I

22 4 1
                                    

Mamy maj. Nie lubię tego miesiąca. W szkole jest praktycznie pusto. Cała elita wyjechała na wymianę. W sumie to nawet lepiej. Nie muszę oglądać tych fałszywych twarzy. Mieszkam w Norwegii, w jednym z większych miast Bergen. Przeprowadziłam się tu z Polski zaraz po tym jak dwanaście lat temu spłonął nam cały dobytek. Było ciężko, ale wyszliśmy na prostą. Dziś chodzę do przeciętnej szkoły na obrzeżach miasta. Nie chodzi tu zbyt wielu uczniów. Mimo wszystko jest fajnie. Poznałam nowych przyjaciół -Alice i Sofię. W czasie wymian praktycznie zostałyśmy tylko my i kilkanaście innych uczniów. Nauczyciele nas wykorzystują. "Przynieś kawę","odkręć kaloryfer w drugiej części budynku". Tak, z tym ostatnim się spotkałam.  Dzień jak dzień. Z reguły jestem raczej odważna i bez obaw udałam się do drugiego szkolnego gmachu. 

-Hmm...wydaje mi się, że jestem tu pierwszy raz-odparłam

-Tu chodzą starsi uczniowie. W  zasadzie mówiąc to chyba tacy starzy aż nie są. -zaczęła Alice

-Są w naszym wieku, ale w tym miesiącu; na czas wymian wiem, że przyjechali tu chłopcy hmmm...w sumie to nie wiem skąd. Tego nie wie raczej nikt. Wiek też nie jest znany, ale są nie dużo starsi od nas. Jest ich około dwudziestu...-dodała Sofia

-Yyy to chyba oni -zaczęłam, udając się w długi korytarz, w którym oni spędzali najwyraźniej przerwę na lunch. Faktycznie było ich około dwudziestu. Jedni byli wysocy, drudzy trochę mniej, aczkolwiek na pewno wyżsi ode mnie. Jedni mieli ciemną karnację, drudzy jasną, nie zabrakło pakerów i oczywiście szpanerów z bluzami Nike i IPhone'ami w rękach. Stali oparci o ścianę i zawzięcie o czymś gawędzili. Już otwierając drzwi zostałam gwałtownie pociągnięta do tyłu.

-No chyba nie zamierzasz tam iść! -zaczęła Sofia

-Niby dlaczego? Nie idę do nich, idę odkręcić kaloryfer. Idziecie zemną? 

-No ty chyba głupia jesteś! Oni są idealni! Wstydzę się ehh -dodała Sofia

-Głupia? Ehh możliwe -dodałam po czym ponownie chwyciłam za drzwi i udałam się w głąb długiego korytarza, na którego końcu było źródła ciepła całej szkoły. 

-Ja to zawsze podziwiałam ją za odwagę -udało mi się słyszeć już niewyraźny szept Sofi. Powoli zbliżałam się do chłopaków. Zauważyli mnie, zaczęły się szepty i ciche sprośne komentarze. Fuckboy'e ewidentnie. Dochodzę. Jestem jakieś pół metra od nich. Idę dalej. 

Ni skąd ni zowąd ktoś dotyka mnie po dupie. Raczej klepie. To już nie istotne. Odwracam się do nich, złość we mnie aż pulsuje. -Co Wy sobie debile wyobrażacie? -krzyknęłam po czym słychać było tylko podniecone głosy 'Uuuu' -Jesteście naprawdę aż tak mało dowartościowani, że musicie klepać pierwsze lepsze laski po tyłku? -nagle z tłumu wyszedł wysoki, umięśniony chłopak, to był on. Gdyby nie to co zrobił, mogłabym śmiało powiedzieć, że jest bardzo przystojny. Najprzystojniejszy. Patrząc mu prosto w oczy zakończyłam konwersację -Klepać to ty możesz swoją matkę mój drugi. Nie mnie. Żadna na to nie zasługuje. -odeszłam dalej, wypełnić zadanie, słychać już było tylko śmiechy, koniec korytarza był ciemny, mimo wszystko szłam nieustępliwie, aż w końcu dotarłam do małego pomieszczenia, w którym znajdował się ogromny kaloryfer.

