Rozdział 3

12.7K 1K 97
                                    

Hel odwróciła się. Przed zamkniętymi drzwiami stał mężczyzna w średnim wieku. Był wysoki, ale także dobrze zbudowany. Białe włosy swobodnie opadały mu na plecy, na głowie miał czarną koronę. Surowa, groźna twarz poniekąd odpychała innych, nie wyglądał na osobę, która miała jakiekolwiek poczucie humoru. W niebieskich oczach było widać inteligencję, a także bystrość. Jego karnacja była niespotykanie jasna jak na ten kraj, jakby w ogóle nie wychodził na słońce.

Potężna, czarna zbroja wyglądała, jakby lada moment wybierał się na wojnę. Z tyłu zwisała mu czarna peleryna, wyglądająca na starą i z licznymi przeżyciami - była postrzępiona.

Jednak to nie zrobiło wrażenia na Hel. Miała do czynienia z tego typu mężczyznami na co dzień, więc było to dla niej jak najbardziej normalne.

- Naprawdę? - w jej głosie ponownie ożyła nadzieja i uśmiechnęła się promiennie.

- Tak, ale mam warunek - podszedł do niej.

- Jaki?! Dam ci wszystko, czego będziesz chciał - Hel prawie skakała ze szczęścia.

Mężczyzna uśmiechnął się.

- Zostaniesz moją żoną.

Uśmiech z twarzy Hel natychmiast zniknął. Jej wyraz twarzy najpierw przedstawiał niezrozumienie, a zaraz potem zezłościła się.

- Chyba żartujesz! Nigdy w życiu nie zostanę twoją żoną! Żądać czegoś takiego za nędzną pomoc. Gdzie twój honor?!

Mężczyzna wzruszył ramionami.

- Jestem Hades, bóg świata umarłych, dla mnie honor to coś zupełnie nieistotnego i bez wartości. A jeżeli nie chcesz zostać moją żoną, to na pewno wam nie pomogę. Coś za coś.

- I dobrze! Nie potrzebuję pomocy kogoś takiego jak ty!

Bogini odwróciła się i oburzona ruszyła wzdłuż korytarza.

- Jak chcesz, ale jeżeli zmienisz zdanie, to powiedz to w stronę ziemi, a na pewno cię usłyszę.

Hel warknęła rozłoszczona i wyniosła się z Olimpu.

Sytuacja na Asgardzie nie wyglądała najlepiej. Bogowie przegrywali, ale nie poddawali się i mimo zmęczenia, wyczerpania, to walczyli dalej w imię swojej ojczyzny. Nie mogli pozwolić na to, aby jakieś nędzne kreatury przejęły władzę nad ich światem.

Hel przybyła w samą porę. Potrzebowali kogoś, kto zasili ich szeregi i pomoże walczyć. Szczególnie, że Hel była jednym z najlepszych wojowników. Raz udało jej się nawet pokonać wielkiego Thora, gdy ten zaczął jej dokuczać i wkurzył ją. Wówczas w oczach innych bogów zyskała szacunek i prestiż. Jako nieliczna z wielu kobiet.

Bogini pozbywała się kreatur, jakby zamiatała podłogę. Szło jej szybko i bez większych problemów. Ale problemy miały się dopiero zacząć.

Niespodziewanie na pomoc stworom zjawiły się olbrzymy. Hel przeklęła pod nosem. Te podstępne kreatury przeszły na stronę bestii. Mogła się tego spodziewać, oni tylko czekają aż Asgard upadnie. Już długo mieli na pieńku z nimi, a ich konflikt podsycił jeszcze Loki.

Nikt już nie dawał sobie rady. Olbrzymy szły jak wielkie tarany, zabijając bogów lub co najmniej kopiąc ich trzydzieści metrów dalej. Bogini zaświatów opadły ręce. Nie miała pojęcia, co takiego robić. Sama nie da sobie rady. Na jej oczach olbrzymy zgniotły kilka strażników, kopnęły Thora, a także Lokiego.

Tego było za wiele. Nie mogła dłużej patrzeć, jak jacyś intruzi zagarniają ich ziemię i napastują jej rodzinę.

- Dobra! Wygrałeś! Zostanę twoją żoną...

- Nie sądziłem, że to tyle potrwa - Hades niespodziewanie pojawił się za jej plecami.

Kobieta odwróciła się, zupełnie nie rozumiejąc, skąd on się tam wziął. Była pewna, że nikogo za nią nie było.

- Ale jak ty... przecież cię tu...

- Potrafię się teleportować, inny świat to też nie jest dla mnie przeszkoda - odpowiedział spokojnie.

- Dobra, mniejsza. Pomóż nam! - była już zdesperowana, chciała jak najszybciej to zakończyć.

- Zostaniesz moją żoną? - musiał mieć pewność, co do jej decyzji.

- Tak, tak! Tylko pomóż, jak najszybciej!

- A więc proszę bardzo.

Hades zrobił gwałtowny krok w jej stronę. Jego ręka owinęła się dookoła talii Hel i przyciągnęła ją do mężczyzny. Nachylił się nad nią i złączył ich usta w pocałunku, który miał przypieczętować ich decyzję o małżeństwie. Kobieta była w niemałym szoku. Jeszcze nigdy się nie całowała, a tak nagły ruch z jego strony zupełnie wybił ją z logicznego myślenia. Już miała go odepchnąć, ale przypomniała sobie, że przecież teraz jest jego narzeczoną i nie może. Niepewnie oddała pocałunek. Usta Hadesa nie były zaborcze. Całował delikatnie, ale z pasją. Kiedy jego narzeczona oddała pocałunek, uśmiechnął się zwycięsko w duchu.

Podczas ich pocałunku, druga ręka Hadesa zaczęła wywijać w powietrzu bliżej nieokreślone kształty. Z jego dłoni zaczął wydobywać się czarny dym. Nie musiał patrzeć na to, co robi. Znał te znaki na pamięć, więc teraz mógł w spokoju skupić się na zarumienionej piękności w jego objęciach.

Wreszcie ją puścił. Usta Hel były opuchnięte od intensywnego pocałunku. Była na twarzy zarumieniona i dyszała. Hades wyprostował się dumnie i uśmiechnął zwycięsko.

Kobieta spojrzała na pole walki. Nie było ani jednego wroga. Szeroko otworzyła oczy. Nikt nie mógł sobie z nimi poradzić, walczyli wszyscy bogowie z całego Asgardu, a on - jeden, grecki bóg - zrobił to, dosłownie machnięciem ręki! To było coś niemożliwego.

Odwróciła się z powrotem w jego stronę.

- Jak tyś to zrobił? - wyszeptała, ale zdawał sobie sprawę, że ją słyszy.

- Normalnie.

Odpowiedział to takim tonem, jakby robienie takich rzeczy było u niego na porządku dziennym.

- Hel!

Usłyszeli czyjś głos. Po chwili zobaczyli jego właściciela. Niebieskooki blondyn zmierzał w ich stronę i machał. Hel uśmiechnęła się szeroko i wybiegła do niego. Spotkali się w połowie drogi, gdzie kobieta wpadła prosto w ramiona mężczyzny. Ten bez problemu podniósł ją i zaczął się z nią kręcić dookoła. Oboje śmiali się i byli szczęśliwi.

Tą chwilę radości przerwało im znaczące chrząknięcie. Blondyn postawił Hel, oboje przestali się śmiać. Grek spojrzał na swoją narzeczoną.

- Kim on jest?

- To Loki. Bóg kłamstw i intryg.

Hades złapał Hel za łokieć i przybliżył do siebie.

- Miałem na myśli wasze relacje.

- Hel? Masz mi coś do powiedzenia? - odezwał się Loki.

Kobieta wyrwała się z objęć białowłosego boga i stanęła na środku między obydwoma.

- Tak, to jest nasza pomoc. Hades, grecki bóg świata umarłych. Dzięki niemu te potwory zniknęły.

- Razem z tobą. Załatwiałaś wszystkich w drobny mak, potem zniknęłaś i wtedy zniknęły potwory - dopowiedział Loki.

- To jego zasługa - wskazała głową Greka.

- W imieniu całego Asgardu, dziękuję ci - Loki ukłonił się teatralnie.

- Hel, nie odpowiedziałaś na moje pytanie - dopominał się bożek.

- Loki to mój ojciec - odezwała się.

Pomoc HadesaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz