Natura Roberta Lewandowskiego
On właściwie nigdy nie jest z siebie zadowolony. Nieważne, czy strzelił jednego gola, czy pięć. Pamiętam, jak było po czterech golach z Realem. W domu w Dortmundzie impreza jak w sylwestra, bailando, bailando. Druga w nocy, a on siada i mówi do mnie: kurczę, szkoda, że nie było tej piątej – wspomina Tomek Zawiślak, najbliższy przyjaciel Roberta, który jeszcze w ich dziecięcych czasach w Varsovii, klubiku z siedzibą na granicy warszawskiego Nowego Miasta i Muranowa, asystował przy niejednym golu Lewandowskiego. – Szkoda, że nie było piątej... Taki jest. Tłumaczę mu: przestań, zrobiłeś wielką rzecz. Ale jemu zawsze jest mało.