Dni mijały mi na pracy i spotkaniach z Andy'm. W ostatnim czasie trochę się do siebie zbliżyliśmy jako przyjaciele. Zdradziłam mu kilka swoich sekretów, a on opowiedział mi o sobie prawie wszystko. Nasza znajomość przestała polegać na dziwnych sprzeczkach i seksie. Chociaż muszę przyznać, że do tego drugiego czasami nadal dochodzi. Nie jestem w stanie określić dokładnie tego, co nas łączy. Z jednej strony cieszę się, że mam takiego przyjaciela, a z drugiej zastanawiam się nad stałym związkiem z jakimś chłopakiem. Typowa kobieta, tak źle i tak niedobrze. Związałam włosy w niskiego kucyka i założyłam bordową bluzę z kapturem. Na zewnątrz trochę wiało, a ja musiałam dojść do domu chłopaka. Jest mi winny jakieś romansidło za ostatni maraton Batmana, do którego mnie zmusił. Mimowolnie uśmiechnęłam się na myśl oglądania z nim filmu przepełnionego miłością i łzami. Zmięknie, nie ma innego wyjścia. Pogoda zaczęła się psuć, więc nałożyłam kaptur na głowę i zaczęłam biec, zanim rozpada się na dobre. Musiałam wyglądać śmiesznie. Po kilku minutach byłam przed jego domem. Szybko zapukałam do drzwi, ale tylko dla pozoru, bo weszłam do środka nie czekając na niego.
-Jasne, czuj się jak u siebie.- zażartował podczas schodzenia na dół.
-Nie będę czekała aż mi otworzysz. Ty się nigdy nie śpieszysz, a ja jestem mokra.- niefortunny dobór słów. Andy poruszył brwiami z uśmiechem na twarzy.
-Spierdalaj Biersack.- uderzyłam go w ramię i ruszyłam na górę.
-Chcesz coś do picia?- zapytał za mną.
-Tak, tak.- nawet nie spojrzałam w jego stronę. Chciałam szybko doprowadzić się do porządku. W jego pokoju zdjęłam bluzę i koszulkę, która również była lekko wilgotna. Grzebiąc z szafie znalazłam flanelową koszulę chłopaka, w której rzadko chodził. Pozwoliłam sobie ją pożyczyć. Zapiełam guziki i pozbyłam się spodni, które musiały wyschnąć tak samo jak reszta rzeczy. Gdy Andy do mnie dołączył, siedziałam już w jego łóżku z laptopem na kolanach i szukałam filmu.
-Pczywiście, że możesz założyć moją koszulę Dan. Nie musisz pytać.- odparł podając mi szklankę z sokiem marchewkowym.
-Dziękuję.- uśmiechnęłam się najładniej jak potrafiłam.- Zanim się pojawiłeś.- podałam tytuł filmu.
-Zdążyłaś stać tu w samej bieliźnie, wiem.- powiedział, jakby chciał dokończyć moje słowa.
-Taki film dzisiaj obejrzymy kretynie.- oświeciłam go. Czarnowłosy zaśmiał się z własnej głupoty.
-No przecież wiedziałem.- udawał eksperta kina, chociaż o większości filmów nawet nie słyszał.
-Siadaj i mnie nie denerwuj.- poklepałam miejsce obok i rozpoczęliśmy seans. Andy położył się, a ja odstawiłam laptopa na stolik obok łóżka. Poczułam jego dłoń, która zaczęła mnie głaskać po udzie. Znowu się zaczyna.- Andy...- mruknęłam niezadowolona. Ten jednak nie zwracał na mnie uwagi. Nadal to robił i delikatnie pocałował mnie w szyję. No i nie obejrzymy tego w spokoju. Przewróciłam się z boku na plecy i spojrzałam mu w oczy. Był taki rozpromieniony.
-Co się tak patrzysz?- zapytał z takim błyskiem w oku.
-Bo mogę.- odparłam i położyłam rękę na tył jego głowy, by móc go zbliżyć do siebie i pocałować. Chwilę poprostu obdarowywaliśmy się pocałunkami, jakby to było całkiem normalne.
-Kocham cię.- wyszeptał tak, że prawie go nie usłyszałam. Automatycznie przerwałam pieszczoty.
-Słucham?- myślałam, że się przesłyszałam.
-Nic nie mówiłem, oglądajmy.- zapomniał, że dokładnie wiem, kiedy mnie okłamuje. Mimo to pozwoliłam mu przejąć dowodzenie w tej grze. Wróciłam do wcześniejszej pozycji i skupiłam się na filmie, z którego straciliśmy kilka minut.
-Ja ciebie też.- odpowiedziałam. Nie musiałam się odwracać by wiedzieć, że się uśmiechnął.No więc to koniec tego krótkiego ff. Zaczęłam pracę nad nowymi historiami, które pojawią się w najbliższym czasie, więc cierpliwie czekajcie ;)
CZYTASZ
We don't have to dance | Andy Biersack
FanfictionTo miało być tylko jedno spotkanie, a przerodziło się w pasmo wspólnych chwil, przeplatanych wieloma problemami.