~3~

53 13 5
                                    


Stanęłam przed drzwiami dużego domu jednorodzinnego buszując po kieszeniach w poszukiwaniu klucza cały czas czując na sobie wzrok Ashtona stojącego za mną. Kiedy wreszcie chwyciłam breloczek z piórkiem wyjęłam rękę z tylnej kieszeni spodni i zbliżyłam drżącą dłoń do zamka. Trzęsłam się do tego stopnia, że metal wypadł mi z ręki. Kiedy schyliłam się po klucz chłopak zrobił to samo.

- Pozwól, że ja to zrobię – powiedział cicho lustrując moją twarz, na co lekko skinęłam głową.

Wchodząc do holu czułam się jak intruz. Miejsce w które powinno kojarzyć się ze szczęściem, spokojem, bezpieczeństwem kojarzyło mi się z całym cierpieniem, które nosiłam w sercu. Ściągnęłam buty i ruszyłam w stronę schodów.

- Chodź, pokażę ci pokój gościnny – poinformowałam stawiając stopy na kolejne stopnie.

Otworzyłam drzwi do dużego, przestronnego pokoju pomalowanego na odcienie błękitu. Naprzeciwko wejścia znajdowało się duże, dwuosobowe łóżko, na którym była czysta, biała pościel. Obok łóżka stał stolik nocny z ciemnego drewna.

- Więc to tu – oznajmiłam drapiąc się po karku. – Jesteś głodny?

Patrzyłam jak jasnowłosy wchodzi do pokoju zostawiając swoją torbę po lewej stronie.

- Niekoniecznie. Jadłem tuż przed spotkaniem – uśmiechnął się i usiadł na fotelu cały czas mi się przyglądając. – Co cię gryzie?

- Nie ufam ci i nie licz, że to zrobię – zdenerwowana wyszłam na korytarz i zamknęłam za sobą drzwi.

#

- Elizabeth?! – krzyknęła kobieta śpiewnym tonem.

Za każdym razem kiedy to robiła wyobrażałam sobie scenę bajki Disney'a, kiedy zła czarownica odwiedzała Roszpunkę w wieży, w której ją uwięziła. Czarownica się zgadza, a ja chyba powinnam zapuścić włosy. Podniosłam się z materaca ocierając łzy i zeszłam na dół. W kuchni zastałam moją matkę siedzącą przy stole z Ashtonem.

- Czemu nie wspominałaś, że przyprowadzisz gościa? – zapytała unosząc brwi.

- To się stało wbrew mojej woli – powiedziałam cicho otwierając butelkę z wodą i nalewając ją do szklanki. – podobno podpisywałaś na to zgodę.

- Oh... chyba nie przeczytałam warunków – nerwowo poprawiła włosy.

- Pani prawnik nie czyta umów? – zapytał nieco rozbawiony chłopak na co parsknęłam śmiechem.

Czy my przypadkiem nie gramy w tej samej drużynie?

- Chyba powinieneś nauczyć się kultury – powiedziała wyniośle kobieta wstając od stołu. – przydaj się chociaż na coś i pomóż mojej córce.

- Wedle życzenia – odparł spoglądając na mnie.

Nastąpiła chwila ciszy. Matka wyszła z domu, aby wyciągnąć zakupy z samochodu. Ash podejrzliwie mi się przyglądał.

- Płakałaś – stwierdził zbliżając się do mnie. – co się stało?

- Nie ma jednego, konkretnego powodu. Nawet gdyby takowy był, to nie licz na to, że bym ci o nim powiedziała – odsunęłam się od chłopaka i wróciłam do swojego pokoju.

Niestety całą drogę do „mojego królestwa" towarzyszył mi Ash. Zamknęłam drzwi przed jego nosem, ale niestety nie powstrzymało go to od wejścia do pomieszczenia. Usiadłam na łóżku i patrzyłam jak chłopak przegląda książki stojące na półce przy wejściu. Chwycił jedną z nich, zamknął oczy i zaczął mówić.

- "Miłość, przyjacielu, to dym, co z parą westchnień się unosi; to żar, co w oku szczęśliwego płonie;
morze łez, w którym nieszczęśliwy tonie. Czymże jest więcej? Istnym amalgamem, żółcią trawiącą i zbawczym balsamem." – kiedy skończył otworzył oczy i spojrzał na mnie. – czytasz Shakespeare?

- Widzę, że nie ja jedyna – powiedziałam przygryzając wargę.

Ten chłopak był jedną, cholerną tajemnicą. Czytający Shakespeare Australijczyk przyjeżdża do Vancouver, aby pomóc zagubionej dziewczynie się odnaleźć? Chyba nie tylko moim zdaniem coś tu nie gra...

- Dlaczego się zgłosiłeś do... jakby to powiedzieć, prowadzenia mnie? – zapytałam patrząc mu w oczy.

- Wiem jak ciężko było mi się pozbierać, mogę ci wyznać, że też uzyskałem pomoc – odpowiedział nieco zmieszany.

- Opowiesz mi o swoich problemach? – zadałam kolejne pytanie.

- Wyznanie za wyznanie. Tylko taki układ mnie interesuje – oznajmił z uśmiechem.

- Niech ci będzie.


______________

Hej, cześć i czołem! 

Jest tu kto? 

Przepraszam... zawaliłam z tym opowiadaniem. Zaczęłam pisać, ale po chwili stwierdziłam, że jest to bez sensu, nie miałam weny i zrezygnowałam, ale teraz wróciłam z dużo lepszymi pomysłami niż kiedykolwiek!

Mam nadzieję, że ktoś ze mną został. 


Jeśli szanujesz moją pracę -> Proszę skomentuj!

Helpless ||a.iOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz