[Armin x Reader] - "Śpiący Książę"

1.8K 132 36
                                    

*Reader*

Ten jeden dzień, utkwiony w mojej pamięci.
Powiedziałabym nawet, że brutalnie wyryty jak dłutem w kamieniu.
Widzę jak przez mgłę...
Słyszę jakbym była pod wodą...

Krzyki, jęki konających przyjaciół, z którymi jeszcze tego poranka jadłam chleb, rozmawiałam, salutowałam obiecując bezpieczny powrót.

Widok jak z piekła, przelewające się cierpienie i posoka.
Myśleliśmy, że damy radę, że ta grupka tytanów nie jest dla nas problemem...

Myliliśmy się...
Tak cholernie się pomyliliśmy...


Armin!

Armin, słyszysz mnie!?

Proszę, odezwij się!

Armin!

Armin!!!

Proszę cię...

Nie odchodź...

Ar-min...

Spójrz na mnie...

Nie zostawiaj mnie samej...

*Reader*

Obudziłam się cała zalana potem i łzami. Chwyciłam twarz w swoje dłonie spazmatycznie nabierając powietrza ustami. Usiadłam na łóżku i cicho łkając, oplotłam ręce wokół kolan. Po chwili jednak wstałam z łóżka, założyłam buty na nogi i wyszłam z pokoju.

Przemierzałam korytarz. Krok po kroku, ospale stawiłam stopy na kamiennej posadzce. Spotykałam się z współczującymi spojrzeniami innych zwiadowców. Przeszywały mnie na wylot, sprawiając, że chciałam wybuchnąć płaczem. Dusiłam to wszystko w sobie, chociaż nie byłam pewna jak długo wytrzymam.

Wszyscy wiedzieli...

Wszyscy współczuli...

Nagle podeszła do mnie Petra. Chwyciła mnie pod ramię i przemierzała ze mną korytarz.
- Szpitalne skrzydło? - zapytała, gdy przeszłyśmy kawałek korytarza.
- Tak... - westchnęłam cichym, zachrypniętym głosem.
- Byłaś u niego godzinę temu. Miałaś się wyspać. Wykańczasz się. - mówiła zatroskanym tonem.
- Nie mogę zasnąć. Koszmary mnie ciągle budzą.
- Nie powinnaś tyle u niego siedzieć. To wcale nie sprawi, że poczujesz się lepiej.
- Nie mów tak... Jeśli umrze... - zaczęłam, a łzy popłynęły po moich policzkach. - Jeśli umrze, chcę przy nim być... Do samego końca.

Dotarłyśmy na skrzydło szpitalne. Stanęłam przed drzwiami do pomieszczenia.
- Muszę iść do Levi'a. Poradzisz sobie? - zapytała Petra puszczając moją rękę.
- Jasne, mozesz iść... - odpowiedziałam, a dziewczyna odeszła, posyłając mi uśmiech, którego nie byłam w stanie odwzajemnić.

Chwyciłam za klamkę i weszłam do środka. Moim oczom ukazał się Armin, bezwładnie leżący na łóżku, pogrążony w śpiączce, z zabandażowaną głową. Obok łóżka, na stołku siedział Eren. Opierał się ciałem o łóżko Armina. Najwyraźniej spał, bo gdy stuknęłam drzwiami, nie zareagował. A może już po prostu nie miał siły podnosić się i sprawdzać kto to.

Podeszłam do łóżka i pochyliłam się nad moim śpiącym księciem. Wyglądał niewinnie... Jak zawsze. Jego wyraz twarzy nie wskazywał na jakiekolwiek zaniepokojenie, strach, czy ból. Drżącą ręką przeczesałam jego blond kosmyki. Tak bardzo chciałam chociaż jeden raz spojrzeć w te przejrzyście błękitne tęczówki. Złożyłam delikatny pocałunek na jego czole. Tak delikatny, jakby zaraz miał się rozkruszyć.

- [T.I], czemu tu jesteś? Miałaś odpocząć? - zapytał z wyrzutem Eren, który właśnie się przebudził. Na jego twarzy malowało się zmęczenie. Podkrążone i zaczerwienione oczy. Płakał. Jak my wszyscy...
- Nie mogę spać... - wydukałam siadając na łóżku.
- Oddycha... - westchnął Eren.
- To dobrze. - odpowiedziałam, gładząc Armina po klatce piersiowej. Czułam jak unosi się i opada w równym tempie.

W pewnym momencie poczułam, że jego klatka piersiowa przestała się poruszać. Zerwałam się na równe nogi, a serce podskoczyło mi do gardła.
- Eren! Eren on przestał oddychać! - krzyczałam, dławiąc się łzami.

Eren próbował coś zrobić, pomóc mu. Na próżno.

Odszedł...

Tak spokojnie...

Bez bólu...

Jako zwiadowca...

przyjaciel

chłopak...

Jako ktoś, kogo kochałam najmocniej na świecie...

-----

Heej! ❤ Mam nadzieję, że się podobało ;3

Autorka płakała jak pisała 💔

Do next'a kochane! ^^

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Jan 27, 2017 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

*SnK* ~ [One-Shoty]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz