Ulica

819 46 4
                                    

!Scroll down for the English version!

[PL]

John wpadł przez drzwi do głównego pokoju.

- Pani Hudson! Widziała pani Sherlocka? - krzyknął John przeszukując wszystkie pomieszczenia po raz trzeci.

- Powiedział, że wychodzi na spacer! - krzyknęła z dołu pani Hudson.

- A powiedział gdzie? - John szybko zbiegł ze schodów i nałożył swoją kurtkę.

- Nie, ale domyślam się gdzie może być.

- Ja chyba też. - wybiegł z domu i pobiegł na tył kamienicy.

Po minucie doszedł do zaułka, gdzie roiło się od bezdomnych i meneli.

- Gdzie on jest? - chciał już zapytać jednego z meneli, ale zrezygnował ze względu na nietrzeźwość i odór.

Nadal rozglądał się po najciemniejszych zaułkach, gdzie zwykle znajdował Sherlocka. Lecz tym razem się nie powiodło. Postanowił do niego zadzwonić, bo ostatnio był bardzo uzależniony od tweetowania, więc musiał zabrać ze sobą telefon. Zadzwonił i po chwili usłyszał charakterystyczny dzwonek telefonu. Rozejrzał się, a jego oczy stanęły na siedzącej postaci w samym rogu uliczki. Była skulona i wydawała się płakać. John natychmiast ruszył w jej kierunku. Gdy do niej dotarł, postać podniosła twarz, a Watson zobaczył płaczącego Sherlocka, który odwrócił po sekundzie głowę.

- "Nie chcę, żeby John zobaczył, że płaczę."

- Sherlock. Spójrz mi w oczy i powiedz, dlaczego ciągle się chowasz.

- Nie. - Sherlock nadal nie odwracał głowy.

- Przecież wiesz, że mogę Ci pomóc.

- Nie. Nie możesz. "Nie chcę cię w to mieszać".

- Wiem, że Sherlock Holmes nie potrzebuje niczyjej pomocy. Ale jednak ja chcę Ci pomóc, ponieważ masz problem. Przyjaciele są od tego, by sobie pomagać. Jestem twoim jedynym przyjacielem, chcę Ci pomóc, więc przestań być egoistycznym dupkiem, który myśli, że w każdej sytuacji poradzi sobie sam i daj sobie pomóc! - John złapał Sherlocka za kołnierz.

- Nie pomagaj mi. "Chyba zobaczył łzy..."

John mocniej złapał za kołnierz Sherlocka.

- Jeszcze będziesz mi za to dziękował. - John złapał z całych sił rękę Sherlocka i pociągnął go w stronę domu.

- Nie! Puszczaj! - Sherlock próbował się wyrwać, ale uścisk lekarza-żołnierza był zbyt mocny.

Baker Street 221B

- Siadaj! - John wepchnął Sherlocka w fotel i sam usiadł w drugim na przeciwko detektywa.

Sherlock założył nogę na nogę i skrzyżował ręce na piersi.

- Powiesz mi, dlaczego znowu się schowałeś?

- Nie. "Nie mam zamiaru mu wszystkiego tłumaczyć."

- Nie? No to zagrajmy w grę. - John nachylił się do przodu, a Sherlock spojrzał na niego złym wzrokiem. - Jeśli nie powiesz mi, co się dzieje, to zaproszę tu Mycrofta, który sam cię o to zapyta.

- Nie ośmielisz się...

John wstał z fotela i wyjął z kieszeni telefon.

Johnlock - Pomogę Ci.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz