Rozdział 1

40 7 7
                                    

    Kate jak zwykle wstawała rano, aby przygotować się przed wyjściem do szkoły. Szkoła znajdowała się na obrzeżach Centrum, więc musiała wcześniej wstawać, aby się nie spóźnić.            
    Już o tej porze jej rodzice od godziny siedzieli w biurze i zarządzali swoją korporacją. Przyszłości chcą oddać ją swojej córce, która z pewnością rozwinie tą firmę, ale żeby to osiągnąć musi dużo się uczyć, dlatego też chodzi ona do prywatnej szkoły, o profilu matematyczno-przedsiębiorczym, a na dodatek pełno zajęć pozalekcyjnymi m.in.: dodatkowa matematyka/fizyka/ angielski dla uzdolnionych. Dziewczyna wiecznie wracała późno do domu, a następnie musiała odrabiać tony prac domowych, wypracowań i prezentacji, z którymi siedziała po nocach. Była bardzo uzdolnioną, mądrą i pracowitą uczennicą, która jedna z nie wielu dostawała szóstki i piątki. Rodzice mimo jej dobrych wyników w szkole nie chwalili jej, nie przychodzili na zebrania i nigdy nie pomagali jej w lekcjach, raz się nawet zdarzyło kiedy nie przyszli na zakończenie roku szkolnego, a tylko to dlatego, że byli wiecznie skupieni na pracy i zajęci prowadzeniem firmy. Mimo małej uwagi rodziców Kate bardzo dobrze sobie radziła z rówieśnikami, z ocenami, ze swoim życiem i umiała sobie wszystko przyżądzić do jedzenia pod nieobecnością rodziców. W skrócie była bardzo zaradną i samodzielną dziewczyną. Gdy dziewczyna wyszykowała się poszła spokojnym krokiem w stronę przystanku autobusowego. Było jeszcze ciemno na dworze, ale niedługo miało wschodzić słońce. Powiewał delikatny wiatr, który rozwiewał włosy dziewczyny na boki. Zawsze lubiła, gdy muskał ją wiatr po policzkach i bawił się jej włosami. Było to bardzo przyjemne i uspokajające. Szła zamyślona o swoim dzisiejszym dniu, czy coś się ciekawego wydarzy, czy w końcu życie ją czymś zaskoczy, czy jak dzień w dzień będzie to samo, taki sam dzień jak pozostałe. Tego tak naprawdę nie wie nikt. Nagle znalazła się na przystanku, nawet się nie zorientowała kiedy i jak tutaj doszła.

- Dobrze, że przynajmniej mnie nic nie rozjechało...-powiedziała cicho do siebie. Po kilku minutach staniu na przystanku, w końcu przyjechał autobus który miał zawieść Kate pod szkołę.  

Kiedy dojechała na miejsce, wysiadła z autobusu i skierowała się w stronę wejścia do szkoły, a następnie do swojej szafki. Zostawiła tam rzeczy, drugie śniadanie i niektóre książki. Gdy już miała zamknąć szafkę zauważyła jakąś karteczkę. Podniosła ją i spojrzała na nią. Było tam napisane: ,,Zapraszamy do odwiedzenia stadniny ,,Fresko" przy ul. Grandpard. Szukamy ochotników, którzy podjęliby naukę jazdy konnej w naszym ośrodku. Zapraszamy!". Gdy Kate to przeczytała przewróciła oczami, zgniotła karteczkę w kulkę i zamknęła szafkę. Po zamknięciu szafki stanął obok niej Hugh. Był jedynym chłopakiem w klasie, który miał dobry kontakt z Kate. Dziewczyna widząc go odruchowo schowała kartkę w kieszeń.

- Hej Kate, co robisz?- spytał ciepłym głosem chłopak.

-Ja? Na razie nic, tylko wypakowałam się do szafki.- odpowiedziała po chwili.

- A co to była za karteczka?

-Jakaś głupia ulotka, wiecznie mi przychodzą, to się robi już denerwujące...-skierowała poważny wzrok w bok i odgarnęła za ucho kosmyki, które wchodziły jej w oczy.

- Też mi się zdarza, że ktoś wepchnie mi do szafki jakąś ulotkę. A właśnie, miałem się ciebie zapytać...-nie dokończył, bo Kate mu przerwała.

- Co takiego? A pewnie ci chodzi o to, czemu nie byłam na ostatniej arytmetyce, tak?

- Też, ale chciałem się spytać..., właśnie...czemu nie byłaś?-spytał.

-Eh...Rozchorowałam się i musiałam cały dzień przesiedzieć w łóżku, musiałam sama iść do lekarza, bo jak zwykle rodziców nie ma w domu, ale się już przyzwyczaiłam...-powiedziała lekko znudzona.

Walka o naszą wolnośćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz