Jedni myślą, że życie się kiedyś kończy. Wierzący myślą że jak umrą trafią do nieba i znowu będą żyć tyle, że tym razem wiecznie. A jaka jest prawda? Czy ktokolwiek ją zna? Odpowiedź jest prosta. Każdy ma racje. Nasza dusza umrze a my nawet nie będziemy mieli o tym pojęcia. Po to się rodzimy i żyjemy, by umrzeć i dopiero potem żyć pełnią życia. Pewnie brzmi to absurdalnie ale zaraz pokażę wam o co chodzi....
Jestem Życiem które czeka każdego człowieka. Życiem które przynosi wzloty i upadki. Jestem tym kto decyduje o śmierci. Ale nie o to tu na razie chodzi. Chcę wam opowiedzieć o moim życiu. Tak, byłam kiedyś człowiekiem. Żyłam około 400 lat temu. Pewnie teraz zastanawiacie się czemu jestem taka młoda. Tego dowiecie się w swoim czasie ale na razie wróćmy do mojej historii. A było to tak.
________________________
Urodziłam się 29 lutego 1616 roku w niewielkiej miejscowości w wschodniej Europie. Na imię miałam Tess. W moim domu lekko się nie żyło. Mama ledwo wiązała koniec z końcem a taty nigdy nie miałam. Miałam jednak młodszego brata Sem. Zawsze starałam się pomagać mojej mamie we wszystkim w czym tylko mogłam. Jako dziecko byłam bardzo spokojna w przeciwieństwie do Sem. On był bardzo radosny, ja natomiast spokojna i opanowana. Moja mama mówiła, że nawet podczas ciąży czuła, że jestem wyjątkowa. Zawsze uważałam, że przesadza ale któregoś dnia to się zmieniło. Miałam wtedy 16 lat gdy spotkałam Noah. Był on młodym chłopakiem, który tułał się szukając u ludzi pomocy. Coś mnie w nim urzekło więc oczywiście mu pomogłam, teraz tego nie żałuję ale wtedy myślałam inaczej. Noah sprawił, że moje życie w tamtym czasie obróciło się o 180*. Nie potrafiłam się nigdzie odnaleźć a zrozumienia szukałam u Noah. Świetnie się dogadywaliśmy. Niedługo potem zostaliśmy parą. Ja żyłam w szczęśliwym związku przez 5 lat. W wieku 21 lat planowaliśmy ślub. Niestety Noah mnie opuścił. Na pożegnanie powiedział mi, że po mnie wróci i znowu będziemy żyć razem. Ja oczywiście w to nie wierzyłam lecz czekałam jak ta głupia w nadziei, że może jednak danego słowa dotrzyma. Lata mijały a on wciąż nie wracał. Mój kochany braciszek zmarł w wieku 45 lat. Nie było łatwo mi się pozbierać. Wszyscy których kochałam odchodzili więc postanowiłam sobie że już nigdy nikogo nie pokocham. Jak można było się domyśleć było to bardzo trudne. W końcu moja dusza i ciało już nie wytrzymały. Umarłam. Myślałam już, że to koniec, że wszystko przepadło. Jakże wielkie było moje zdziwienie gdy obudziłam się na ziemi a obok mnie znajdował się Noah. Słowa które wtedy wypowiedział zapadły mi głęboko w pamięci. "Mówiłem, że po ciebie wrócę. W końcu jesteś moim Życiem". Jak możecie się domyślać ja i Noah jesteśmy małżeństwem dość dziwnym. Ja jestem Życiem a Noah Śmiercią. Do tej pory nie mam pojęcia dlaczego Noah wybrał mnie na swoją żonę i na Życie mimo iż minęło już 400 lat. On cały czas mówi, że coś go do mnie ciągnęło. Już od prawie 400 lat żyję z wyglądem 21 latki tak samo jak Noah. Pamiętajcie, że takie coś jak życie i śmierć nie istnieje bo potem i tak będziecie żyć. Potem i tak coś was spotka tak jak mnie spotkała miłość i moja kochająca rodzina. Wierzcie mi lub nie ale nie warto umierać wcześniej by trafić to tego lepszego miejsca. Jeżeli umrzecie za wcześnie nie będziecie tu mieli czego szukać bo nic wam się jeszcze w życiu takiego nie przytrafiło. Żyjcie jak najdłużej...
CZYTASZ
Życie i Śmierć...
Science FictionKażdy myśli, że życie i śmierć to dwie przeciwne sobie rzeczy. Ale czy tak jest na pewno?