- Halo?
- Luna? To ja Matteo, musimy porozmawiać.
- Tak, co się stało?
- Nie chcę teraz o tym mówić właśnie jestem w taksówce. Zaraz wysiadam, jestem kilaka minut drogi od rezydencji Benson, możemy się tam spotkać?
- Jasne. Ja jadę z Tino, właśnie wracam ze szkoły.
- W porządku jestem już, zaczekam na ciebie w środku.
- Tak, okej. Amanda i moi rodzice są w środku, a pani Sharon, Rey i Ambar chyba gdzieś pojechali.Taksówkarz zatrzymał się pod drzwiami rezydencji. Zapłaciłem i wysiadłem z pojazdu. Przez chwilę kręciłem się obok damu a potem podszedłem do wejścia dla pracowników i zapukałem. Otworzył mi tata Luny.
- Dzień dobry.
- Cześć Matteo, wejdziesz?
- Tak, dziękuję.
- Luny nie ma ale zaraz powinna wrócić ze szkoły.
- Tak, jeśli to nie problem mógłbym tu na nią poczekać?
- Oczywiście. Zaraz powinna być.
- Jasne, dziękuję.Jej tata wyszedł z kuchni, a ja usiadłem przy stole. Czekałem może dziesięć minut gdy do pomieszczenia weszła Luna.
- Cześć Matteo.
- Hej.
- Matteo co się stało? Miałeś jechać do Włoch a teraz jesteś tu, i ja...Przerwałem jej i opuściłem głowę, a potem mocno ją przytuliłem. Była ciepła i delikatne. Odwzajemniła uścisk i zamknęła oczy kładąc głowę na moim ramieniu.
- Luna, posłuchaj. Nigdzie nie jadę.
- Matteo ale co się stało? Jeszcze wczoraj wszystko było w pożądku.
- Ta, mój ojciec jest...
- Luna! Ktoś dzwoni.Mój tata podał mi telefon.
- Dzień dobry?
- Dzień dobry, z tej strony Augus Balsano - tata Matteo. Nie ma go może u ciebie?W tej chwili zamilkłam a Matteo zaczął zaprzeczająco kiwać głową i machać rękami.
- Yy nie, nie ma go tu.
- Gdyby się jednak pojawił albo zadzwonił powiedz mu że czekam na lotnisku i że zaraz ma tu być.
- Tak... tak oczywiście.Rozłączyłam się, a mój tata wziął ode mnie telefon.
CZYTASZ
Lutteo - Nikt ani Nic
FanfictionOna - Luna pomocna, miła, życzliwa, ma kochającą rodzinę, najlepszą przyjaciółkę - nie zna swojej przeszłości - jest adoptowaną córką. On - Matteo śmiały, najlepszy, pomocny, nie ma matki, najlepszy przyjaciel jest zawsze z nim - ma sporo problemów...