-Pani Generał! -Jeden z żołnierzy zasalutował kiedy wchodziłam do dużego, metalowego pomieszczenia. Skinęłam mu głową na przywitanie po czym odprawiłam dłonią.
-Luat co się dzieje, że wezwałeś mnie aż z końca kraju? -Oparłam ręce na stole.- Zdajesz sobie sprawę, że mam tam żołnierzy, którzy muszą się szkolić? - Dodałam.
-Miło Ciebie widzieć... -Przewrócił oczami. -Nie możesz się normalnie przywitać chociaż raz?
-Powiedz mi Luat... -Wyprostowałam się i ziewnęłam. -Czy ja ci wyglądam na normalną osobę? -Prychnęłam na co on wzruszył ramionami. -Dobra, do rzeczy. Co się dzieje?
-A co się ma dziać? -Uśmiechnął się jak dziecko. -Nie mogę wezwać do swojego gabinetu takiej pięknej kobiety? -Zaśmiał się pod nosem. Zmarszczyłam czoło. Jak ten facet mnie irytuje.
-Zabawne Luat. Kupa śmiechu. -Zaśmiałam się sarkastycznie.
-A żebyś wiedziała! - Z czego, do cholery, jest taki rozbawiony. Z ludzi, moich żołnierzy, którzy giną przy walce? Bezuczuciowy staruch.
-Gadaj w końcu! -Uderzyłam pięścią w metalowe, rzeźbione biurko przez co zrobiłam wgniecenie. O, a teraz przestał się śmiać a zmierzył mnie lodowatym wzrokiem. Przewróciłam oczami.
-Racja, do rzeczy. -Odchrząknął. - Mamy pewien plan związany z wyplenieniem tej cholernej zarazy z tego świata. -Uniosłam brew.
-Co masz na myśli?
-Nasi naukowcy, Edwardson, Haren oraz Xoner wymyślili aby cofnąć czas i powstrzymać raz na zawszę Tytanów! -Teraz on uderzył dłonią w biurko. Otworzyłam szerzej oczy.
-A co ja mam z tym wspólnego? -Spytałam specjalnie ukrywając ciekawość. Gdyby odkrył że się tym zainteresowałam, byłabym wyśmiewana. Stary piernik.
-A to, że jesteś dowódcą oddziału specjalnego dla odmiennych. -Podkreślił ostatnie słowo. Tsa, odmieńców. Zawsze myli mu się nazwa mojego oddziału. O.Ł.O. -Tak zwany Oddział Łaski Odmieńców. Pewnie się teraz dwoicie i troicie o co tutaj chodzi. Już wam tłumaczę. Jest rok 1956 od pierwszego ataku Tytanów na ziemię ludzi oraz naszej klęski. Pomimo technologii która naprawdę się rozwinęła, nie zrobiliśmy żadnego postępu w zwalczaniu tych gnid. Jedyne co się zmieniło, to nasz sprzęt oraz techniki. Nie wykorzystujemy już gazu a pole elektromagnetyczne ziemi. Ale i tak kadeci uczą się na zachowanych egzeplarzach gazowego sprzętu. Wracając do Oddziału Odmieńców, jestem jego dowódcą. Generał Eva Valen-Shar. Ale kadeci mówią do mnie per Generał lub Ev. Mój oddział składa się jak nazwa mówi, z odmieńców. Osoby, potrafiące zmieniać się w Tytany stworzone labolatoryjnie lub naturalnie. Ja również jestem odmieńcem przez co wiem co czują.
-Czyli muszę ich poinformować o tym że się przenosimy. -Powiedziałam z niechęcią w głosie.
-Oni nie polecą. -Usłyszałam kiedy wychodziłam z gabinetu.
-Słucham? -Odwróciłam się.
-Tylko ty lecisz. -Dodał.
-A co z moim oddziałem? Musi ktoś ich szkolić. -Zmarszczyłam brwi.
-Devir się tym zajmie. Znasz go bardzo dobrze, na pewno sobie poradzi.
-Słuchaj Luat... -Popatrzylam się na niego najbardziej morderczym wzrokiem jaki miałam. -Jeśli jeden z moich żołnierzy zginie na akcji przez to że był źle wyszkolony, osobiście odetne tobie łeb. -Wyszłam trzaskając drzwiami.
Wróciłam do mojej bazy zdenerwowana. Może za ostro zareagowałam? Co ja plotę, bardzo dobrze powiedziałam. Jeśli wrócę z tej podróży to samodzielnie go rozgniotę w mojej Tytanowej ręce.