HotWife (1/2)

457 3 0
                                    


- Ale to wszystko zależy, jak chcesz korzystać z tarasu. Jeśli sporadycznie, gdy jest ciepło i w miarę ładna pogoda, to ostatecznie możesz założyć markizę. Na rynku jest teraz ogromny wybór, różnych szerokości i długości. Tylko, że to cię nie uchroni np. przed wiatrem.

- Myślałem o postawieniu namiotu.

- Nie no... daj spokój. Jak to będzie wyglądać? Wypasiona chałupa a przed salonem namiot? Jak chcesz korzystać częściej, to zrób sobie zadaszone patio z rozsuwanymi szklanymi ścianami. W lecie otwierasz i jesteś w ogrodzie a zimą zamykasz i możesz posiedzieć na tarasie, obserwując zalegające na zewnątrz hałdy śniegu.

- No ale to trzeba dobrze zrobić.

- Kolego, wszystko trzeba dobrze zrobić. Jak zaczniesz partolić, to cię żadna... Czekaj. Telefon. Halo? Tak, to ja. Jak to nie działa? A próbowała pani po prostu na wtyczce? Może jest poluzowana. Wystarczy... dobrze. W porządku. Będę za pół godziny... Postaram się.

Z głębokim westchnięciem odłożyłem telefon na stolik i sięgnąłem po szklankę z aromatyczną herbatą. Tomek, właściciel podmiejskiej blisko trzystumetrowej chawiry, analizował moją propozycję. Pasikonik spojrzał na mnie wyczekująco. Miałem ten dzień spędzić wraz z nim i jego znajomymi na planszówkach, tymczasem nawet nie doczekałem reszty towarzystwa, gdy musiałem się zbierać. Pani Anna spod jedynki nie mogła sobie poradzić z kuchnią elektryczną, czyli najważniejszym narzędziem pracy prawdziwej gospodyni. Ledwie dwa tygodnie wcześniej wynajęte mieszkanie, po przeglądach technicznych, a tu taki niefart. Fakt, ostatnie a w zasadzie pierwsze spotkanie było zaiste miłe. Niemniej córeczka państwa Z okazała się być całkiem mobilna i nie musiałem nawet przyjeżdżać na Krakowską, by od czasu do czasu porządnie podmuchać. Od tamtego czasu spotkaliśmy się kilka razy, za każdym razem w innym motelu. Dla urozmaicenia postanowiliśmy udawać podróż w sprawach służbowych. Ona sekretarka, ja szef, świetny układ. Nikt się czepiał, nie pytał jej o dowód.

A gdy tylko zamykały się za nami drzwi do pokoju, przyskakiwaliśmy do siebie i zdzierając naprędce ubrania, połykaliśmy wzajemnie gorącymi pocałunkami. Guziki latały we wszystkie strony. Rozrywałem jej lekkie koszulki, by czym prędzej dostać się do ślicznych piersiątek i stłamsić je w swoich łapskach. To sprawiało, że nie mogąc opanować drżenia, przestawała mnie rozbierać, oddając się całkowicie w moje władanie. Nierzadko przypierając ją wtedy do ściany, naprędce pozbywałem się własnej garderoby i podsunąwszy do góry jej spódniczkę i wbijałem się w gorące, mokre już wnętrze. Płytka penetracja dobra była na początek. Sprawiała, że czym prędzej chciała więcej. Nie musiała długo wtedy czekać. Jeśli w pobliżu była jakaś komoda lub stolik, to ją tam sadzałem, by rozsunąwszy dziewczęce kolana, wbić się w nią solidnie. Jęczała jak wytrawna suka, szepcząc mi do ucha sprośne bluźnierstwa. Niewiele czasu zbywało, gdy pulsująca w skroniach krew, przyprawiała mnie o zawrót głowy. Zatracony w stosunku, zapominałem gdzie jestem i czy przypadkiem ktoś po sąsiedzku nie słyszy głuchych uderzeń mebla o ścianę. Jej jęki wypełniały mi uszy, pomalowanymi na róż paznokciami orała mi ramiona, tym głębiej, im mocniej się w nią wbijałem.

Czasem ascetycznie urządzony pokój posiadał tylko łóżko, fotel i łabaty maleńki stolik. Jeśli było blisko, to lądowaliśmy w pościeli, odrzucając na bok zbędną kołdrę i podsunąwszy poduszkę pod jej pupę, ponownie wypełniałem ją penisem. Początkowo delektowałem się widokiem poruszających się w rytmie stosunku jej cycków, napiętymi mięśniami ramion, szyi i twarzy, zaciśniętymi oczami, w kącikach których pojawiały się drobne łzy, by po jakimś czasie położyć się na niej, w najbardziej znanej na świecie pozycji i wcisnąć przy okazji język w otwarte w niemym krzyku usta. Zwilżałem ją delikatnie, robiąc sobie miejsce dla kutasa. Jęk goryczy, jaki wydobywał się spomiędzy jej warg, gdy wychodziłem z niej pozwalając, by chłód pomieszczenia nieco podrażnił jej rozpalone krocze, szybko znikał, gdy po chwili wciskałem swój organ do jej gardła. Dławiła się czasem, usiłując odsunąć mnie od siebie. Satysfakcję dawała mi świadomość, że ona ledwie może złapać oddech, dusi się a wszelaki opór maleje. Wtedy na moment z niej wychodziłem, pozwalając by zebrała nieco powietrza między policzki i znów wbijałem się w nią z impetem. Ale na to już była przygotowana. Wiedziała też, że to ostatni etap i łapiąc mnie za pośladki, przyciągała do siebie coraz mocniej, by w pewnym momencie przylgnąć mi do podbrzusza, połykając moje nasienie, wystrzeliwane wprost do jej gardła. Musiałem wtedy nieco odsapnąć, by i ją językiem doprowadzić do orgazmu.

Krakowska 6/1Where stories live. Discover now