Reszta lekcji minęła mi na rozmyślaniu o tej czwórce ze stołówki. Chciałem się dowiedzieć, czy to o mnie skierowane były te słowa: ,,to on'', i co to mogło znaczyć.
Czekałem na koniec lekcji z utęsknieniem, chociaż wiedziałem, że pierwsze dni w nowym domu mogą być trudne.
Po matematyce miałem iść do domu, szedłem korytarzem w stronę szatni, lecz zatrzymałem się, ponieważ usłyszałem cichy szept:
- To na pewno on ... - po głosie rozpoznałem, że to dziewczyna, nie byłem pewien, ale myślałem, że to ta dziewczyna, którą usłyszałem na stołówce.
Wychyliłem się zza ściany i zobaczyłem ich. Dziewczyna z lekko falowanymi włosami stała w środku całej czwórki, oparta głową o ramię tego chłopaka, ze śniadą cerą. Mówiła rozstrzęsionym głosem, cicho, ale udało mi się usłyszeć:
- ... Czuję, że to on, to musi być on, rozumiesz Jacob?
- Nie możesz być tego pewna. Przyznaję, że kiedy go zobaczyłem, też tak pomyślałem. Nie możemy nic zrobić, dopóki nie będziemy mieć pewności. - powiedział Jacob.
- Będziemy musieli go zbadać. Imie się zgadza, pozatym jest zbyt piękny jak na człowieka. Na pewno musimy się czegoś o nim dowiedzieć, tylko tak, aby o był niczego nie świadomy.
- Tato, ale jeśli to nasz syn, to nie zostawię tego. James zamieszka z nami, prawda ?
To co usłyszałem, sprawiło, że mnie zamurowało. Cofnąłem się trochę i odbiegłem do szatni.
Postanowiłem, że będę udawał, że nic nie usłyszałem. Ubrałem kurtkę, sprawdziłem, czy niczego nie zapomniałem i udałem się do domu. Kiedy doszedłem, na podjeździe stał już samochód pana Jones'a. Wszedłem do środka, przywitałem się, zjadłem obiad, podziękowałem i poszedłem do siebie.
Postanowiłem zabrać się do zadań.
Byłem już przy zadaniu z biologii, kiedy ktoś zapukał do drzwi.
- Proszę - powiedziałem.
Do pokoju weszła pani Jones, uśmiechnęła się do mnie, odwzajemniłem uśmiech i zapytałem:
- O co chodzi?
- Mógłbyś zejść na dół, chcieliśmy z tobą porozmawiać.
- Oczywiście, już idę.
Poskładałem książki i zszedłem na dół. W salonie siedział już pan Jones. Usiadłem obok pani Jones i zapytałem:
- Czy zrobiłem coś nie tak?
- Nie, skądże?
- Więc o czym chcą państwo ze mną rozmawiać?
- Wiemy, że boisz się pobierania krwi, ale rozmawialiśmy dziś z doktorem Cullenem, jest lekarzem, powiedział, że to badanie jest konieczne.Może, nie tyle, że się boję, ale krew dziwnie na mnie działa, od zawsze miałem problemy z utrzymaniem nerwów podczas gdy byłem blisko krwi. Nie tylko dlatego się zgodziłem, chciałem też spotkać się z doktorem Cullenem, którego dawno nie widziałem.
Byliśmy już w korytarzu szpitalnym, w drodze do gabinetu doktora, kiedy on sam wyszedł naprzeciw nas.
- Dzień dobry państwo Jones, witaj James, znowu się spotykamy.
Uśmiechnął się do mnie, a ja odpowiedziałem mu tym samym.
- Dzień dobry, doktorze. - powiedzieli moi rodzice.
- Dzień dobry panie doktorze. - powiedziałem.
Podczas pobierania krwi przez cały patrzyłem się na probówkę, powoli napełniającą czerwonym płynem. Zapach krwii doprowadzał mnie do szaleństwa.
Widząc moją mine, doktor zamknął probówkę i przyłożył mi watę do ręki.
- To wszystko, dziękuję za przyjście.
Kierowaliśmy się już do wyjścia, kiedy doktor zapytał:
- James, moje dzieci są w twoim wieku, może byś zechciał przyjść do nas jutro, i tak nie idziecie jutro do szkoły.
- Jeśli moi rodzice się zgodzą, to bardzo chętnie.
- Nie ma problemu, możesz pójść. - powiedział pan Jones.
- To może wyjdziesz przed swój dom, o godzinie 10:00, przyjadę po ciebie.
- Dobrze. - powiedziałem.
Pojechaliśmy do domu, zjadłem kolację i poszedłem pod prysznic.
Szybko się umyłem, po czym poszedłem do łóżka.
Obudziłem się o 8:30, wstałem, ubrałem się, zjadłem śniadanie. Była godzina 9:45, postanowiłem, że ostatnie kilka minut, poczekam na zewnątrz.
Doktor Cullen przyjechał srebrnym Volvo, które widziałem poprzedniego dnia na podjeździe szpitalnym.
- Dzień dobry doktorze.
- Część James, możesz mi mówić Carlislse.
- Dobrze doktorze.
Zaśmiał się.
Po drodze pytał o to, czy podoba mi się nowa szkoła, jak się czuję w nowej rodzinie.
Kiedy dojechaliśmy, byłem zachwycony domem doktora.
Był wielki, duże okna, pełen światła i przestrzeni.
Zaparkował na drodze. Zaprowadził mnie do drzwi, kiedy weszliśmy, przedstawił mi swoją żonę Esme i oboje zaprowadzili mnie na górę.
Osoby, które siedziały na kanapie, sprawiły, że byłem bardzo zaskoczony. Siedziała tam ta czwórka, którą widziałem na stołówce, a której później rozmowę podsłuchałem.
- Dzień dobry. - powiedziałem.
- Cześć, James. - powiedziała dziewczyna z lekko falowanymi włosami, kiedy wszedłem od razu wstała.
- Cześć. - powiedział Jacob.
- Witaj James - jednocześnie powiedzieli, chłopak z kasztanowymi włosami i jego dziewczyna.
- James, jeszcze za nim porozmawiacie, muszę zrobić jeszcze jedno badanie, które robiłem też dziś Jacobowi i Renesme. Tutaj wskazał na chłopaka ze śniadą cerą i dziewczyne z lekko falowanymi włosami. Oboje przyjaźnie na mnie popatrzyli. Właściwie, to to było coś innego niż przyjazny wzrok, reszta patrzyła na mnie przyjaźnie, a oni z dziwnym ciepłem, ich wzrok napawał mnie szczęściem.
- Spokojnie, to będzie badanie na ślinę, włóż to do buzi. - powiedział Carlisle i podał mi patyczek z gąbką.
Po minucie, doktor kazał mi wyciągnąć patyczek, wziął go i zniknął w jakimś pokoju.
Po dziesięciu minutach, wrócił z lekkim uśmiechem, podszedł do Renesme i skinął głową.
Ona rozpromieniła się, podeszła do mnie i powiedziała:
- Mój..., Mój syn.
Powiedziała to i po prostu zarzuciła mi ręce na szyję.
Jacob, podszedł do mnie poklepał mnie po plecach i powiedział:
- Witaj w domu, synu.---------------------------------------------------------------------------------&-------&---------------
Zobaczymy xd.
Aha, byłbym zapomniał, proszę o wejście na profil mojej koleżanki :
,,Eadlyn Shreave'' (your_nice_girl), i o przeczytanie jej opowiadania: ,,skrzydła'' i o komentarz i ocenę.
YOU ARE READING
Syn Zmierzchu
VampireKontynuacja historii wampirzej rodziny okiem syna Renesme i Jacoba.