Prolog

146 5 0
                                    

- Matteo! Chodź już!                                        

Słysząc głos mojego ojca przestraszyłem się. Kiedy byłem mały maja matka zginęła - nigdy nie dowiedziałem się jak. Mój ojciec omija ten temat jak ognia, a odkąd jej nie ma on stał się jeszcze bardziej wymagający i oschły. Wiem że gdyby tylko miał taką szansę oddał by mnie do pierwszej lepszej rodziny - i w końcu ma taką okazję. Dzisiaj wylatujemy do Włoch. Ojciec umówił się z moją ciocią że to właśnie u niej spędzę kilka kolejnych lat.

- Matteo, rusz się!
Samolot wylatuje za pół godziny!
- Już idę!

Mój głos był ledwo słyszalny. Cały się trząsłem. Ledwo nabierałem powietrza. Nie chciałem wyjeżdżać, a kobiety u której miałem mieszkać wogóle nie znałem. Ojciec mówił że to daleka krewna jednak czasem zastanawiałem się czy to napewno moja ciocia.

Zszedłem po schodach i wyszedłem z domu. Długim chodnikiem doszedłem do garażu i wsiadłem do samochodu gdzie naprzeciwko mnie siedział mój ojciec.

- Matteo, gdy mówię że masz przyjść, to znaczy natychmiast jasne?
- Ta.
- Coś nie tak?
- Zachowujesz się tak bo szofer jest z nami?
- O czym ty mówisz Matteo?!
- Gdy tylko jesteś ze mną sam cały czas mnie krytykujesz i poniżasz czemu teraz taki nie jesteś?!
- Matteo skończ! Nie chcę tego słuchać! Jestem zmęczony.
-Hm. Jak zawsze. Gdy tylko coś mówię, ciebie od razu boli głowa, jesteś zmęczony albo masz coś niezwykle pilnego do zrobienia. Wiesz co, nie. Larry, zatrzymaj się.
- Co ty robisz?! Matteo!!
- Zostaję.

Moj ojciec był coraz bardziej zdenerwowany.
Szofer zatrzymał się kilka kilometrów przed lotniskiem, a ja szybko otworzyłem drzwi i wysiadłem. Widziałem jak ojciec krzyczy do Larrego że ma się zatrzymać jednak obok stała policja więc nie było mowy by znowu stanął na środku ulicy. Szofer jechał dalej by znaleźć jakiś zjazd lub parking. W tym czasie ja odbiegłem kawałek i złapałem taksówkę.

- Do kąd jedziemy?
- Centrum Buenos Aires. Lipowa.
- Oczywiście.

Wyjąłem telefon który miałem w plecaku tak jak portfel i butelkę wody. Reszta moich rzeczy została w bagażniku limuzyny mojego ojca. Włączyłem kontakty i wybrałem numer - Luna.

Lutteo - Nikt ani NicOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz