Rozdział XX

881 90 15
                                    

Jade's POV:
Tydzień. Pieprzone siedem dni bez rozmawiania z Perrie. Nawet gdybym chciała to miałam zakaz wychodzenia z pokoju, zachorowałam na zapalenie płuc. Po tym całym wernisażu, kiedy mnie zostawiła, stałam na deszczu jak idiotka przez jakieś trzydzieści minut i płakałam. Nie miałam siły wracać do środka. Świadomość tego, że ją zawiodłam bolała najbardziej. Ja naprawdę się starałam, ale nie umiałam jej okazać tego, co ona okazywała mnie. Kiedy wreszcie Dani po mnie wyszła i zabrała mnie do środka, byłam totalnie przemoczona. Właśnie dlatego nie mogłabym odwrócić się od Danielle, tylko ona przy mnie została kiedy wszyscy inni postanowili odsunąć się od imprezowej ćpunki. Cały czas się mną opiekowała i naprawdę mi na niej zależało. Kiedy przyjaciele Perrie mnie zobaczyli, wszyscy spojrzeli na mnie jakby mnie nienawidzili. Nie mogłam ich winić, ja też siebie nienawidziłam. Cały czas raniłam dziewczynę, którą wszyscy na swój sposób kochamy. Dlaczego ja zawsze muszę wszystko spieprzyć?

Kiedy kolejny dzień z rzędu leżałam w łóżku, drzwi nagle się otworzyły, a do pokoju weszła moja współlokatorka.

-Jak się czujesz? Przyniosłam Ci kawałek pizzy z obiadu, zaraz go podgrzeję. Chcesz herbatę?-Pokiwałam głową, a ona z uśmiechem ruszyła w stronę kuchenki. Jak mogłabym ją od siebie odseparować? Chociaż może faktycznie mamy zbyt zażyłe relacje?

-Jak było na treningu?-Zapytałam moją przyjaciółkę, kiedy podała mi ciepły posiłek.-Mówiły coś na mój temat?-Zamieszałam łyżeczką w herbacie i przyjrzałam się jej z niewinną miną.

Dziewczyna westchnęła i oparła ręce na biodrach.
-Dobrze wiem, że chodzi Ci o Edwards. To co robisz jest żałosne, ona nie jest Ciebie warta!

-Pozwól, że to ja będę o tym decydować.-Syknęłam i zagryzłam wargę.

-Dobra, rób co chcesz, ja idę się przejść.-Zgarnęła swoją skórzaną kurtkę i opuściła pomieszczenie. Odstawiłam kubek na stolik nocny i z frustracją opadłam plecami na materac. Po chwili drzwi się uchyliły, a w nich zobaczyłam brunetkę, która przeczesała palcami włosy.

-Zapytała czy wszystko u Ciebie w porządku. Powiedziałam, że jesteś chora, ale wyjdziesz z tego. Pokiwała głową i wyszła, to tyle.

-Dziękuję kochanie.-Posłałam jej buziaka, a ona lekko się uśmiechnęła i zniknęła na korytarzu. Uśmiechnęłam się sama do siebie i upiłam łyk herbaty. Pora zawalczyć o Perrie Edwards. Tylko jak?
------------------------
Głęboko odetchnęłam i zapukałam do drzwi pokoju blondynki. Wiedziałam, że jej tam nie ma, mijała mnie idąc do kawiarni z dziewczyną z drużyny. Widziałam, że specjalnie odwróciła wzrok. A co jeśli jednak się wróciła? Już miałam uciec, jednak nagle drzwi zostały otworzone przez Leigh-Anne.

-Perrie nie ma.-Oparła rękę na biodrze i spojrzała na mnie z wyrzutem. Nie dziwiłam się jej, zraniłam ich przyjaciółkę i je w pewien sposób też.

-Wiem, chciałam porozmawiać z Tobą. A właściwie z wami.-Dodałam, kiedy zobaczyłam Jesy wychodzącą z łazienki. Leigh się przesunęła, dzięki czemu mogłam wejść do środka. Odruchowo weszłam na łóżko Pezz, i mimo że doznałam pewnego poczucia winy, nie zmieniłam miejsca.

-Słuchamy.-Jessica oparła się o ścianę, jej współlokatorka natomiast usiadła na krześle. Stwierdziłam, że jednak nie wypada mi być wyżej od nich, więc zeszłam i zajęłam miejsce przy biurku blondynki.

-Na początku chciałabym was przeprosić. Wiem, że starałyście się ze mną zakolegować, a ja was odpychałam, ale to dlatego, że wiedziałam o waszym sceptycznym stosunku do mnie. Ja naprawdę się zmieniłam. Dzięki Danielle nie biorę żadnych świństw, nie imprezuję.

Summertime Sadness // JerrieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz