- Ty musisz być Bianca!
Nie zdążyłam porządnie zbadać wzrokiem sekretariatu, zanim podeszła do mnie wysoka, cycata, na oko czterdziestoletnia kobieta. Miała wysoki, denerwujący głos i włosy ścięte do ramion.
- Nazywam się Pani Radley i jestem Twoją wychowawczynią. Tutaj masz plan lekcji na cały tydzień. - podała mi kawałek papieru z szerokim uśmiechem, na co sama wymusiłam swój. Spojrzałam na niego. Teraz mam biologię.
- Dziękuje.
- Nie ma za co, kruszynko! Postaraj się zaklimatyzować, pewnie jest Ci nieco ciężko. Gdyby coś się działo, przychodź do mnie. Jestem zawsze! - rzuciła mi uśmiech i pobiegła do innej części sekretariatu. Słychać za nią było tylko jej obcasy.
Gdy opuściłam sekretariat, rozbrzmiał dzwonek. Ruszyłam w stronę sali 72, tak przynajmniej podawała rozpiska.
Pod salą stała moja klasa. Gdy zaczęłam się zastanawiać, czy ktokolwiek mnie zauważył, podeszły do mnie trzy dziewczyny - brunetka i dwie szatynki. Zmierzyłam je wzrokiem. Szpilki, krótkie spódniczki, tona makijażu.
Zapowiada się ciekawie.
- Bardzo... Em... Modny strój? - zakpiła ze mnie brunetka, chwytając materiał mojej sukienki. - A te buty! Oh, który sezon je masz? - zaśmiała się, na co szatynki odpowiedziały salwą śmiechu.
Popatrzyłam jej w oczy, a ta zaprzestała trząść się z rozbawienia. Jej wyraz twarzy spiął się, gdy nasze spojrzenia się zderzyły. Poczułam, że moje włosy przestają współgrać. Kosmyki zaczęły wirować wokół mojej twarzy. Szybko spuściłam wzrok, a wszystko się uspokoiło.
Brunetka rozejrzała się zdezorientowana.
- Wiedźma! - krzyczała przestraszona - Czarownica!
Przystąpiłam krok do niej, żeby kazać się jej zamknąć. Za dużo osób zwróciło na nas uwagę.
- Lydia - usłyszałam znajomy głos - odpuść sobie.
To był ten białowłosy chłopak. Nasze spojrzenia się spotkały. Znów ten ból.
Po chwili chłopak potrząsnął głową, chwycił mnie za ramię i pociagnął do klasy.
Nie bądź w centrum uwagi.
Usłyszałam w głowie głos.
Nieznany głos.

CZYTASZ
Breathe
Fantasy"Podpale dla Ciebie miasto, gdy szepniesz mi do ucha abym pokazał Ci światło"