-Przepraszam. -usłyszałam głos, jakby dotąd znajomy, jednak słyszałam go po raz pierwszy, odwróciłam się. Na przeciw mnie stał on. Wysoki chłopak, o ciemnej jakby indiańskiej karnacji i pięknych błękitnych oczach. Przez moment się w niego wpatrywałam. Nie wyglądał jak jego koledzy. -Żałuję, że to zrobiłem -dodał, momentalnie poczułam jakby spłynęła ze mnie cała złość

-A co? Żałujesz, że to zrobiłeś, bo moja dupa nie jest wystarczająco dobra? -odparłam zaciskając wargi i lekko, ale podejrzliwie się uśmiechając

-Nie, żałuję, że zachowałem się jak dupek. To nie ode mnie zależało. -zaczął

-W takim razie od kogo?

-Wiesz... Byłaś kiedyś w takiej sytuacji, że nawet choćbyś chciała to nie mogłabyś powiedzieć prawdy? Bo od niej zależałoby wszystko?

-Wszystko? Co znaczy wszystko?-przypomniało mi się pewne zdarzenie, jeszcze za czasów kiedy mieszkałam w Polsce. Było to dokładnie 20 maja. W ten dzień nakryłam mojego ojca z inna kobietą. Płakałam. Jednak mimo wszystko moja miłość do niego była tak wielka, że nie byłam w stanie powiedzieć tego matce, bo wiedziałam, że wtedy wszystko, by się skończyło. Kilka miesięcy później mój tata zginął w pożarze, ratując mamę. Teraz wiem, że człowiek czasem zbacza z właściwych dróg, ale mimo wszystko każdy zasługuje na druga szansę. Ciesze się, że mój ojciec w szczęściu przeżył ostatnie miesiące swojego życia.

-Wszystko to znaczy to co kocham, to co mnie kształtuje i pozwala mi tutaj być. -przerwał nagle moje rozmyślenia

-Okej, wybaczam -dodałam uśmiechając się i rumieniąc -Nie wracasz do nich?

-Pomogę ci. -dodał odwzajemniając uśmiech, chwytając moją dłoń i przesuwając ją po główce termostatycznej

-Jesteś bardzo ciepły....i silny........ -zaczęłam, światła zgasły. Najprawdopodobniej wywaliło korki, bo w pierwszym budynku klasy były oświetlone. -Yyy, chyba muszę już iść-dodałam pospiesznie wychodząc -Dziękuję -powiedziałam ciepło na pożegnanie, odwracając się w progu pomieszczenia, po czym ruszyłam dalej

-Viktoria -czyjeś ciepłe dłonie mnie odwróciły -Będę o Ciebie walczył -zaczął, znowu on

-Skąd wiesz jak mam na imię? - zapytałam zdziwiona, dotąd nigdy mu się nie przedstawiałam. W tym momencie znowu zapanowała ciemność

-Może chcesz, żebym cie odprowadził?

-Chętnie -odparłam, po czym zaczęłam przemierzać długi i teraz ciemny korytarz, ocierając ramieniem o niego -W zasadzie to....nie przedstawiłeś mi się -dodałam, po czym ponownie się zatrzymałam

-Jestem Andreas Viktorio -odpowiedział, najwyraźniej uradowany tym pytaniem, postanowiłam zostawić już dręcząca mnie zagadkę 'skąd on znał moje imię' i iść dalej. 

-Jest okropnie ciemno -zaczęłam, poznając kąt, w którym przedtem miał miejsce nie miły incydent. W zasadzie nie wiedziałam czy chłopcy nadal tam stoją. Panująca przeraźliwa cisza na to nie wskazywała

-Wcale nie jest ciemno -zaczął Andreas lekko mnie szturchając. Wzięłam tylko głęboki oddech. 

-Chyba dam radę iść już sama. Jeszcze raz dziękuję Andreasie

-Jeszcze raz przepraszam Viktorio -dodał. W ciemności widać było tylko jego błękitne jak morze oczy

Przez resztę drogi do klasy nie odzywałam się w ogóle do Sofi i Alice. Nie miałam na to ochoty. Moje myśli mi nie pozwalały. Co najdziwniejsze oświetlenie po wyjściu z korytarza działało normalnie. To było dziwne, ale zarazem bardzo intrygujące.


To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Feb 25, 2017 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Mamo,  ja mu ufamOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz