Rozdział drugi

118 10 5
                                    

Brunetka stała w jakimś mrocznym lesie. Co dziwne, obok niego stał Hogwart, tyle, że nie wyglądał jak ten Hogwart. Był zniszczony, a już z daleka można było słyszeć krzyki rozpaczy. Mówiąc inaczej, wyglądało tam okropnie. Wtem Ashley usłyszała głos. Straszny, cieńki głos, po którym miała ciarki na plecach.

- Wybrałeś jedyną słuszną decyzję. Dzięki tobie już nikt nie zginie. Avada Kedavra! - piwnooka zamarła, słysząc tę straszną klątwę.

- Nie! Harry! - Ten głos wydał jej się dziwnie znajomy. Chwila... Harry? Harry Potter? Zginął?

- Tak Ash. Już nic na to nie poradzisz... przeznaczenia nie da się zmienić. On UMRZE. - Ten ostatni wyraz powtarzał się w kółko. Carter próbowała go zagłuszyć, ale nic nie pomagało. W końcu wszystko zrobiło się czarne. Koszmar się zakończył. Na razie.

- Ashley, Ash... pani Pomfrey! Ona się budzi! - Dziewczyna prawie niczego nie zrozumiała z tych słów. Jednak po chwili zaczęła sobie przypominać. Hogwart, Ceremonia Przydziału, jej wizja... A ten głos na pewno należał do jej brata.

- Connor - szepnęła ledwo słyszalnie Krukonka. Dopiero teraz nastolatka mogła otworzyć oczy i zobaczyć swojego brata, który wpatrywał się w nią ze zmartwioną twarzą.

- Ashley, jak się czujesz? -zapytał brunet.

- Bywało gorzej - odparła dziewczyna, próbując się uśmiechnąć. - Co się stało?

- Zemdlałaś akurat chwilę po tym, jak zostałaś Krukonką. Próbowali cię obudzić, ale wtedy przyszła nauczycielka wróżbiarstwa, Trelawney. Zaczęła gadać coś o tym, że nie można cię budzić, bo coś tam. Nie słyszałem. I jeszcze coś. Te twoje nowe przyjaciółki, chyba Ginny i Luna, czekają przed drzwiami. Wpuścić je? - spytał Carter.

- Jasne - powiedziała piwnooka. Nagle do Skrzydła Szpitalnego wpadły dziewczyny. Zaczęły przytulać nastolatkę.

- Nigdy więcej nie rób czegoś takiego - rzekła z powagą ruda.

- Nawet nie wiesz, jak się przestraszyłyśmy - dodała Lovegood.

- Przepraszam, ale to nie moja wina. A tak przy okazji, w jakim domu jesteście? - spytała zaciekawiona Ash.

- Ja jestem w Gryffindorze - odparła Ginny.

- A ja w Ravenclawie, mamy wspólne dormitorium - wyjaśniła blondynka. - I za czterdzieści minut mamy pierwszą lekcję.

- A jaką? - zapytała brunetka.

- Latanie - odparła dziewczyna. - Niestety ze Ślizgonami.

- Bracia mówili mi, że nie warto się z nimi zadawać. Są wredni i potrafią wykorzystać człowieka - rzekła Weasley.

- Czy do tych wrednych zalicza się Draco Malfoy? - spytała zaciekawiona Carter.

- Szczególnie Malfoy - odparła ruda z naciskiem na pierwsze słowo.

- Cześć maluchy! - Do Skrzydła Szpitalnego wparował Fred oraz George.

- Jak się czujesz? - George zwrócił się do brunetki.

- Dobrze - powiedziała Ashley z uśmiechem. - A wy nie jesteście na lekcjach?

- Nie. Zaczynamy za jakieś pół godziny - rzekł Fred.

- Pani Pomfrey, czy ja będę mogła dzisiaj iść na lekcje? - zapytała piwnooka.

- Jeśli czujesz się dobrze, możesz iść - powiedziała pielęgniarka.

- Super. A czy mogę wyjść już teraz? Proszę! - Ashley zrobiła w jej stronę maślane oczka.

- No dobrze. Jednak gdyby coś się stało, masz tutaj przyjść - mruknęła kobieta.

Sekret KrukonkiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz