Rozdział 2

22 4 0
                                    

Dziewczyna była już w szkole i razem z Hugh spacerowała w stronę klasy. Po drodze rozmawiali:

-Słuchaj...Przepraszam, że wczoraj się na ciebie obraziłam, w sumie sama nie wiem dlaczego się na ciebie obraziłam.-powiedziała smutno Kate do chłopaka.

- Ej, przecież nic się nie stało.-uśmiechnął się ciepło w stronę dziewczyny.- Każdy ma czasem gorszy dzień.-lekko ją szturchnął w ramię z uśmiechem na twarzy. Hugh to była osoba, która zawsze pomogła by dziewczynie. Był to jej przyjaciel, który zawsze pocieszył ją i rozweseliłby, otarłby jej łzy z twarzy. Ona zawsze mogła na niego liczyć. Co prawda, czasami jak to chłopak denerwuje i ma dziwne zachowanie, czasem wręcz śmieszne i tak go bardzo lubiła, a on ją. Kiedy doszli pod salę, gdzie miała rozpocząć się fizyka.

-Nauczyłeś się na sprawdzian?-spytała.

- Myślę, że 4 będzie.-uśmiechnął się głupkowato w jej stronę.

- Heh...ty zawsze nie możesz się nauczyć na 100%? To jest na prawdę takie trudne?-spytała z uśmiechem.

- No nie mogę. Jestem czwórkowym uczniem i niech tak zostanie.-uśmiechnął się.

- Kujon...-powiedziała sarkastycznie z uśmiechem na twarzy.

-Wiesz sama, że nie mogłem się nauczyć na maxa, bo gram w tenisa ziemnego.- wytłumaczył.

- Dlatego ja nie chodzę na żadne zajęcia dodatkowe tego typu.

- Ale ja przynajmniej robię coś co mnie kręci i mam jakiś cel w życiu.-powiedział normalnie.

- Że co? Myślisz, że ja nie mam celu w życiu?-powiedziała obużona.

- Słuchanie się rodziców i bycie tym kim oni sobie zażyczą to twoim zdaniem cel w życiu? - powiedział donośnym głosem.

- Przestań!

- Ty nie masz pasji!

-Mam! Na przykład matematyka!- powiedziała obrażona.

- To jest pasja twoich rodziców, żebyś stała się tacy jak oni, czyli zimną i podłą osobą! - krzyknął. Dziewczyna znieruchomiała. Patrzyła się na niego i powoli napływały jej do oczu łzy.
Gdy opadły emocje u chłopaka, zorientował się, że pożądanie ją ochrzanił, tak naprawdę za nic. Wtrącił się do jej życia.

- J-ja...Przepraszam.-powiedział cicho patrząc na dziewczynę, czy mu wybaczy czy nie. Dziewczyna patrzyła na niego oszołomioną z łzami w oczach. Gdy chłopak miał dotknąć jej barku, ona natychmiast uciekła w stronę łazienki i zamknęła się w kabinie toaletowej. Zaczęła płakać, była cała roztrzęsiona, nie wiedziała co robić. Z jednej strony lubi swoje życie, a z jednej Hugh miał rację. Jest jak służąca rodziców. Żeby się wybić, ma zadowolić rodziców dobrymi ocenami, które i tak mają gdzieś i ciebie przy okazji też. Była tak przejęta tą całą sytuacją, że nie usłyszała dzwonka na lekcjie.
W pewnym momencie Pani woźna weszła do łazienki i zaczęła myć umywalki.

-Głupie bachory, wszędzie naśmiecą...O! Wszędzie jakieś papierki po słodyczach, jakby w tej szkole nie było śmietników.-zaczęła mówić do siebie zdenerwowana, tym, że ma przez młodzież więcej roboty. Nagle usłyszała jakieś ciche szlochanie dobierające z kabin. Zdziwiona podeszła do nich i zaczęła nasłuchiwać z której dobiega dźwięk.

-Halo jest tam ktoś?-spytała do jednej z kabin.

-Tak...-powiedziała szlochając Kate.

-Czemu płaczesz? Co się stało? Ktoś zrobił ci krzywdę?- spytała zmartwiona woźna.

-Nie...-powiedziała cicho.

- A mogę wejść?- spytała.

-Yhym...- mruknęła i otworzyła drzwi. Kiedy woźna chciała wejść ujrzała zapłakaną dziewczynę, cała czerwoną od płaczu dziewczynę.

-O matko! Co się stało? Ktoś cię pobił? Zerwał z tobą?!-powiedziała zszokowana pani sprzątająca.

-Co? Nie...Pani nie zrozumie...-powiedziała cicho.- Lepiej już pójdę!-i wybiegła z łazienki z płaczem. Uciekła ze szkoły, wskoczyła w autobus przypadkowy autobus. Autobus jechał prosto zamiast skręcić,  więc dziewczyna musiała wysiąść kilka przystanków wcześniej i zdruzgotana wróciła pieszo do domu. Gdy dotarła do domu weszła do swojego pokoju i zatopiła się w swoich poduszkach. Nadal była smutna, nie wiedziała dlaczego wciąż trzymał ją smutek i chce jej się płakać.

Po upłynięciu pewnego czasu dziewczyna usiadła na krańcu łóżka i patrzyła się bezmyślnie smutnym spojrzeniem w podłogę. Zdała sobie sprawę, że ominęła wszystkie lekcje. Usiadła przy biurku i popatrzyła się pusto w plan lekcji. Przez przypadek przesunęła łokieć w tył, za którym był jej telefon. Po chwili rozległ się w pokoju dźwięk upadającej twardej rzeczy na podłogę. Dziewczyna przestraszona, że coś mogło stać się z jej drogim telefonem natychmiast zareagowała i zeszła z fotela obrotowego, aby sprawdzić czy się nie potłukł lub co gorsza nie zepsuł. Całe szczęście nic się nie stało, więc dziewczyna odetchnąła z ulgą. Nagle zauważyła, że dalej, pod jej biurkiem leży biała karteczka zwinięta w kulkę. Podniosła ją, wstała i rozwinęła zgniecioną przez nią wcześniej kartkę. Przeczytała i zdruzgotana popatrzyła na tekst jakby to był jej wymarzony prezent.  Myślałam nad tym chwilę, po chwili popatrzyła się w prawo i w lewo. Nie wiedziała nawet sama dlaczego tak zrobiła, może się obawiała, że ktoś zobaczy ją z tą kartką? Dziwne, bo nikogo nie było w domu oprócz niej. Szybko usiadła przy komputerze i sprawdziła dojazd do stadniny, która była podana na karteczce. Nie był jakiś skomplikowany, po prostu trzeba było się raz przesiąść, a potem iść 10 minut na piechotę. Po dokładnym obejrzeniu drogi do stadniny dziewczyna zamknęła komputer, nałożyła buty na nogi i zamknęła drzwi. Po chwili znowu otworzyła drzwi i sięgnęła po karteczkę, którą zostawiła na komódce, przy drzwiach wejściowych. Szybko zamknęła drzwi i pobiegła na przystanek.

************************************
Dziewczyna stanęła przed bramą, gdzie nad nią wisiał znak ,,Stajnia Fresko". Popatrzyła się na napis i chwilę i z poważnym spojrzeniem poszła przed siebie. Postanowiła, że poszuka tutaj kogoś, kto mógłby jej cokolwiek wytłumaczyć, albo ją oprowadzić. Szukała. Było cicho jak makiem zasiał, tylko od czasu do czasu wiatr powiewał mocniej lub konie zarżały. Coś przykuło dziewczyny uwagę...był to niespokojny stukot kopyt o beton i dosyć częste rżenie. Gdy zbliżyła się do źródła hałasu ujrzała spory boks, gdzie stał piękny czarno-biały srokaty ogier. Miał czarną grzywę i biały ogon. Był po prostu piękny.
Koń chodził niespokojnie w kółko i cały czas zmieniał kierunek, albo gwałtownie kręcił głową w prawo i lewo. Dziewczyna podeszła bliżej boksu i przeczytała plakietkę.

- Hidalgo...- przeczytała spokojnie. Koń automatycznie się uspokoił, a przynajmniej przestał się kręcić. Dziewczyna uśmiechnęła się w stronę konia i popatrzyła się na niego. W jego oczach zauważyła strach, a za razem szczęście. Rozbiegane oczy kojarzyły jej się jakby chciały uciec z orbit i pogalopować jak najdalej z tego miejsca. Dziewczyna przypatrzyła się koniu, a koń próbował się nie patrzeć na nią, ale coś go przyciągało, jak magnes do jakiejś metalowej rzeczy. Popatrzył się na Kate i od razu jego oddech się uspokoił.
Nagle z siodlarni wyszła jakąś dziewczyna, ubrana w strój do jazdy konnej. Zobaczyła Kate i od razu pociągnąła ją za rękę.

- Hej!-krzyknęła Kate.

-Chodź! Nie wolno do niego podchodzić, bo inaczej stanie się jeszcze bardziej dziki. Musi się oswoić z bok...- Kate przerwała jej.

- Puść mnie!-krzyknęła. Koń znowu chodzić niespokojnie po boksie...

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Jan 24, 2017 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Walka o naszą wolnośćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz