Śmierć to coś co wbrew pozorom nie przemija. Trwa przez wieki zabierając ze sobą dusze. Dobre, złe i jeszcze inne. Lecz śmierć to nie koniec. To początek tak samo jak życie. Czy śmierć miała by jakiś sens bez życia? Po co ktoś ma umrzeć skoro się nawet jeszcze nie narodził?
Zacznijmy może od początku. Nazywam się Noah. Jestem Śmiercią. Żyję od zarania ludzkości. Tyle lat w samotności w końcu każdemu się nudzą prawda? Chcę wam opowiedzieć o Życiu jakie znalazłem w swoim...pośmiertnym życiu. A więc zacznijmy od początku.
___________________________________________
Jak już mówiłem narodziłem się wraz z powstaniem gatunku ludzkiego. Dlaczego tak późno? Nie mam pojęcia lecz mi to nigdy nie przeszkadzało. Tak naprawdę zawsze mi się podobało. Jednakże jak to bywa zacząłem czuć się samotny. Patrząc na tych szczęśliwych ludzi czułem, że czegoś mi brakuje...że brakuje mi Życia. Szukałem jej przez wiele tysięcy lat lecz nigdy nie mogłem jej znaleźć. W końcu się poddałem. Jednak chciałem ostatni raz zejść na Ziemię. Było to w roku 1632. Nie wiem na co wtedy liczyłem. Może na to, że jednak los się do mnie uśmiechnie? Nie mam pojęcia lecz prawdę mówiąc naprawdę się cieszę, że to wtedy zrobiłem. Spotkałem wtedy Tess. Była to miłość od pierwszego wejrzenia. Pewnie niektórzy z was się teraz zastanawiają czy Śmierć może kochać? Powiem wam tylko jedno. Nigdy nie należy oceniać książki po okładce. Miłość to coś co dotyka każdego, tak samo jak życie i śmierć. Przechodząc jednak do rzeczy. Spędziłem z Tess na Ziemi 5 lat. Tyle właśnie lat czułem że żyłem. Jednak mój czas na Ziemi się skończył, za dużo tu przesiedziałem. Musiałem wracać. Gdzie? Do nicości. Nie było tu nic. Kompletna pustka. Jednakże przed odejściem obiecałem swojej ukochanej, że po nią wrócę. Miałem tylko nadzieję, że będzie na mnie czekać, a wyszło tak, że to ja czekałem na nią. Obserwowałem ją cały czas. Z tego miejsca. Niektórzy mówią, że właśnie w tym miejscu znajduje się Bóg, mylą się oni jednak ale ni jest to opowieść na chwilę obecną. Czułem jak Tess cierpi gdy umierał jej ktoś z rodziny. Jakie było ich zdziwienie gdy po śmierci przed oczami pojawiał im się "były" chłopak Tess. Ja jednak dalej przeżywałem smutek Tess i ciągle na nią czekałem. Pod sam koniec jej życia czułem jak bardzo chce ona do mnie wrócić. W momencie jej śmierci zabrałem ja z powrotem na Ziemię. Gdy zobaczyłem radość w jej oczach znowu poczułem, że żyję. Żyję przy moim Życiu. Tess to najpiękniejsza kobieta jaką w życiu spotkałem. Żyjemy razem już około 400 lat. Mimo iż ja jestem Śmiercią a ona Życiem to są to tylko formalności. Obydwoje jesteśmy ludźmi którzy kiedyś żyli. Pamiętajcie, że nic nie ma w życiu znaczenia jeżeli tylko kogoś kochacie. Watro na kogoś czekać, nawet kilka lat.
CZYTASZ
Życie i Śmierć...
Science FictionKażdy myśli, że życie i śmierć to dwie przeciwne sobie rzeczy. Ale czy tak jest na pewno?