Hotwife (2/2)

305 4 0
                                    

Nie chciałem jednak tak szybko tego zakończyć. Wyszedłem z niej pospiesznie, pozwalając, by chłód przeciągu owinął się wokół mojego członka, dając mu i sobie chwilę wytchnienia.

Nadal z bijącym sercem, lekko się zatoczywszy, spojrzałem za siebie. Zamarłem w jednej chwili.

Na drewnianym krześle, tuż koło okna siedział pan Marcin, przyglądając mi się uważnie. Jego policzki płonęły a ręka zaciśnięta w pięść, spoczywała na parapecie. Wpatrzony we mnie jak żaba w piorun, zdawało się przewiercał mnie wzrokiem, by skupić się raczej na tym, co znajdowało się za mną. A raczej kto. Pani Anna tymczasem odsunąwszy się od blatu, przemierzyła wolnym ponętnym krokiem całą szerokość pomieszczenie, po czym zbliżywszy się do skórzanej otomany, kiwnęła na mnie palcem. Lekko zaniepokojony przeszedłem obok pana Marcina. Prawie zupełnie nie zwrócił na mnie uwagi. Przesunął językiem po spierzchniętych wargach i gapił się dalej na swoją żonę.

Usiadłem naprzeciw niego, pani Anna tymczasem wspięła się na mnie i dosiadła bez słowa, nabijając się na całego kutasa. Tym razem to ja jęknąłem. Położyła mi dłonie na ramionach, delikatnie, jakby badając miejsce, w które wkrótce wbije paznokcie, powoli zaczęła mnie ujeżdżać. Wstawała tak wysoko, że nieomal z niej wychodziłem, by ponownie powoli nasunąć się, przyprawiając mnie o coraz szybsze bicie serca. Muszę przyznać, że przez moment chciałem być na miejscu pana Marcina. Obserwować z jego pozycji mojego członka, rozpychającego wargi sromowe jego żoneczki, wilgotną cipkę napęczniałą z podniecenia. Drżące pośladki, które rozciągnąwszy dłońmi odsłaniały ciemną dziurkę. I wreszcie mój palec, wchodzący w jej anus, wyrywając z jej ust głośne ACHHH!

Wygodny mebel pozwalał na tę wzrokowa penetrację, równocześnie umożliwiając siedzącej na nim parce oddawaniu się nieskrępowanym przyjemnościom. Wówczas to z radością uświadomiłem sobie, że być może trafiłem wreszcie na parę, która urozmaici moje małżeństwo w ramach kontrolowanej zdrady. Niemal wyobraziłem sobie moją żonę w tym samym momencie, ruchaną przez pana Marcina. Widziałem jej podrygujące nogi i jego dupę wypiętą w moim kierunku. I coraz szybsze ruchy jego bioder, gdy wsadzał swojego kutasa w cipkę mojej żony. Podnieciłem się tymi myślami jak mało kiedy. Pani Anna, najwyraźniej musiała czuć to samo, gdyż w pewnym momencie, straciła nadane sobie tempo i postanowiła czym prędzej mnie zgwałcić, nie bacząc na ból, jaki mi sprawia. Szybko przeszła w galop, którym doprowadziła mnie do orgazmu, o jakim mi się nie śniło. Sama również osiągnęła spełnienie. Zacisnąwszy mięśnie pochwy na moim członku pozwalała, bym wypełniał ją swoja gorącą spermą. Przycisnąwszy mnie do oparcia, oparła swoimi piersiami o moją twarz, zabierając mi resztki powietrza. Dusząc się, czułem jak mój kutas staje się jeszcze sztywniejszy, grubszy i wypełnia każdy milimetr jej wnętrza.

Nie wiem ile czasu to trwało, nim doszliśmy do siebie. Gdy spojrzałem w kierunku kuchni, pana Marcina już nie było. Słyszałem tylko głosy dochodzące z łazienki.

- To może chcecie... teraz... razem? – spytałem niepewnie.

- Nie – kategorycznie zaprzeczyła ruchem głowy – Jeszcze mu się nie należy.

- Aha... - pokiwałem głową – Dooobra. Wasza sprawa.

Zeszła ze mnie i sięgnąwszy po sukienkę, leżącą na podłodze – przyglądałem się jej zaciśniętej już szczelince, z której wypłynęła perłowa kropla – włożyła ja szybko, zasłaniając ponętny widok. Nie miałem jednak nic przeciwko. Byłem w pełni zaspokojony i na następny seans będę musiał jeszcze trochę poczekać.

- Dziękuję za pomoc z kuchenką – rzekła odprowadzając mnie do drzwi, gdy pospiesznie ubrawszy się, został nieomal zmuszony do wyjścia – mam nadzieję, że nie potraktował pan sytuacji zbyt protekcjonalnie.

- Ależ nie... skąd – zaprzeczyłem, udając poważnego.

Jej najwyraźniej nie było do śmiechu. Zasznurowałem usta.

- Ma pan może wolny czas w sobotę? – spytała, patrząc mi w oczy.

Przez chwilę udawałam, że się zastanawiam.

- Tak... myślę, że nie będę mieć jakiś szczególnych planów.

Były: rocznica u teściów. Mogła zaczekać. A bo to jedyna u nich impreza?

- To proszę przyjść o trzeciej. Jest jeszcze odpływ z wanny do naprawienia.

Serce zabiło mi mocniej. Odpływ musiał być naprawiony. Koniecznie.

Godzinę później siedziałem z Pasikonikiem, układając tory w Ticket to Ride. Śmialiśmy się, popijając soki i przygryzając chipsami. Pasikonik wygrywał. No cóż – znał grę na pamięć. Ja byłem lepszy w inne klocki.

********

Utwór chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie w całości lub fragmentach bez zgody autora zabronione.


You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Feb 04, 2017 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

Krakowska 6/1Where stories live. Discover now