Kolejne dni minęły mi zbyt szybko. Pobyt nad jeziorem przeciągnął się do dwóch dni. Środę spędziliśmy osobno , musiałam wygrać duszę w karty , a Barakiel miał sprzątać plażę. Nadszedł czwartek , dzień w którym mam otrzymać potrzebne mi do zabicia Diabła czy demona rekwizyty. Nie wierzę , że tak szybko zleciał ten tydzień. Już jutro będę na ziemi , zdana jedynie na tego przygłupa Arka i Estelesa. Nie wyobrażam sobie wymordowania kilkudziesięciu ludzi , kilkunastu demonów i na końcu samego Diabła Oliviera. Z tymi pierwszymi pójdzie łatwo , lecz dalej będzie coraz ciężej i ciężej. Bez mojego ukochanego Barakiela u boku nie wyobrażam sobie moich wyczynów. Nie poradzę sobie bez niego….
Siedziałam niczym grzeczna dziewczynka na skórzanym fotelu w gabinecie Lucyfera. Ponure ściany sprawiały , że w pomieszczeniu panowała mroczna atmosfera. Brak jakichkolwiek okien budził we mnie dziwne myśli. Jak można nie mieć okien? Czuję się tutaj jak w więzieniu. Jedynie świeczki z żyrandola dawały jakiekolwiek światło. Wzdrygnęłam się na myśl , że kiedyś oświetlenie spadnie mi na głowę. Ścisnęłam przy tym mocniej dłoń Barakiela leżącą na moich kolanach. Od razu spojrzał na mnie gdy poczuł ucisk. Posłałam mu zbolałe spojrzenie i fałszywy uśmiech mówiący ‘wszystko jest ok’. Niestety , tak nie było.
Usłyszeliśmy skrzypienie otwieranych drzwi i po chwili przed nami ukazała się sylwetka mężczyzny. Wysoki , przystojny brunet z seksownym spojrzeniem zasiadł przed nami na fotelu. Rozłożył ręce na dębowym biurku i spojrzał na nas.
- Miło mi was widzieć. Aurelio – przytaknął – Barakielu – znów przytaknął. – Wiecie czemu tu jesteście , a mianowicie tylko ty miałaś tutaj być. – spojrzał na mnie z wyrzutem.
- Wolę jej samej do ciebie nie puszczać , Lucyferze. – przyznał z gorzkim uśmiechem mój Diabeł. Jej , to zabrzmiało tak seksownie , że mam ochotę go teraz przelecieć . Na tym biurku.
Przygryzłam delikatnie dolną wargę. To nie głupi pomysł…
- Przecież wiesz , że nic bym jej nie zrobił.- przekomarzali się. – Do rzeczy. Dziś dam ci strzały wystrugane z osiki , zaklęte przez Leoneta. Zapraszam za mną – podniósł się Lucyfer idąc do metalowych drzwi będących za nim. Zawsze ciekawiło mnie co tam ma. Dziś się tego dowiem. Podniosłam się i wraz z Barakielem ruszyliśmy za Lucyferem , który szeptał coś do metalu. Uniosłam brew ze zdziwienia jednak po chwili zrozumiałam , że to działa jak hasło. Po przemowie szatana drzwi otworzyły się. Poraziło mnie jasne światło przez co zasłoniłam oczy ręką podobnie jak Barakiel. Minęło kilka sekund zanim światło przestało nam przeszkadzać. Weszliśmy do środka za Lucyferem. To wyglądało jak jakaś wystawa. Dookoła nas stały gabloty a w nich różne rzeczy. Przy każdej gablocie stały dwa małe demonki z czerwonymi widełkami. Oh , strażnicy? Za każdym szkłem była inna rzecz. Jakieś ogromne jajko pokryte lawą , metalowy krzyż z zaschniętą krwią , małe jabłuszko , kołek? Czyżby na wampiry?
- Lucyferze , po co ci kołek na wampiry? – zapytałam zaciekawiona.
- Ah po co? Po pierwsze to nie jest kołek na wampiry. To kołek , którym można zabić archanioła. – wyjaśnił krótko władca. Co? To można mieć takie rzeczy?
- A te jajka? Jedno zielone , drugie jakieś czerwone? Od czego one są?
- To są jajka smoków Piekieł. To znaczy , że gdy nadejdzie wojną między moim a tamtym zaświatem – spojrzał w górę – będziemy mięli małą przewagę. – uśmiechnął się chytrze pod nosem. Przyśpieszyłam kroku by iść przy nim. Byłam ciekawa co znaczą wszystkie te rzeczy pilnie strzeżone przez demony i Lucyfera. Moją uwagę przykuła duża księga wysokości metra i szerokości metra. Wyglądała jakby miała skórzaną , starą okładkę. Do czego służy?