2.Problem za problemem

106 12 1
                                    

Wchodząć do pomieszczenia natkneliśmy się na weterynarza doktora Syriusza Smith'a. Był też mały konflikt z powodu naszego przybycia. Zawzięcie walczyliśmy o to, aby tu zostać i pomóc przy zwierzęciu. Kiedy nam się udało poszliśmy do delfina. Okazało się, że jest bardzo źle z jego ogonem, ponieważ trzeba go amputować, a bez niego nie może się poruszać. Jeszcze dziś miała odbyć się operacja. Nie chcąc przeszkadzać oddaliliśmy się do naszego tymczasowego mieszkania. Postanowiliśmy, że jutro będziemy rehabilitować Zimę. W czasie drogi powrotnej dużo rozmawialiśmy i śmialiśmy się z suchych żartów, które sobie opowiadaliśmy. Gdy dotarliśmy do domu, rozeszliśmy się do swoich pokoi. Kiedy byłam w pokoiku od razu rzuciłam się na łóżko, myśląc o mamie i chwilach z nią związanych. Zawsze była przy mnie, w smutku i radości. Nawet mając przy sobie ich obojgu wolałam kobietę. Byłyśmy prawie nierozłączne, aż do chwili "wypadku". Stało się to kilka dni przed moimi 11-ymi urodzinami. Poszła wtedy kupić prezent. Wtedy też zaczął się atak Lokiego na Ziemię. Wychodząc z budynku jeden z chituari przeciął ją na pół. Razem z całym zespołem Avenger's poczliśmy jej szukać. Znaleźliśmy ją przed rozwalonym budynkiem, całą zakrwawioną, a obok niej leżała paczuszka a na niej jakaś kartka. Napis brzmiał: "Następnym razem przyjdę po Julie, więc uważaj Stark.*Loki*" Od tego czasu Kapitan uczy mnie samoobrony, Clint z Natashą posługiwaniem się bronią palnął jak i białą, a tatawraz z Bruce'm są moimi nauczycielami. Z rozmyślen wyrwało mnie pukanie do drzwi. Krzyknęłam głośno "Proszę!". Po chwili w przejściu stanął mój ojciec z poważną miną. Od razu zrozumiałam, że to coś bardzo ważnego. On jakby nigdy nic zadał mi pytanie:

-Jak tam nastrój?

-Nawet dobrze. Coś się stało i nie zaprzeczaj, bo widzę jak się zachowujesz.

-No.. więc Loki nam uciekł i prawdopodobnie jest tutaj z nami. Jeśli go znajdziemy będziesz mogła zrobić mu co tylko będziesz chciała. Umowa stoi?

-Stoi. Rusz te swoje szanowne cztery litery i bierz się za poszukiwania. Ja dojdę za chwileczke, muszę cos sprawdzić.

-No dobra. Czekam w salonie.

Prawda jest taka, że mam moce, które uaktywniły się w wieku siedmiu lat. Są to: telekineza, skaner w oczach, nadludzka siła, czytanie w myślach, zmienianie się w ludzi i zwierzęta. Nikt o tym nie wiedział oprócz matki. Bałam się, że jak ktoś się dowie to będą chcieli mnie zbadać i wykorzystywać do własnych celów. Jest to przydatny dar, który trzeba pielęgnować. Bardzo przydawał mi się na sprawdzianach i kartkówkach ojca. Nie wychodząc z pokoju wiedziałam gdzie znajduje się mój wróg. Szybko pobiegłam do taty i zawiadomiłam, że Loki znajduje się u nas w piwnicy. On nie czekając na nic pognał na dół, a ja za nim. Po drodze przyleciała tu zbroja i przyczepiła się do jego ciała. Mijaliśmy różne pomieszczenia. Przy jednym z nich moja intuicja podpowiadała mi, abym tu weszła. Zawołałam tatę i poprosiłam , aby poczekał przed wejściem. Niechętnie się zgodził. Bardzo zdziwiłam się, zauważając kłamcę siedzącego na fotelu i ze skupionym wzrokiem czytał moją ulubioną książkę. Był tak skupiony, że nawet nie zauważył jak do niego podchodzę. Korzystając z ataku zaskoczenia rzuciłam się na jego plecy, a on zdezorientowany zaczął się rozglądać po pokoju. W końcu jego wzrok był skierowany na mnie. Z nienawistnym spojrzeniem zaczął atakować. Przgrywałam. Musiałam użyć mocy aby z nim wygrać. Może nic nie powie-pomyślałam. Oddaliłam się na parę kroków od niego i zmieniłam się w Hulk'a. Wzięłam go za nogę i tak jak 5 lat temu miotałam nim na dwie strony. Uśmiechnęłam się tryumfalnie, gdy zobaczyłam jak wygląda, jednak od razu zszedł mi z twarzy,odwracając sięplecami do włamywacza. W przejściu widziałam całą drużynę superbohaterów wpatrujących się we mnie jak w obrazek. Przerwałam niezręczną ciszę:

-Cześć tato.-powiedziałam niepewnie

-Jak...?-chyba to tylko zdołał z siebie wydusić

-Tak jakoś samo wyszło. Skąd ta cała grupa?-próbowałam zmienić temat

-Nie zmieniaj mi tu tematu i gadaj jak to zrobiłaś.

-No bo jest taka sprawa, że odziedziczyłam nadludzkie zdolności po mamie.-odpowiedziałam przyciszonym głosem.

-Czekaj, czekaj, czy ty mi właśnie mówisz, że masz moce i nic o tym niewiem?!

-Tak. Mama chciała mnie ochronić przed jej doświadczeniami. Nauczyła mnie korzystać z nich i poznawać nowe. Pamiętasz mój rozwalony pokój po jej śmierci? Dowiedziałam się wtedy,że mogę kontrolować żywioły. Pod upływem emocji dochodzą kolejne i po nocach uczę się nimi posługiwać. Nie powiedziałam ci tego tylko dlatego, że przysięgłam dla niej milczenie w tej sprawie.

-Od kiedy je masz? Tylko nie kłam.

-Kidy skończyłam pięć lat zaczęły się pojawiać. To coś złego, że to moja mała tajemnica?

-Tak!!!! To jest bardzo ważne! Czy coś jeszcze musze wiedzieć?!

-Jeśli to konieczne to,chciałabym ci powiedzieć, że mam siostrę.

-Cooooo?! Ja mam jeszcze jedną córkę?! To niemożliwe. Kim jest jej matka?

- Jej mamą jest Anna Kowalska, a ona nazywa się Dominika. To chyba jedna z dziewczyn, przez które mama chciała wziąść rozwód.

-O nie... to nie jest moja była kochanka, tylko siostra która mnie nienawidzi przez faworyzacje u ojca. Wtedy ona wyjechała do Polski i zakochała się w jednym. Razem z nim wzięli ślub i ona zmieniła nazwisko. Dwa lata później urodziła im się Dominika. Podczas jej urodzin wybuchł pożar i zmarł jej ojciec ratując ją bohatersko. -zakończył swoją wypowiedź.

-Wow... Nawet nie wiedziałam o swojej rodzinie. To może ja zadzwonie teraz do cioci, powiedzieć, że już wiem o wszystkim. Do zobaczenia potem!- krzyknęłam będąc w progu drzwi.

-Stój! Wracaj mi tu natychmiast! Mamy coś do omówienia. Po pierwsze, mistrzowsko pokonałaś Lokiego. Po drugie, masz szlaban od razu po powrocie do wierzy. Po trzecie, wszyscy zostają z nami do końca wakacji i musimy zająć się Jelonkiem.

-Coooo?! Przecierz miałam zająć się Zimą!! Jak nimy mam go niańczyć.

-Będziesz zabierała go ze sobą.

-A nie może zostać z wami? Popołudniami będę się nim zajmować. Proszeeee. Obiecałeś mi się nią opiekować!

-No dobra.

-Jeśli mogę się wtrącić, to kto to jest ta cała Zima?

-Jest to delfin  butlonosy. Znalazłam ją dzisiaj na plaży i pewnie teraz amputują jej ogon.-na te słowa do moich oczu napłynęły łzy.- Jestem ciekawa. Czemu zostajecie?

-No wiesz... chcielibyśmy odpocząć od tego całego hałasu i odetchnąć świeżym powietrzem.-odpowiedział zamyślony Bruce.

-Dobra zielony. Nie ze mną takie numery. Gadać o co tak naprawdę chodzi, bez żadnych wykrętów.

-Fury chciał, żeby cię pilnować. Powiedział, że jesteś jego oczkiem w głowie i nic nie może ci się stać, więc zrobił z tego dla nas misję i małe wakacje.-stwierdził Barton.
-Zawsze był dla mnie obojętny lub zły.- stwierdziłam podejrzliwie.
-Masz nas. Zrobiliśmy sobie wakacje razem z wami.- przyznał się za wszystkich Kapitan.
-Nie bądźcie źli na mnie, ale sami będziecie wypoczywać. My jesteśmy zajęci.
-Czym?
-Opieką nad delfinami i innymi morskimi zwierzętami.
-Czy ty właśnie powiedziałaś, że Tony będzie bezinteresownie pomagał?-spytała jedyna kobieta w drużynie.
-Tak.-potwierdziłam jej wypowiedź.
-Wow...Stark nie wiedziałam, że masz serce.
-Bo nie mam go, tylko reaktor łukowy.
-Dobra. Koniec tego dobrego. Tato zaprowadź naszych gości do sypialni a ja zajmę się Jelonkiem.-gdy wyszli zaczęłam swój monolog.-Jeśli jeszcze raz coś mi zepsujesz to tego bardzo mocno pożałujesz. Lepiej weź to sobie do serca.Ups...zapomniałam, że fo nie masz! A terazchodź. Zaprowadze cię do twojegoulubionego miejsca czyli do twojejszklanej puszki.
-Nic nowego. Pewnie jeszcze dostanę bransoletki uniemożliwiające czarowanie.
-Nie tym razem koziołku. Nie tym razem.
______________________________________
1204 słowa. Mój nowy rekord.
MIŁEGO CZYTANIA🤗

Mój przyjaciel delfinOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz