Rozdział 16

1K 87 12
                                    

- Connie, grubasie!

Dean zabiera mi talerzyk z ciastem, wyrywając łyżeczkę z moich palców. - Idziesz na sobotnie przyjęcie? - pyta po wepchnięciu do ust kawałka, który nabrałam na łyżeczkę.

- Jakie przyjęcie?

- Zaręczynowe. Właściciela hotelu.

- Planuje poślubić Mię?

Wskazuję palcem na butelkę wody stojącą za jego plecami, niemo prosząc, aby mi ją podał.

- Jeśli tak, jest jeszcze głupszy od niej. - wydaje swój typowy chichot, wyciągając dłoń w stronę butelki. Jego niezdarność ponownie daje się we znaki, gdy złapana w dwa palce, niedokręcona nakrętka zsuwa się z szyjki butelki. Niecałe pół litra wody wylewa się na stół, oblewając dolną część naszych uniformów.

- Dean!

Zrywam się z miejsca, czując jak spodnie przylegają do moich ud. Mężczyzna odkłada delikatnie talerzyk z resztą ciasta i powoli podnosi się z miejsca, skręcając tułowiem, aby obejrzeć swój mokry tyłek.

- Widzisz, wystarczyła chwila a już dzięki mnie krzyczysz i jesteś mokra.

Zamykam oczy, śmiejąc się cicho z jego głupoty, przez co wie, że nie będę się na niego gniewać. - To co? Do Daniela i do ciebie?

- Dlaczego znowu do mnie?

- Jestem pewien, że twoja mama zrobiła ciasteczka z cukrem.

- Skąd ta pewność?

- Kobieto. Cały budynek wie, że twój ciastkolubny ojciec wrócił.

//\\

- Musieliśmy wynieść tę biedną dziewczynę całą trójką. Jej chyba już były chłopak miał złamany nos a dziewczyna, z którą się szarpała rozdrapany policzek i pukiel własnych włosów w dłoni.

Dean wybucha śmiechem na kolejną historyjkę mojego taty, uderzając otwartą dłonią w podłokietnik fotela. Zgina się w pół, gdy razem z mamą kręcimy głowami ale obie uśmiechamy się na jego szczęście. Nie jestem pewna czy takie wydarzenia naprawdę go śmieszą czy nie chce być ograniczony przy moim ojcu, ale lubię widzieć go ze łzami w oczach.

- Connie, możesz otworzyć?

Odrywam wzrok od przyjaciela, gdy dociera do mnie głos mamy. Kiwam głową, chcąc wstać, lecz ojciec powstrzymuje mnie dłonią.

- Nawet nie słyszała dzwonka, ja to zrobię.

Uśmiecham się wdzięcznie, gdy tata puszcza mi oczko i znika w korytarzu. Spędza w nim chwilę, nim głośno trzaska drzwiami i wraca do salonu. Jego dobry humor znacznie ucierpiał po minucie, w której Dean zdołał zjeść aż dwa ciasteczka.

- Kto to był? - mama natychmiast kładzie dłoń na jego pięści, gdy ponownie zajmuje swoje miejsce.

- Szczeniak, który zrobił krzywdę Connie. Miał ogromny bukiet róż i pudełko na pierścionek.

- Żartujesz? - prycham rozbawiona, a Dean krztusi się sokiem owocowym, gdy również chce zacząć się śmiać.

- Chciałbym. Idź tam.

Podnoszę się po ponaglającym machnięciu dłonią przez mamę i wychodzę z pokoju, obserwując zdenerwowanego ojca. Gdy znika za ścianą szybko otwieram drzwi, aby zobaczyć za nimi smutnego Nialla z bukietem róż w dłoniach i stojącego za nim Liama. Blondyn natychmiast unosi zwieszoną głowę, uśmiechając się na mój widok.

- Connie.

- Hej Liam. - macham dłonią do ochroniarza, ignorując szczęśliwe westchnienie jego pracodawcy. Gdy brunet uśmiecha się i odpowiada mi skinieniem głowy wracam wzrokiem do mojego fałszywego męża. - Czego chcesz?

- Ja - ogląda się po sobie. Wkłada dłoń do kieszeni marynarki i wyciąga z niej małe pudełeczko. - To dla ciebie. - prostuje obie dłonie, aby przekazać mi kwiaty i paczuszkę.

- Co to?

- Chciałbym zaprosić cię na sobotnie przyjęcie zaręczynowe. Nasze przyjęcie. Znaczy.. Organizuję je dla ciebie, aby ci się oświadczyć. Zrobić wszystko jak trzeba i w końcu poślubić cię jak należy.

My treasure | n.h.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz