Prolog

37 6 2
                                    


Była słaba... Siedziałam na jej łóżku patrząc jak choroba wyniszczyła moją niegdyś pełną energii babcię. Teraz..nawet szklanka wody była dla niej za ciężka. Bałam się. Bałam się, że zostało nam już nie wiele czasu. Spojrzała na mnie i uśmiechnęła się lekko a w kącikach jej oczu pojawiły się zmarszczki. Była silna nawet w obliczy śmierci potrafiła się uśmiechać. Podała mi swoją dłoń, którą chwyciłam od razu i ścisnęłam. Babcia była jedyną osobą, która potrafiła wnieść trochę światła do mojego ciemnego życia pełnego upadków i upokorzeń. Obiecała mi przeprowadzkę do Londynu gdzie będzie mogła wyzdrowieć. Spojrzałam na nią oczami pełnymi łez. Cała drżała...

- Kiara, dziecko... – przerwała żeby wziąć głębszy oddech. Wyglądała jakby każdy najmniejszy ruch sprawiał jej ból – Nie płacz, przecież zawsze będę przy tobie.

Zaśmiałam się w duchu, zabawne, że każdy tak mówi za nim zostawi w naszym życiu przerażającą pustkę.

-Ale... potrzebuję cię- wypłakałam.

- Spokojnie jesteś już dużą dziewczynką, nie potrzebujesz już swojej starej babci – powiedziała posyłają mi pokrzepiający uśmiech.

- Nigdy tak nie mów – powiedziałam stanowczo.

- Skarbie... zanim odejdę przyjmij ode mnie mały podarunek.

Otworzyła prawą dłoń, w której znajdował się mały złoty wisiorek. Był to złoty klucz z małą koroną na górze. Podała mi go a małe diamenciki zabłyszczały w słońcu.

- Jest prze piękny

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

- Jest prze piękny.

- Raczej stary jak świat. – powiedziała ze śmiechem po czym dodała - Pilnuj go jak oka w głowie.

- Dobrze babciu. – patrzyłam na złoty podarunek błyszczący w mojej dłoni.

Uśmiechnęłam się ciepło lecz gdy podniosłam wzrok na babcię, oddech ugrzązł mi w gardle. Miała zamknięte oczy...

Wiedziałam, że to nastąpi lecz i tak ten ból, który nastąpił po jej odejściu uderzył we mnie z taką siłą, że ledwo mogłam wytrzymać. Łzy spływały mi ciurkiem po policzkach a ja nawet nie próbowałam ich wycierać.

Wiedziałam co się teraz stanie, będę musiała wrócić do rodziców którzy mnie nienawidzą i szczerze ze wzajemnością... Mają po mnie przyjechać nazajutrz.

Po spędzeniu całej nocy płacząc. Nie była gotowa na spotkanie z tymi ludźmi. Normalni ludzie myślą, że potwory pojawiają się w nocy moi zjawili się w dzień. Nie miałam siły nawet na płacz więc po wyjściu przed dom po raz ostatni spojrzałam na niego i postarałam się zapisać ten obraz w pamięci. Mały żółty domek na przedmieściach, który był dla mnie schronieniem przez tyle lat. Przez tak długi czas żyłam tam żywiąc nadzieję na lepszą przyszłość. Przez tyle lat żyłam pod ochronną kopułą tylko po to żeby dobrowolnie oddać się w ich ręce. Tak zaczęło się moje piekielne życie pod jednym dachem z tymi... potworami. A w sercu zawsze będę chować moją babcię, bo tylko ona może dać mi nadzieję na lepsze jutro, którą może nigdy nie nadejść...





Mam nadzieje że prolog wam się spodoba i zechcecie być ze mną do końca tej historii. Pozdrawiam cieplutko <3

Ps. W komentarzach proszę o opinie :3

Po drugiej stronie kluczaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz