[1.4] Koszmary

173 17 7
                                    

Sen zaczął się niewinnie, zresztą jak każdy ze snów, jaki kiedykolwiek Candance miała. Tym razem był to jeden z tych, w którym przypominają się zdarzenia z przeszłości.

Siedziała na tylnym siedzeniu auta w towarzystwie Cas. Miały wtedy po sześć lat. Ojciec jej przyjaciółki, będący mugolem, zabrał je tamtego dnia nad morze. Spędziły tam we dwie cały wieczór, ganiając się po plaży i kąpiąc w morzu. Kiedy zapadł wieczór, nadeszła pora, by wracać. Wsiedli więc we trójkę do samochodu i chcieli wyjechać, ale szlaban na parking, na którym ojciec Cas postawił samochód, był zamknięty. Mężczyzna wysiadł, aby sprawdzić o co chodzi, zostawiając dziewczynki same.

Na zewnątrz było ciemno, a obok rósł las. Przypadkowo to właśnie Candance siedziała bliżej drzew, przy oknie. Cas przysypiała, natomiast ruda wyglądała przez szybę, wpatrując się w parę wielkich, świecących, zielonych oczu spoglądających na nią zza drzew. Nie dziwiło ją to. Po prostu wpatrywała się w nie, czując się naprawdę dziwnie.

W pewnym momencie Cas się ocknęła i spytała przyjaciółkę na co tak się patrzy. Candance oderwała wzrok od zielonych ślepi i spojrzała na blondynkę.

Nie widzisz?, spytała, wskazując za szybę.

Nie.

Obraz się rozmył.

***

Candance obudziła się dokładnie o godzinie 4:56 nad ranem.

Słońce jeszcze nie wstało, chociaż za oknem widać było, że już świta.

Dziewczyna przekręciła się na plecy i wpatrzyła w sufit. Ten sen śnił jej się wiele razy i zawsze kończył w tym samym momencie. Mugole twierdzą, że sny są odzwierciedleniem podświadomości. Ale po co miałaby podświadomie myśleć o czymś, co zdarzyło jej się dawno temu, kiedy miała ledwie zasrane sześć lat?

Nie miała pojęcia i to ją niezwykle irytowało.

Wiedziała, że już nie zaśnie, więc ostrożnie wygrzebała się z pościeli i stanęła bosymi stopami na podłodze. Siedziała tak przez chwilę, wpatrując się w śpiącą Cas.

Wyjęła z torby podręcznik od transmutacji i starała się przyswoić trochę wiedzy, ale, niestety, nauka o piątej rano niezbyt dobrze jej wychodziła.

- Też nie śpisz?

Candance aż podskoczyła, zaciskając palce na książce. To była Lisa.

- Tak - odparła. - Ale nie strasz mnie tak więcej, bo na zawał zejdę.

Brunetka wzruszyła ramionami i przeciągnęła się, ziewając głośno.

- Myślisz, że Snape daruje mi tę pracę domową o eliksirze niewidzialności?

- Nie sądzę - odparła ruda, kładąc podręcznik na szafkę nocną. - Snape to Snape.

- W takim razie może wezmę się do roboty.

Przez kilka minut Lisa krzątała się po dormitorium, szukając szczotki do włosów i budząc Mandy, która, po rzuceniu pod jej adresem kilku nieprzyjmnych słów, poszła dalej spać [shipuję je]. Candance w tym czasie zdążyła zaścielić łóżko i znaleźć zagubioną przed dwoma dniami skarpetkę (była w kojcu Aslana).

- Eliksir niewidzialności... - mruczała Lisa, przewracając kartki podręcznika od eliksirów. - Aha! Jest!

Mandy przebudziła się po raz kolejny i rzuciła w Lisę (a w każdym razie próbowała) poduszką. Dziewczyna bez trudu się przed nią uchyliła.

Około wpół do szóstej Candance była już ubrana i postanowiła zejść do pokoju wspólnego, aby popatrzeć trochę przez okno (nad ranem był niesamowity widok na góry). Nie zastała tam nikogo, więc zajęła najlepsze miejsce przy oknie, opierając ręce na kamiennym parapecie. Słońce wzeszło już jakiś czas temu i teraz było nieco nad horyzontem, oświetlając spowite śniegiem góry.

- Cześć.

Candance po raz drugi tego ranka prawie dostała zawału. Okazało się, że to tylko Boot schodził po schodach, żeby zabrać podręcznik z zaklęć, którego zapomniał wziąć wczorajszego wieczoru.

***

Po południu, kiedy tego dnia została Candance jedynie numerologia, na korytarzu zaczepiła ją Alex Runcorn, znajoma gryfonka z tego samego roku.

- Słyszałaś? Niezły ubaw - powiedziała dziewczyna, uśmiechając się pod nosem.

- Co się stało? - spytała Candance.

- Trelawney i Hagrid są na okresie próbnym. Jedno z nich wyleci.

Krukonka skrzywiła się.

- Tej kobiecie naprawdę się nudzi.

- Prawda? No nic, lecę na wróżbiarstwo. Jestem ciekawa jak Trelawney to zniesie.

- Cześć.

- Cześć!

Candance pokręciła głową i zaczęła przepychać się przez zbiorowisko uczniów. Głowa Alex zniknęła w tłumie. Na środku korytarza jakiś młodszy ślizgon kłócił się zawzięcie z Umbridge, a pozostali utworzyli wokół nich zwarty okrąg.

- Zapowiada się ciekawy dzień - mruknęła Candance, starając się przebrnąć przez zbiorowisko.

Po numerologii miała wolne, więc udała się do swojego dormitorium. Były tam Mandy i Cas. Lisa i Padma gdzieś wyszły.

— Hej! — przywitała się z nią Cas. — Słyszałaś o Hagridzie i Trelawney?

— Tak, Alex mi mówiła. — Candance skinęła głową.

— Na lekcji Trelawney przez cały czas zachowywała się, jakby miała płakać — powiedziała blondynka. — Nie przepowiedziała Potterowi śmierci ani razu!

— Serio musiało ją to przejąć — odparła ruda.

— Cóż, kto jak to, ale Umbridge jest zdolna do wylania jej ze szkoły. Przecież nikt jej nie powstrzyma, nawet Dumbledore — zauważyła Mandy, wyciągając się na łóżku.

Candance wzruszyła ramionami, rzuciła torbę z książkami na łóżko, po czym postanowiła, że pójdzie się przejść. Kiedy wyszła z zamku, słońce powoli chyliło się ku horyzontowi, ale mimo to na Błoniach przebywało jeszcze wielu uczniów.

Usiadła na brzegu jeziora i przez chwilę trwała w bezruchu, przypatrując się spokojnej tafli wody; jednak jej spokój nie trwał zbyt długo, bo po kilku minutach usiadł obok niej jakiś ślizgon, którego Candance nie kojarzyła, nawet z widzenia.

- Cześć, Candance! Ładna pogoda, prawda? - odezwał się chłopak, posyłając jej promienny uśmiech.

- Eee, tak, bardzo ładna - odpowiedziała rudowłosa, czując się odrobinę niezręcznie. Skąd ten chłopak znał jej imię? Widziała go przecież pierwszy raz w życiu. - Nie chcę być niegrzeczna, ale czy my się znamy?

- Nie - odpowiedział ślizgon, nadal się uśmiechając.

Przez chwilę siedzieli w ciszy.

- Eee, wiesz co? - powiedziała w końcu dziewczyna. - Przypomniałam sobie, że mam pracę domową z eliksirów i muszę ją natychmiast zrobić. Cześć! - Wstała i nie czekając, aż chłopak odpowie, odbiegła w stronę zamku.

Dopiero po chwili zorientowała się, że jednak nie rozmawiali ze sobą po raz pierwszy w życiu.

???
Nie wyszło.
No elo.
Jest już późno, ale nadal trwają walentynki, czyli dzisiaj mija równo rok od ostatniej aktualizacji tego opowiadania xD tak, przez rok napisałam tylko tyle, możecie mi gratulować.
Więc generalnie kolejny rozdział będzie bardziej interesujący [chyba], dłuższy i opublikuję go szybciej.
Auf wiedersehen!

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Feb 14, 2018 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

Death •hp⚡Where stories live. Discover now