- Emma, Emma, złotko, nic ci nie jest? - usłyszałam niespokojny szept pani Graszk mieszkającej piętro niżej ode mnie. Uniosłam się niepewnie na przedramionach i spojrzałam nieprzytomnie na zmartwioną twarz starszej kobiety. Pokręciłam energicznie głową, chcąc ją zapewnić, że jestem cała, lecz natychmiast tego pożałowałam. Pod moimi oczami rozbłysło białe światło połączone z przeszywającym bólem zaczynającym się z tyłu głowy i promieniującym aż do czoła.
- Ojj, kochanieńka - zacmokała, mrucząc coś niewyraźnie, po czym dodała - najlepiej nie ruszaj się wcale. Zaraz zadzwonię po pogotowie, ach, zawsze wiedziałam, że kiedyś źle się skończy te twoje noszenie roweru w górę i dół po wąskiej klatce. - Westchnęła przeciągle i zaczęła schodzić z półpiętra w stronę otwartego mieszkania.
- Pani Graszk... - wychrypiałam - Pani Graszk! - zawołałam już pewniej i ostrożnie usiadłam.
- Proszę nigdzie nie dzwonić, nic mi nie jest, tylko lekko uderzyłam się w głowę... - zaczęłam i rozejrzałam się totalnie zdezorientowana tym, gdzie się znajduję. Mogłabym przysiąc, że byłam jeszcze na mieście, kompletnie nie pamiętałam, żebym wchodziła do bloku. Mój rower leżał obok, wszystko wskazywało na to, że spadłam ze schodów już przed samym mieszkaniem.
- Emma, posłuchaj mnie uważnie dziecino, urazy głowy to nie są żarty. Może i czujesz się lepiej, bo odzyskałaś przytomność, ale ty wyraźnie nie rozumiesz powagi sytuacji. Leżałaś nieprzytomna z jakąś minutę, gdy do ciebie doszłam. - W jej oczach mogłam wyczytać coraz większe przerażenie. - Nawet nie wiesz, jakiego harmideru narobiłaś, słyszałam twój urwany krzyk, a gdy zapadła cisza bałam się, że wyzionęłaś już tutaj ducha, więc teraz posiedzisz grzecznie, a ja zadzwonię szybko po pogotowie. Zbadają cię, nie bój się, trzeba wykluczyć wstrząśnienie mózgu. - Pogłaskała mnie delikatnie po policzku i szybko przeżegnała się wstając.
Byłam totalnie skołowana, czułam, że nic poważnego mi nie jest, równocześnie narastało we mnie tyle wątpliwości, iż zaczęłam wierzyć, że naprawdę miałam niefortunny wypadek. Zerknęłam na rower, jak na upadek z półpiętra całkiem nieźle się trzymał, a dokładniej, to nie wyglądało, aby cokolwiek mu się przytrafiło. Odetchnęłam z ulgą, ostatnie czego chciałam, to stracić swój jedyny środek lokomocji. Bardzo dbałam o niego, dlatego też codziennie po kilka razy wnosiłam na piąte piętro do mieszkania, aby nikt go nie ukradł z piwnicy i żeby był stu procentowo zadbany. Wyciągnęłam ostrożnie rękę i pogładziłam czule kierownicę, do której była przymocowana moja teczka. Zamarłam na moment, w głowie zaczęło kiełkować mi pewne niejasne wspomnienie dotyczące tego elementu. Nieporadnie przysunęłam się bliżej, przypłacając to serią przeszywających kłuć w czaszce. Starając się zbytnio nie poruszać, zaczęłam powoli odpinać wieko sztywnej torby. Szyłam ją własnoręcznie z bardzo dobrej jakości, grubej skóry garbowanej roślinnie, więc mimo, iż upłynął rok, dalej świetnie trzymała swój krój, przez co w tej chwili skutecznie utrudniała mi zajrzenie do jej wnętrza. Westchnęłam i niemal z rezygnacją zacisnęłam mocno szczękę, by zmusić się do pochylenia nad mocowaniem do kierownicy. Odkryłam przy okazji, że właściwie prócz obdartego łokcia i okrutnie obitej głowy, nic więcej mnie nie bolało, co wydało mi się trochę niemożliwe, zważywszy, że spadłam ze schodów wraz z pokaźnych rozmiarów rowerem górskim. Nie bardzo miałam siłę skupić się na tej myśli, ciągle umykało mi jej sedno, więc po prostu zajęłam się odpinaniem teczki. Gdy zajrzałam do jej środka, poczułam ukłucie rozczarowania. Nie znajdowało się w niej nic, co by potwierdziło moje niejasne przeczucia i rozwiało przy okazji kłębiące się wątpliwości. Dokumenty, klucze, telefon, terminarz, portfel i mnóstwo dupereli na dnie, które niepotrzebnie zaśmiecały i obciążały moją teczkę. W porządku, przynajmniej jak przyjedzie pogotowie, to będę mogła się szybko wylegitymować. Pani Graszk właśnie wyszła z mieszkania i szybkim krokiem przypadła do mnie na podłodze.
CZYTASZ
W Szponach Mrozu
FantasyEmma zawsze myślała, że ma kontrolę nad swym życiem i sukcesywnie wprowadzała swe plany, aby się usamodzielnić. Do czasu, gdy sny zaczęły przenikać jej rzeczywistość i pojawił się On. A może to wcale nie były sny? Z każdym kolejnym wydarzeniem miała...