Surrender (DO 10 ROZDZIAŁU)

11K 361 886
                                    

Tytuł: „Surrender" .net/s/7241394/1/

Autor: Paimpont

Tłumaczenie: zimerman1407

AN: Ta historia nie przyniosła autorowi i tłumaczowi nic oprócz osobistej satysfakcji. Wszystkie miejsca i postaci należą do J. K. R.

Od tłumacza: Postanowiłem zachować oryginalny tytuł – „Poddanie się" brzmiałoby raczej głupio.

Ostrzeżenie: To jest historia o Harrym i Voldemorcie, może zawierać slash w późniejszych rozdziałach. Czytasz na własną odpowiedzialność.

Rozdział I

List do Czarnego Pana

Deszcz uderzał cicho o szybę. Małe srebrne krople spadały na szkło i zmieniały się w półprzezroczyste strużki wody. Harry wyciągnął rękę i śledził płynący po szybie deszcz. Jego palce zostawiły na szybie smugi, zacierając obraz świata na zewnątrz.

Harry westchnął i oderwał spojrzenie od deszczu. Czytał ponownie list; ostatni, jaki napisał:

Do Czarnego Pana

Jestem zmęczony walką z Tobą. Nie mogę tak dłużej żyć. Piszę, by poinformować Cię o mojej bezwarunkowej kapitulacji. Znajdziesz mnie idącego w dół Wisteria Lane w Little Whinging jutro w południe, z dala od zaklęć ochronnych otaczających dom mojego wuja i ciotki. Przybędę sam i bez broni. Proszę, zabij mnie i szybko i miłosiernie.

Z poważaniem,

Harry Potter

Harry odetchnął ciężko. Potem spojrzał na śnieżnobiałą sowę, siedzącą na parapecie. Pogładził miękkie białe pióra, a następnie zwinął list i przywiązał do nogi ptaka niepewną ręką. "Proszę ... proszę zanieś list do Lorda Voldemorta, Hedwigo."

Sowa odwróciła się niechętnie. Pchnęła delikatnie skroń Harry'ego, a jej dziób stał się czerwony.

Harry rękawem otarł zeskorupiałą krew z dziobu ptaka. „Och, przepraszam za to. Wuj Vernon był ostatnio gorszy niż zwykle... Proszę, Hedwigo." Harry ponownie pogłaskał jej pióra. „Idź teraz. To będzie ostatnia rzecz, o jaką cię poproszę. Ja... Nie mogę dłużej tego znieść. Nie po tym, co spotkało Syriusza."

Otworzył okno i mocno pchnął niechętnego ptaka w deszcz. Przez chwilę stał w milczeniu, patrząc, jak Hedwiga znika w mglistej dali. Potem usiadł na łóżku i czekał.

Wisteria Lane była cicha. Deszcz zmienił się w niewielkie zachmurzenie, a rzędy czystych domów były uwieńczone delikatną mgiełką, która użyczyła nieziemskiego charakteru tej zwykłej podmiejskiej ulicy. Słodki zapach lawendy i malwy mieszał się z zapachem ziemi i deszczu. W głębokiej ciszy opustoszałej ulicy bladofioletowe kaskady glicynii opadające ponad murami ogrodów i zawirowania mgły i babiego lata nadały znajomemu przecież widokowi prawie magiczny urok. Do południa zostało pięć minut, ale Czarnego Pana nigdzie nie było widać. Harry spojrzał w górę i w dół ulicy. Jakiś mugol siedział na ławce, czytając gazetę, a szaro – biały kot spacerował beztrosko chodnikiem, lecz poza nimi nie było tu nikogo.

Harry czekał. Sekundy wlokły się bez końca.

Nic.

Pięć minut po południu. Dlaczego Voldemort nie nachodzi?

Harry zamrugał niepewnie do człowieka na ławce. Był to zupełnie zwyczajny mężczyzna w szarym garniturze. Jego włosy były ciemne; miał przyjemną, raczej nijaka twarz. Mężczyzna podniósł głowę znad gazety i nieznacznie uśmiechnął się do Harry'ego.

Surrender | Harry PotterOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz