Satess wyjaśnił mi, że chcę sprawdzić "moją wiedzę" na wstępie. Nie ukrywam, że jestem mocno zestresowana. Na ogół rozumiem matematykę, ale kartkówki to inna sprawa. Pisząc je, wręcz czuję ten czas odliczający minuty do końca. Przenika moje kości, a mój umysł nie chce myśleć. Ciężko mi się skupić gdy pisze coś naprawdę ważnego. Tym razem, też nie jest inaczej. Daję radę zrobić parę zadań, jednak przy trudniejszych się poddaje. Pewnie gdybym robiła je na lekcji, byłyby łatwe, ale to kartkówka.
-Dzisiaj dostaniecie trochę większe zadanie domowe, ponieważ spotykamy się dopiero po przerwie świątecznej.
Przerwa świąteczna. O rany. Przez tą całą próbę "zaaklimatyzowania" się w nowej szkole nie zdałam sobie sprawy że za 2 dni, zaczynamy wolne od szkoły.
-A co myślisz o nim?- pyta Erin gdy siadamy na swoich miejscach w stołówce. Kontynuujemy grę, którą zaczęłyśmy parę dni wcześniej. Próbuję w ten sposób poznać uczniów. Erin i jej paczka pytają mnie co myślę o danej osobie, a potem mówią mi prawdę o niej. Jak na razie przerobiliśmy pierwszaków i jesteśmy w połowie drugoklasistów.
Gdy poznałam Erin, w pakiecie z nią, zaprzyjaźniłam się także z Alanem- jej chłopakiem, Gwen i Louise. Czasem dosiada się do nas też Phoebe, ale mam wrażenie, że nikt nie przepada zbytnio za jej towarzystwem.
Rozglądam się po sali próbując odgadnąć o kim mówi Erin.
-Ta dziewczyna z ciemnymi dredami i kolczykiem w nosie?
-Tak- odpowiada Erin
Marszczę nos i zastanawiam się jak może mieć na imię ta dziewczyna. Muszę przyznać, że poznawanie ludzi "w ten sposób" jest całkiem fajny.
-Niech zgadnę nazywa Helen i jest zawziętą obrończynią zwierząt?
Erin śmieję się i bierze do ust frytkę.
-Alan, musisz przyznać, że jest w tym świetna. Twoja "Helen" nazywa się naprawdę Cora, ale masz rację, od początku liceum angażuję się w wolontariat dla zwierząt- uśmiecha się.
Biorę gryza kanapki i delektuje się nią, przyglądając się jak Alan całuję Erin w policzek a ona się rumieni. Jedzą wspólnie zamówione frytki, nawzajem wkładając je sobie do ust. W normalnych okolicznościach uznałabym to pewnie za kompromitujące, ale nie w ich przypadku. Ich promienność i zainteresowanie sobą jest po prostu urocze. Okropnie im zazdroszczę.
Przełykam kanapkę a potem zauważam tego samego chłopaka, którego widziałam na początku roku szkolnego. Od tego czasu nie widziałam go ani razu. Zagryzam wargę i decyduje się zaryzykować.
-A jak on ma na imię?- pytam i pokazuję im chłopaka z ciemnymi włosami, w okularach.Na plecy ma założony pudrowo- różowy plecak. Ten plecak pokazuje jakby nie dorósł do końca i chciał pokazać, że mimo wszystko wciąż jest dzieckiem. Uśmiecha się tym samym cudownym uśmiechem co ostatnio. Jakaś mała cząstka mnie odwzajemnia jego uśmiech i czuję ciepło.
Louise bierze łyk coli zero a potem marszczy brwi, przyglądając mi się uważnie.
-Robin? Robin Owler? Odpuść go sobie.
Jestem zbita z tropu. Nie pytałam przecież nikogo o żadną zgodę, chciałam poznać tylko jego imię. Spuszczam wzrok i kończę jeść kanapkę. Louise natomiast śmieję się cicho i szepcze coś do Gwen.
Erin patrzy na chłopaka i mówi niechętnie
-Robin..to po prostu Robin..Za jakiś czas zrozumiesz o czym mówimy.
CZYTASZ
Spojrzenie
Roman pour AdolescentsCornelia po śmierci matki zaczyna cierpieć na lęki. Po propozycji nowej pracy jej ojca, przenosi się z nim i nastoletnim bratem do większego miasta. W szkole spotyka grupę potencjalnych przyjaciół, którzy zadziwiająco szybko oferują jej pomoc. Dzi...