LEVEL 2.2

3 0 0
                                    

I gotowe. Imponujący metalowy smok spozierał dzikim wzrokiem na swojego twórcę. Jego łuski z lśniących niebieskawo stalowych blach, połyskiwały w świetle biurkowej lampki. Jest jak żywy, jakby zaraz miał sfrunąć z kartki i odlecieć gdzieś w mrok – pomyślałem, dumny z siebie. Już od dawna nie udało mi się stworzyć doskonalszego rysunku. Nad tym pracowałem niemal trzy tygodnie, prawie pół bloku rysunkowego wylądowało w koszu. Na ogół nie podchodziłem entuzjastycznie do swoich prac, nawet, jeżeli były one szczodrze chwalone przez innych ludzi. Ale tym razem stwierdziłem, że wykonałem świetną robotę. Opłacało się codziennie po lekcjach godzinami ćwiczyć warsztat.

Następnego dnia, po szkole, otworzywszy drzwi do domu, od razu poczułem boski zapach obiadu i ślinka momentalnie pociekła mi do ust. Zzułem trampki nie rozwiązując sznurówek i słysząc ostatnie komendy robota kulinarnego, wbiegłem do kuchni. Usiadłem przy stole zniecierpliwiony i głodny, szkolny tablet położyłem na stole.

- Umyj ręce – powiedziała mama. – I zabierz stąd ten komputer. Obiad będzie lada chwila.

Pobiegłem do łazienki i już za minutkę byłem z powrotem.

Ojciec siedział przy stole, przeglądając mój tablet. Parująca zupa stała obok. Wtedy dostrzegłem, że na stole leży również mój metalowy smok.

- Znów niedostateczny z matematyki. I dopuszczający z biologii – rzekł ojciec. Spuściłem wzrok.

- A teraz powiedz mi, synu: co to jest? – spytał nieznoszącym sprzeciwu tonem, wskazując na mój rysunek.

- Metalowy smok – odparłem.

Nastąpiła chwila ciszy.

- Ach tak? Metalowy smok, powiadasz?

Skinąłem głową. Zerknąłem na mamę. Wyciągała z półki talerze i sztućce, ale jakoś ślamazarnie jej to szło.

- Metalowy smok?! Ja ci dam metalowe smoki! Zamiast uczyć się tego, co będzie potrzebne ci w życiu, ty wciąż tracisz czas na jakieś bohomazy?! Jedynka z matematyki, dwója z biologii, chłopcze, czy ty zdajesz sobie sprawę, kim jest twój ojciec? Czy naprawdę chcesz zaprzepaścić swoją przyszłość?!

Mama postawiła przede mną talerz zupy-kremu z dyni.

- Daj dziecku spokój. Właśnie wrócił ze szkoły, niech w spokoju zje obiad – powiedziała cicho.

- Spokój?! Spokój, powiadasz?! – wrzasnął ojciec, złapał mój rysunek, podarł kartkę na kilka części i tak zakończył się triumfalny żywot metalowego smoka. – Od teraz będzie spokój.

Siedziałem z głową zwieszoną nad stołem. Łzy kapały mi do talerza i były chyba gorętsze niż zupa.

Kolekcjonerzy snówWhere stories live. Discover now