Chiara pov:
Otworzyłam oczy i przeciągnęłam się na twardym łożku. Co ciekawe dalej miałam na sobie bluzę Justina i mogłam czuć jego piękny zapach zmieszany z czymś... Chyba inni już wstali, bo z kuchni dolatywał do mojego nosa jakiś bliżej nie znany mi zapach.
Ziewając sięgnęłam na szafkę nocną po telefon. Zaraz, gdzie...? O cholera. Znacie to uczucie paniki ogarniające całe ciało gdy zorientujecie się, że telefonu nie ma tam gdzie powinien być?! No to właśnie tak się czułam. Zerwałam się szybko z łóżka i zaczęłam przekopywać kołdrę. Nie ma. Na szafce nocnej- nie ma. Tylko nie to.. Co ja teraz zrobię?! Wsunęłam rękę do bluzy Justina, którą nadal miałam na sobie. Poczułam w ręce cos małego i szeleszczącego. Wyciągnęłam z kieszeni mała różowa karteczkę i ja rozwinęłam.
"Jeśli chcesz odzyskać telefon zapraszam do mnie na strych. Buziaczki i uściski Principesso"
Justin
Bieber! Niech ja cię tylko dostanę w moje łapy! Napędzana wściekłością ruszyłam do drzwi. Wyszłam na korytarz i skierowałam się do kuchni. Ledwo wyrobiłam na zakręcie, tak mnie zdenerwował!
Flocky stał przy kuchni i pichcił jakieś podejrzanie wyglądające coś na patelni. Pomimo wszechobecnego aromatu porannej kawy, na którą tak bardzo miałam ochotę postanowiłam być twarda i z kamienną miną ruszyłam w stronę strychu.
- Jak sie spało, Chi?- zagadnął wychodzący z mokrą głową z łazienki papa. Jego uśmiech nieco przygasł gdy mnie zobaczył.
- Meravigliosamente, papa- mruknęłam.
- Kocham twoją matkę, ale przeklinam dzień w którym zaczęła cię uczyć tego cholernego języka!- krzyknął ale ja byłam już coraz bliżej strychu.Obmyślając wszelkie rodzaje tortur jakim poddam pierdolonego wytatuowanego Justina Biebera i tworząc listę najbardziej kreatywnych obelg na jakie mnie stać chwyciłam drabinkę i zaczęłam się wspinać.
Jeden, drugi, coraz wyżej... I nagle trach! Poczułam jak lecę w dół. Krzyknęłam ale upadek nie był bolesny tylko trochę sie potłukłam.
- Grubas!- usłyszałam chichot z góry.
Zagotowało się we mnie. To nie moja wina, ze schodek był spróchniały! No ej... Zaczerwienilam sie i ponowiłam wspinaczkę.
Wpadłam na strych jak burza. Chciałam go rozszarpać na milion małych kawałeczków, chciałam dostać mój telefon i sprawdzić snapy z wczorajszej imprezy. A co jesli Kayle kogoś sobie znalazł? To byłoby okropne. I byłam totalnie ciekawa co u Margo. Pewnie leży skacowana. Mogłabym leżeć z nią, ale utknęłam na jakimś zadupiu z tymi świrami!
Ogarnęłam wzrokiem zagracone pomiesZczenie. Wszędzie pełno pudeł, pudełecZek i innych kartoników. Wielki wazon z suszonym bukietem róż, porcelanowa lalka, zakurzony pluszak wielkości komody, sofa z wystającymi sprężynami, para znoszonych kaloszy, oparte o ścianę obrazy, lampa z podartym kinkietem, jeszcze kilka kartonów, skrzynia wyglądająca zupełnie jak te z wojny secesyjnej, wielki wór z wysypującymi się piłkami do kosza, a na końcu całego tego bałaganu... Justin Bieber w samych bokserkach. Cóż, przynajmniej znalazłam to, czego szukałam.
- Nie spieszylas sie, księżniczko- ziewnął. Nieład na jego głowie wskazywał na to, że sam przed chwilą wstał.
Sama nie wiedziałam co mam zrobić najpierw. Nawrzucać mu, poprosić o telefon, od razu rozerwać na strzępy... Tyle możliwości, a wzrok ciagle uciekał mi w stronę jego klaty. Musze przyznać ze jest dobrze zbudowany. Znaczy... Naprawdę dobrze. Ale żeby nie dać mu satysfakcji, którą jak wnioskuję po jego krzywym uśmieszku już mu dałam odwróciłam wzrok i założyłam ręce na piersi.
- Ubierz sie- fuknęłam.
- Oh, proszę cię. Wiem, że ci się podobam- mrugnął zadziornie, ale posłusznie założył spodnie.
- Cieszę sie, ze nakarmiłam twoje wielkie ego, ale nie po to tu przyszłam- powiedziałam stanowczo.
- Wiesz, nie tylko ego mam wielkie- zaśmiał sie.
- Fakt język tez jest trochę przydługi. Jesli w trybie natychmiast albo jeszcze szybciej nie dostanę tego, co chcę gwarantuję, że ci go skrócę- odgryzłam sie.
