Zanim przejdziemy do opowiadania chciałbym odpowiedzieć na pewno pytanie, które nasunęło się od razu: Dlaczego rozpoczynam od czwartej części? Ponieważ jest to swego rodzaju remake mojego starego opowiadania, które jakościowo jest straszne i szkoda o nim pisać, a zbytnio nie chciało mi się przedstawiać samych początków. Jednakowoż w tej i następnej części zostanie zawarte chociaż część backstory. Taką mam nadzieję. Ponadto nie oczekujcie, że po drugiej części nastąpi szybko jakiś kolejny wpis ze względu na takie sobie chęci i obowiązki. Dlatego dam jeszcze u dołu kilka takich mocno suchych danych o protagoniście i będziemy mogli ruszać
Imię i nazwisko: Christopher Danley
Wiek: 27 lat (8 Października 1986)
Wzrost: 173 cm
waga: 61 Kg
wygląd: średnie blond włosy, szczupły, podłużna twarz, krótki nos niebieskie oczy, ostre rysy twarzy, wąskie usta.
Miejsce zamieszkania: Salt Lake City (Utah)
Samochód: Ford Mondeo ST220 (3.0 Duratec V6 226 KM, ulepszony do 276 KM: sportowy wydech, filtr powietrza, układ dolotowy K&N, przepustnica z 4.6 Modular V8 Forda i zmienione ECU; sportowe opony Bridgestone, amortyzatory i sprężyny Blistena; aluminiowe koło zamachowe Fidanzy.
13 marca 2014 r.
Tego dnia chyba nie będę pamiętał zbyt dobrze. Gdzieś przed południem przyjechał do nas bogaty klient w Astonie DB9. Skarżył się na nierówną pracę silnika. Nie będę już mówił o co dokładnie chodziło, ale całą resztę dnia spędziłem na naprawianiu usterek, klnąc pod nosem na ciężki dostęp do silnika. Zostałem trochę dłużej w robocie ale się w końcu udało się naprawić awarię i mogłem z czystym sumieniem wrócić do domu. W drodze zadzwonił telefon. Pierwsza myśl - pewnie znowu Todd chce mnie wyciągnąć na wyścig, ale jak tylko go wyciągnąłem owa myśl okazała się błędna. Dzwonił Steven. Od czasu pojedynku na drodze stanowej 190 widzieliśmy się tylko raz, a to było miesiąc temu. Zaciekawiony odebrałem.
- No co jest? - Zacząłem rozmowę
- Musimy pogadać Steve - w słuchawce rozbrzmiał jego głos - spotkamy się w pubie obok pola golfowego Medowbrook.
- Dobra, zaraz tam będę tylko odstawie samochód - odpowiedziałem.
- Ok świetnie - po czym się rozłączył. Dojechałem do domu i poszedłem już na piechtę do pubu, zastanawiając się o co mu chodzi. Nie minęło dużo czasu zanim do niego doszedłem (wszak od mojego domu dzieli go ledwie kilkaset metrów) i ujrzałem na parkingu białego Lancera Evo VI Steve'a. Sam lokal przypominał w dużym stopniu te puby z Wielkiej Brytanii. W dużym uproszczeniu: drewno, brąz, jeszcze raz drewno i jeszcze na dokładkę trofea łowieckie na ścianach. Na wprost od wejścia znajdowała się długa na niemalże całe pomieszczenie lada przy której stały wysokie stołki, a za nią różnego rodzaju alkohole, ale przede wszystkim piwo. Z boku, przy oknach było natomiast parę stolików, a przy jednym siedział już Steve z kuflem piwa. Ja też zamówiłem sobie porcje złocistego trunku i dosiadłem się do niego.
- Siema, więc o co chodzi? - Zacząłem rozmowę.
- Cześć, zanim zaczniemy muszę się o coś zapytać. Mówi ci może nazwa GT Bandits? - Będąc szczerym ta kiczowato brzmiąca nazwa nigdy mi się o uszy nie obiła, ale chyba coś ma to wspólnego z nielegalnymi wyścigami. Ale postanowiłem się spytać dla potwierdzenia tej tezy.
- Nie, nie siedzę w tym tak głęboko jak ty. A co to jest?
- GT Bandits to w sporym uproszczeniu niezbyt legalna organizacja organizująca nielegalne wyścigi na terenie Nevady, Arizony i od święta Idaho. Z rozmachem. Kiedyś także i Utah, ale po obławie policyjnej mającej miejsce 2 lata wcześniej już tam się nie ścigają. Wiem, bo sam w niej brałem udział. - I wtedy twarz Steve'a jakoś tak posmutniała. Chyba nie chciał do tego wydarzenia wracać. Jednakże znów się zapytałem. Zbyt zżerała mnie ciekawość.
- Złapali cię?
- Tak... Jeśli chcesz, to mogę ci opowiedzieć jak to wyglądało
- W sumie, to czemu nie? - Odpowiedziałem zaciekawiony na jego propozycje.- Pamiętam jakby stało się to wczoraj - zaczął opowiadać - 3 Sierpnia 2012. Słońce, przyjemne ciepło i piątek. Czyż to jest idealna pora na wyścig? Ja i reszta chłopaków z GT Bandits tak właśnie pomyśleliśmy i postanowiliśmy zrobić rundkę z Coppertown do Saratoga Springs nad jeziorem Utah. Puściliśmy wiadomości o wyścigu pocztą pantoflową i zebrała się nas dwunastka. Wszystko się zapowiadało świetnie. Wyścig też, bo już od startu jechałem w łeb w łeb wraz z Corvette walcząc o prowadzenie. Niestety jakimś trafem policja dostała cynk o wyścigu i tuz przed wjazdem na obwodnicę Salt Lake City kilka radiowozów wyjechało jakby znikąd na drogę. Mimo sporego zonka, nawet przez myśl mi nie przeszło dać się złapać. Gwałtownie zahamowałem i odbiłem w prawo starając się uniknąć bliskiego spotkania z wozem policyjnym. W lusterku bocznym zauważyłem białe Audi TT wbite w policyjną Crown Victorię. Był to Matt, jeden z naszych ludzi. Zaraz potem do pościgu włączyły się dwie czarne, nieoznakowane Imprezy WRX.
CZYTASZ
Racing Soul
ActionChristopher Danley - już jako nastolatek pasjonował się szybką jazdą i często jeździł po serpentynach wokół rodzinnego miasta, których w okolicy nie brakowało. Od 2009 roku prowadzi z wujkiem Franklinem warsztat samochodowy w północnym Salt Lake Cit...