Threepowerka

6 0 0
                                    


Zawsze sądziłam, że jestem normalna. Normalna mama, normalny tata. Normalny dom, pies, ogród. Oczywiście do czasu...

Gdy skończyłam 8 lat pojawiły się pierwsze oznaki "nienormalności". Bo czy normalne jest, że 8. letnia dziewczynka zaczyna w głowie słyszeć szepty, głosy? Nigdy nie były wyraźnie, pokazywały bardziej emocje niż zdania, ale coś tam z nich rozumiałam. Najdziwniejsze było to, że to co słyszałam w mojej małej główce pasowało akurat do osób, które spotkałam w szkole, na ulicy, w sklepie. Bardzo mi to przeszkadzało, zaczynałam wariować, rodzice nie wiedzieli co się ze mną dzieje. Bo nie zwariowałam na tyle, żeby im to powiedzieć. Nikt o tym nie wiedział, nawet moja przyjaciółka Julia. Nikt.

Po pewnym czasie zrozumiałam, że posiadam pewna moc. Odczytywałam emocje ludzi. I nie widziałam tu żadnych kolorów, tak jak jest to opisywane w większości książek, po prostu czułam je. Wiedziałam, kiedy mama jest za coś obrażona na tatę, mimo, że wcale tego nie okazywała. Wiedziałam, że Julka czegoś chce, zanim mi o tym powiedziała. Ich energia tak emanowała z nich, że po prostu ją przechwytywałam i rejestrowałam. Słowa "Skąd wiesz?" były codziennością, słyszałam je po kilka razy dziennie. W końcu przyzwyczaiłam się do mojej mocy. Pragnęłam zrobić z niej użytek, lecz rzadko miałam ku temu okazję.

Szukałam też podobnych ludzi. W bibliotece, internecie szukałam różnych dziwnych przypadłości, ale żadna nie pasowała do mojej. Obserwowałam ludzi, ale nic nie zauważyłam. W końcu doszłam do wniosku, że jestem jedyną taką osobą i pogodziłam się z tym.

Ale gdy skończyłam 10 lat życie znowu mnie zdziwiło. Odkryłam u siebie kolejną moc. Tym razem szybciej ją wychwyciłam, zrozumiałam i nazwałam. Przewidywałam przyszłość.

Śmieszne, prawda? Ale nie byłam jasnowidzem. Potrafiłam przewidzieć to, co stanie się w ciągu minuty. Bardzo przydatne, nie sądzicie? Wiedziałam, że za chwilę talerz spadnie na ziemię, więc go odsuwałam. Ale pewnego razu udało mi się uratować dziecko przed pędzącym samochodem.

I znowu, gdy zaczęłam się przyzwyczajać do samej siebie, pojawiły się kolejne znaki "inności". Bo gdy miałam 13 lat usłyszałam co mówi... kwiatek. Zaczekaj jeszcze chwilę z wybuchem śmiechu, daj mi to wytłumaczyć, choć to nie jest proste, gdyż nie słyszałam, tak jak we wcześniejszym przypadku, słów wypowiedzianych wprost. Wiedziałam, że ta stokrotka ma mi coś do przekazania, choć w tym przypadku była to informacja, w którą stronę pobiegł mój uciekający pies. Teraz możesz już się śmiać z tej stokrotki, ale pomyśl ile później informacji mogłam uzyskać od starego dębu, gdy wykonywałam swoje misje.

Nazwałam się po prostu "threepowerką". Banalne, nie? Ale potrzebowałam czegoś na szybko, a to mi akurat pasowało. "Three" jako 3, "power" moc. Nie wiem po co Ci to tłumaczę, w obecnych czasach pewnie pięciolatek by to rozszyfrował.

Więc znowu czekałam na jakiś "znak inności". Lecz gdy miałam 14 lat nic się nie pojawiło. Gdy skończyłam piętnastkę także (w głębi duszy) się rozczarowałam. W wieku 17. lat, gdy właśnie wtedy zmieniło się wszystko, jedna rzecz pozostała bez zmian. Ciągle byłam THREEpowerką.

Ołowiana LalkaWhere stories live. Discover now