- Mrrr, na samą myśl mi drgnęło, skarbie- oblizal wargi prezentując wspomnianą część ciała.
- Przestań!- zaczerwienilam sie. Dosyć już.
- Wedle rozkazu, księżniczko- żartował dalej.
- Ugh, jesteś okropny!
- Cudowny, seksowny, kochany, zabójczo przystojny, tak, z tym sie zgodzę. Ale okropny? Ranisz mnie- mina szczeniaczka nic ci nie da kolego, o nie. No może trochę... Nie!
- Jesli liczysz ze padnę na kolana to jestes również bardzo zabawny. Koniec gadki szmatki, oddawaj telefon- czas na ofensywę.
- W zasadzie uzdrowiłyby mnie jeden buziak, no ale jak wolisz. Widzę, że jestes zdenerwowana. Nie ma takiej potrzeby, złość piękności szkodzi!
- Nie, Justin. Nie jestem zdenerwowana. Jestem po prostu totalnie wściekła!- krzyknęłam i porwałam pierwsza lepsza poduszkę. Cisnelam nią w stronę chłopaka najmocniej jak tylko mogłam.Przechwycił ją z łatwością i odłożył na łóżko.
- Mogłem zginąć.
- A szkoda!- No dobra, już dobra! Oddam ci go- uniósł ręce w geście pojednania. Odwrócił sie i sięgnął do jednego z pudeł.
- Swoją drogą, twoja przyjaciółka to niezła laska-powiedział podając mi iPhone'a.
- Co?!- niemal wyrwałam mu urządzenie razem z całym ramieniem.- Skąd wiesz o Margo?!
- Powinnaś wymyślić jakiś bardziej kreatywny kod dostępu-wzruszył ramionami, jakby to, że grzebał w moim telefonie nie zrobiło mu żadnej różnicy.
- Jesteś zwykłym wieprzem- syknęłam.- Jak dużo widziałeś?
- Wystarczająco, żeby wiedzieć o super gorącym Kayle'u- zaśmiał się.- Czy on nie jest TOTALNIE hot?- zaczął mnie naśladować wymachując rekami i sprawiając,że głos brzmiał niezwykle wysoko.
Pewnie w normalnej sytuacji bym sie zaśmiała, bo udawał naprawdę dobrze przewrażliwioną panienkę, ale w tej chwili myślałam tylko o tym, jak bardzo naruszył moja prywatność. Było mi autentycznie przykro bo po zeszłym wieczorze miałam nadzieje, że będziemy się dość dobrze dogadywać.-Jesteś najgorszy!- tupnęłam nogą ze złości i zaczęłam przeszukiwać telefon.- Jak zobaczę, że cos do kogokolwiek napisałeś...
I w tym momencie zamarłam. Pierwszym co rzuciło mi się w oczy po odblokowaniu telefonu było zdjęcie wysłane mi o drugiej w nocy na snapchacie przez Olivera. Widać na nim było tak dobrze mi znajome podniszczone reebooki Classic w kolorze czerwonym i jego nogi na leżaku nad basenem, moje ulubione piwo, które trzymał w ręce oraz podpis "Czemu cię tu nie ma? 😭". To było naprawdę słodkie z jego strony, ale całą radość zepsuł mi drugi plan tej uroczej fotki. W basenie zaraz obok butów mojego przyjaciela zobaczyłam całującego się z jakąś dziewczyną Kayle'a. Potrzebowałam dobrych kilku sekund aby przyjąć do siebie, że jego idealne palce są wplecione w rude loki nieźle wstawionej Margo.
Zabolało. Zabolało mnie tak mocno, że pociągnęłam nosem i zdałam sobie sprawę, że moje oczy się zeszkliły. Łzy kapały na zakurzone deski strychu i szybkę telefonu a ja nic nie mogłam na to poradzić. Zdradziła mnie! Tak naprawdę tylko czekała na okazję aby się do niego zbliżyć. Wbiła mi nóż w plecy, a ja czułam sie absolutnie pokonana.
Nie chciałam, żeby ktokolwiek mnie oglądał w tym stanie. Pragnęłam tylko zamknąć się w czterech ścianach i płakać. Zbiegłam ze strychu nie zważając na krzyki Justina, ani na to co przewracam po drodze. Liczyła sie tylko podła Margo i słodki Kayle, który już nigdy nie będzie mój. Powinnam się była tego spodziewać. Przecież przy Margo jestem szarą myszką, córeczką bogatego agenta z Hollywood, która niczym się nie wyróżnia. Równie dobrze mogłabym zniknąć. Zniknąć pod kołdrą i wypłakać cały smutek. Tak właśnie zrobiłam.
CZYTASZ
Grown Ups
Teen Fiction- Ubierz sie- fuknęłam. - Oh, proszę cię. Wiem, że ci się podobam- mrugnął zadziornie, ale posłusznie założył spodnie. - Cieszę sie, ze nakarmiłam twoje wielkie ego, ale nie po to tu przyszłam. - Wiesz, nie tylko ego mam wielkie. - Fakt język tez...