Zakochana w piłce część 1

46 0 1
                                    

Dziewczyna znajdowała się na boisku. Obok niej leżała piłka, na nogach miała korki. Przy jednej z bramek stał jej tata i krzyczał do niej:

- Dasz radę, Gabrysia! Po prostu kopnij!

Dziewczyna już chciała się poddać. W końcu ćwiczyli kopnięcie z połowy boiska już od paru miesięcy, a jej nadal nie wychodziło. Jednak pomyślała sobie, że nie może tego zrobić, że nie jest tchórzem i nie spanikuje. Gabrysia wzięła rozbieg i uderzyła. W tamtym momencie jeszcze tego nie wiedziała, ale właśnie się zakochała. Zakochała się w piłce nożnej. W sporcie, w którym nigdy nic nie jest pewne.

***

Gabrysia podskakiwała wesoło u boku taty, kiedy wracali z boiska do domu.

- Udało mi się tato! Zrobiłam to! - pokrzykiwała głośno ośmioletnia dziewczynka.

Ojciec rezolutnego szkraba, co chwilę na nią zerkał i uśmiechał się pod nosem. Chwilę później tata i córka byli już prawie przy domu. Zostały im do przejścia tylko pasy. Gabrysia była tak zadowolona, że wkroczyła na jezdnię z rozpędu. Nagle usłyszała pisk opon. Odwróciła się i zobaczyła dwa, jasne światła. Dziewczynka zamknęła oczy. Jedyne co poczuła to... Odepchnięcie? Mała piłkarka otworzyła oczy i zobaczyła coś czego w przyszłości nie będzie w stanie wymazać spod powiek. Jej tata leżał na ziemi, cały we krwi. Jego klatka piersiowa unosiła się bardzo słabo. Nad nim pochylał się jakiś nieznajomy człowiek, z telefonem przy uchu. Gabrysia podbiegła do ojca i przytuliła go. Ten położył rękę na jej głowie i wyszeptał swoje ostatnie słowa:

- Rób to co kochasz malutka i pamiętaj, że zawsze będę z tobą.

***

Gabrysię po raz kolejny obudziły krzyki zza ściany. Dziewczyna przetarła oczy, żeby usunąć spod powiek ten sen, a właściwie wspomnienie. Czternastoletnia już Gabi, popatrzyła na zdjęcie ojca stojące na komodzie obok łóżka.

Patrzyła na wielkie, czekoladowe oczy taty oraz jego krótko ścięte, brązowe włosy. Patrzyła na ojca, którego tak dobrze poznała przez te osiem lat swojego życia i którego tak nagle straciła.

Jej tata w chwili śmierci miał trzydzieści trzy lata. Miał na imię Mariusz i był trenerem dziewcząt, właśnie w piłkę nożną. Jego klub, który nazywa się Syrena, był dla niego jedną z najważniejszych rzeczy w życiu. Marzył, że kiedy jego córka będzie miała dziesięć lat wstąpi do drużyny i będzie ją kochać całym sercem.

Po jego śmierci Gabrysia chciała znienawidzić piłkę nożną. Chciała zwalić na nią winę, za wypadek swojego ojca, ale nie potrafiła. Za bardzo kochała to uczucie, kiedy biega za piłką. Chciała przestać trenować, ale tak naprawdę zrobiła tylko kilkumiesięczną przerwę i wróciła do gry. Po prostu nie potrafiła bez tego żyć i szło jej to coraz lepiej. Tydzień temu postanowiła, że spełni marzenie ojca i wstąpi do jego ukochanej drużyny. Zadzwoniła do ich aktualnego trenera i umówiła się, że przyjdzie na trening, właśnie dziś. Nie podała swojego nazwiska. Nie chciała znowu widzieć u ludzi tylko współczucia, za to co się stało.

Nagle w ścianę, w pokoju obok coś uderzyło. Gabrysia wiedziała, że to jej mama i brat znów się kłócą. Po śmierci ojca dziewczyny, jej matka popadła w alkoholizm, a ponadto sąd ograniczył jej prawa rodzicielskie do Gabrysi. Młodą piłkarką zajmował się więc starszy brat, który kochał swoją księżniczkę całym sercem. Niestety, matka dziewczyny nienawidziła jej, obwiniała ją o śmierć ojca.

Gabrysia podniosła się z łóżka i podeszła do szafy. Wyciągnęła stamtąd dżinsy i czarną koszulkę z różowymi naszywkami. Szybko narzuciła na siebie wybrane rzeczy i podeszła do lustra. Chwyciła z szafki nocnej szczotkę i zaczęła rozczesywać swoje włosy.

Dziewczyna przyglądała się swojemu odbiciu w lustrze. W ogóle nie przypominała mamy, wszystkie cechy wyglądu odziedziczyła po zmarłym ojcu. Miała długie do pasa, brązowe włosy oraz czekoladowe oczy. Była wysoka i szczupła, ale jej cechą rozpoznawczą był mały pieprzyk w kształcie serca na prawym policzku.

Gabrysia skończyła czesać włosy, po czym zaplotła je w warkocz, który przerzuciła sobie przez lewe ramię. Wstała i złapała za plecak, leżący w nieładzie pod ścianą. Zarzuciła go na plecy i zbiegła na parter. Szybko zrobiła sobie śniadanie, złapała klucze od domu i pobiegła do szkoły.

Gdy była na miejscu, swoje kroki od razu skierowała do szatni. Tam zostawiła kurtkę i buty, po czym powoli powlokła się na pierwszą lekcję, którą była chemia. Jeśli chodzi o klasę dziewczyny, to nie była ona w niej wielce lubiana, ale nie była też znienawidzona. Była po prostu szarą myszką, bez przyjaciół, ale też bez docinek ze strony kolegów.

Gabrysia weszła do klasy i usiadła z samego tyłu, musiała jeszcze wytrzymać tylko sześć lekcji. Chemia minęła dziewczynie zaskakująco szybko. Później miała godzinę wychowawczą, na której przyszedł do nich policjant:

- Dzisiaj porozmawiamy o bezpieczeństwie na drogach. Na początek, chciałbym zapytać, kto z was widział kiedyś wypadek drogowy?

Ręce podnieśli praktycznie wszyscy w klasie.

- A kto widział śmierć na ulicy?

Rękę podniosła tylko Gabrysia.

- Dobrze, a czy mogłabyś nam opowiedzieć o tym zdarzeniu? - zapytał mundurowy zwracając się bezpośrednio do dziewczyny.

W klasie Gabrysi nikt nie wiedział o tym, że jej ojciec zginął w wypadku drogowym i dziewczyna raczej nie chciała, żeby to się wydało.

- Byłam na spacerze i widziałam jak jakaś dziewczynka wskoczyła na jezdnię, nie rozglądając się uprzednio na boki. Uratował ją ojciec, który w ostatnim momencie wskoczył pomiędzy nią a auto. - powiedziała Gabrysia głosem wypranym z emocji.

Po tym jak dziewczyna opowiedziała historię, policjant dał jej spokój i wrócił do swojego wykładu.

***

Około godziny 15, Gabrysia wróciła do domu. Nie zastała w domu nikogo. Jej brat był w pracy, a mama pewnie znowu piła w barze.

Jej brat, Patryka ma dziewiętnaście lat, a już spadła na niego odpowiedzialność w postaci wychowywania dziewczyny. Urodę odziedziczył po matce. Ma krótkie blond włosy i niebieskie oczy. Jest bardzo wesoły, mimo tych wszystkich problemów, z którymi się boryka. Czasami Gabrysia mówi na niego "Pat", a on mówi na nią "Gabi".

Patryk obiecał, że odwiezie swoją siostrę na trening, że będzie z nią w tej trudnej dla niej chwili. Wiedziała, że jej nie zawiedzie, ponieważ nigdy jeszcze tego nie zrobił.

***

Równo o 18 Gabrysia stała razem z bratem przed halą sportową, na której ćwiczyły dziewczyny. Co chwilę któraś z nich z uśmiechem na twarzy otwierała drzwi i znikała w środku. Gabi cały czas się wahała, ale w końcu Patryk złapał ją za rękę i wciągnął przez drzwi. To co zobaczyła w środku zachwyciło ją, ale też przestraszyło...

Zakochana w piłceOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz