Rozdział 14.

156 14 3
                                    

KATE

Dosłownie mnie zatkało.

Patrzyłam na Alexa z rozdziawionymi ustami zastanawiając się, czy aby na pewno nie naćpał się jakichś leków na tych swoich praktykach. Dosłownie przed chwilą wpadł do naszego mieszkania i wygadywał okropne bzdury.

- Dobra, poczekaj... - wykrztusiłam w końcu potrząsając głową, aby pozbierać myśli. - Więc Ryan wynajął jakichś bandziorów, żeby chronili mamę Jenny, a ciebie poprosił, żebyś zrobił zdjęcie jej ojcu, żeby wiedzieli który to, a potem przy najbliższej okazji pobili go do nieprzytomności?

Przerwał na chwilę krążenie po pokoju i spojrzał na mnie wystraszonym wzrokiem.

- Dokładnie.

Nie wiedziałam co o tym myśleć. Fakt, że było to trochę straszne, że muzyk załatwiał problemy w taki sposób, a z drugiej strony... Chyba chciał dobrze. Zależało mu, żeby zapewnić bezpieczeństwo pani Carter.

- Wiesz... - powiedziałam niepewnie. - Wydaje mi się, że nie miał złych zamiarów, a ostatecznie temu staremu draniowi należały się bęcki za to co zrobił swojej rodzinie...

- Czyś ty oszalała, Kate? On jest w śpiączce! Nie tak wymierza się sprawiedliwość! - jego głos z każdą chwilą był coraz głośniejszy i szybszy. - Policja prowadzi śledztwo, a kto jest głównym podejrzanym? Ja! Bo żeby zrobić mu to głupie zdjęcie kręciłem się w pobliżu jego kamienicy i pytałem o niego sąsiadów, a później napadł go wysoki, smukły mężczyzna!

- Ale jak to...? Przecież nic nie mogą ci udowodnić.

Po jego minie rozpoznałam, że mogę się mylić. Dobrze, że już siedziałam, bo nogi by się pode mną ugięły.

- W tym samym czasie poszedłem do lasu, żeby wypuścić Gacka, bo doszedł już do siebie. - chodziło o chorego nietoperza, którego od paru tygodni kurował. - Jak myślisz, ktoś mnie tam widział? Oczywiście, że nie! Zero alibi.

To było jakieś totalnie chore. Czemu Alex miał odpowiadać za skutki ochrony pani Carter?

- Może zadzwoń do Teddera? - zaproponowałam. - Coś powinien wymyślić, w końcu to przede wszystkim jego sprawa.

Spojrzał na mnie jak na kosmitkę i pokręcił głowa.

- Oprócz jednej rozmowy telefonicznej nie mieliśmy kontaktu. Jego człowiek sam mnie znalazł, a do żadnego z nich nie mam numeru, bo obaj mieli zastrzeżone. Ciężko udowodnić, żeby w ogóle brał w tym udział...

Zagryzłam wargi myśląc intensywnie. Sytuacja była coraz bardziej dziwaczna.

- Do Jenny dalej nie możesz złapać sygnału? - zapytałam, chociaż wątpiłam, aby coś zmieniło się w tej materii.

- A skąd... A ty?

Pokręciłam głową. Jak to możliwe, żebyśmy nie mogli z nią normalnie porozmawiać bez żadnych problemów? Sama mówiła, że dostała od niego jakiegoś super smartfona.

- Zresztą przez telefon to nie ma sensu... Myślę, że powinniśmy się z nią zobaczyć, Alex. Ciekawe co ona o tym myśli.

- To praktycznie niemożliwe. - machnął ręką chłopak, po czym podszedł do ściany i oparł się o nią głową zamykając oczy. - Jen nic nie wie, zabronił jej mówić. Ukradł ją i nie zamierza oddać, a ona też jakoś nie chce być uratowana.

Przewróciłam oczami. Znowu zaczynał wyjeżdżać z tą swoją zazdrością. Było mi go żal, bo uważałam, że to świetny facet i bardzo kochał Jenny, ale głupio przegapił swój moment.

Unbroken (Ryan Tedder/OneRepublic ff)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz