II

43 1 0
                                    

Z każdym momentem jego uśmiech coraz bardziej mnie fascynował. Teraz wyglądał tak, jakby uważał , że ma na myśli coś dużo bardziej niestosownego niż rola mojego "przewodnika' po szkole. 

- A więc chciałabym byś pomógł mi poznać tę szkołę- powiedziałam- Nie mam zielonego pojęcia jaką mamy teraz lekcje , a co dopiero gdzie ma sie ona odbywać. 

Uśmiech dalej tkwił na jego ustach, chyba spodobało mu się , że może nie zmyłam go od razu i jestem taka... otwarta.  Wyciągnął dłoń w moją stronę, a ja stałam jak słup soli i gapiłam się na jego długie i smukłe palce, które miałam pochwycić swoimi. 

-Jeżeli nie chcesz spóźnić się na plastykę, to podaj swoją śliczną dłoń i nie stój jak posąg, tylko reaguj-  zaśmiał się po czym sam chwycił moją dłoń między swoje palce. Piętro było prawie puste , tylko pod jedną klasą na drugim końcu korytarza siedziała jakaś piętnastka uczniów. 

Zapatrzyłam się na nich kiedy Dominic szarpnął za moją dłoń. Nie potrafiłam złapać równowagi, więc poleciałam na niego jak długa. Złapał mnie kilkanaście centymetrów od ziemi, a nasze twarze dzieliło już jedynie kilka a nie kilkanaście centymetrów. Miał piękne hebanowe oczy i gęste rzęsy unoszące się nad jego oczami niczym pióra. 

-Masz piękne oczy- wypaliłam , zanim zorientowałam się, że nie powinnam mówić takich komplementów chłopakowi, którego nie znam , no ale już tego nie cofne... 

Posniósł mnie na proste nogi i pozbierał książki, które przez ten upadek wyleciały mi z torby. 

- Dziękuje- szepnął koło mojego ucha podając mi książki,które miał dotychczas w dłoniach - Tak na maginesie to powinienem zacząć udzialać ci korki z chodzenia, albo przynajmniej utrzymywania równawagi, bo coś słabo ci to wychodzi. 

-Korepetycje z francuskiego w zamian za naukę utrzymywania równowagi? Brzmi rozsądnie. 

Schowałam ksiażki do torby i energicznym krokiem skierowaliśmy się po schodach na dół w kierunku sali plastycznej. Po chwili blondyn zatrzymał się pod orzechowymi drzwiami z plakietką, na której wytłuszcznymi, czarnymi literami pisało: PLASTYKA, prof.Martin Colluci. Oparł się o ściane koło drzwi i przyglądał mi się dalej swoimi dużymi i jakże pięknymi oczami. 

-Lubisz plastykę? - Zapytał dalej spoglądając na mnie , tym razem tylko skupiając uwagę na moich pofalowanych włosach, które na całe szczęście były juz suche. 

-Tak, chociaż nie mam zbyt wielkiego talentu do rysowania- odpowiedziałam, a chwilkę po tym zadzwonił dzwonek. 

Drzwi do klasy otworzyły sie i wszyscy weszli do środka, ja weszłam ostatnia bo i tak musiałam poszukać sobie nowego miejsca. Niestety żadna ławka nie była pusta , więc zaczęłam trochę zdesperowana rozglądać się za Dominiciem, który miałam nadzieje siedział sam. Po chwili dostrzegłam go w ostatniej ławce w rzędzie po oknami, skinął ręką bym zajęła miejsce koło niego. 

- Masz jakiekolwiek przybory? - zapytał gdy usiadłam koło niego. 

-Niestety nie.- odpowiedziałam- nie znałam planu na dzień dzisiejszy. 

Wyciągnął z plecaka białe kartki , węgle , ołówki, gumke oraz temperówkę. 

-Możesz pożyczyć co tylko będziesz chciała- powiedział radośnie.

- Pokazałbyś mi co rysowałeś na poprzedniej lekcji ?- Po tym jak to zauważyłam trochę się speszył, ale w końcu sięgnął do plecaka po szykicownik , po czym położył go przede mną.

Otworzyłam go na pierwszym rysunku, który przedstawiał nagą dziewczynę odwróconą tyłem i spowitą jedynie powiewającą na wietrze chustą. 

- To...to jest piękne! - szepnęłam na tyle głośno by mógł to usłyszeć.-Pokazałbyś mi to co zacząłeś rysować dzisiaj ? 

-Umh. To chyba zły pomysł- powiedział i zabrał mi swój szkicownik- kiedy indziej. Ale za to mam do ciebie pytanie,będące za razem propozycją, robisz coś dzisiaj po lekcjach? 

-Niech pomyślę, nie. Z tego co pamiętam nie mam żadnych planów-odpowiedziałam zdziwiona jego pytaniem.

- To dobrze, a nawet fantastycznie-Ucieszył się- Odwioze cię do domu po lekcjach i wpadnę koło szesnastej, dobrze? Muszę coś w międzyczasie załatwić. 

-A gdzie chcesz mnie zabrać?- odpowiedziałam pytaniem na pytanie, nie lubiłam  jak ktoś tak robił,ale sama używałam tej opcji dość często. 

-Za pewne lubisz kawę, a Starbucks jest w centrum

-""Mmm kawa pierniczkowa, jestem za""- pomyślałam- Zgoda. 

- No to jesteśmy umówieni. - Powiedział, po czym zabraliśmy się za rysowanie. 

                                                                                  * * * 

Gdy wyszliśmy ze szkoły nie byłam pewna czym miał zamiar odwieźć mnie do domu , ale chwilkę później zobaczyłam śliczny czarny skuter stojący między autami nauczycieli. 

- "" ON JEŹDZI SKUTEREM!""- Pomyślałam- "" NA ANIOŁA! ON JEŹDZI SKUTEREM!""

Wziął kask w ręce i skierował się w moją stronę, po czym wsadził mi go na głowę i zapiął pod szyją uśmiechajac sie przy tym, bo za pewne wyglądałam komicznie.

- Wyglądasz pięknie- Powiedział jakby czytał mi w myślach. - Mam nadzieje, że nie będzie ci przeszkadzać fakt , iż byłoby najlepiej gdybyś podczas jazdy była do mnie przytulona.- Jego oczy aż błyszczały z eufori, gdy wsiadał na swój uwielbiony pojazd. 

-Niekoniecznie. - Usiadłam za nim i objęłam ramionami jego twardą jak kamień klatkę piersiową. 

- No to jak powiesz mi gdzie mieszkasz ? 

----------------------------------------------------------------------------------------------

Przepraszam , że dodaje to dopiero teraz.... ale jakoś nie miałam kiedy. Następny rozdział ukaże się szybciej, obiecuje :) 

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Jan 28, 2014 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

find yourselfOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz