3. "Jeszcze kilka spotkań rodzinnych i zrozumiesz, o czym mówię."

2K 194 24
                                    

– Zakładamy buciki, Dee, bo tatuś się spieszy – Greg poganiał siedzącą w korytarzu córkę, która akurat teraz musiała się zbuntować i domagać się samodzielnego założenia trampków. Zoja kucała naprzeciw malucha, czekając na odpowiednią chwilę, by znowu zaproponować pomoc. Poprzednia sugestia zakończyła się krzykiem i z pewnością nie chciała tego powtarzać. – Jak pozwolisz Zoey założyć ci buciki, to szybko będziemy w parku. – Złapał dziecko za rękę, kucając, i odwzajemnił uśmiech. – Jedziemy na huśtawkę?

Donell nie mógł sobie pozwolić na spóźnienie na umówione spotkanie z klientem. I tak cudem było kilka wolniejszych dni, by pomóc Zoi w zaaklimatyzowaniu się, ale nie mógł na dobre porzucić obowiązków. Zwłaszcza tego projektu, na którym naprawdę mu zależało i poprzedniego wieczora dopinał ostatnie ważne elementy. Miał ostatnie minuty na dziecięce fochy i oddychał z ulgą, gdy pasy w foteliku zostały zapięte. Dakota zajmowała się zabawkowym tabletem, naciskając na postacie zwierząt i ciesząc się z wydawanych odgłosów, denerwując jednocześnie ojca, który miał dość muczenia krowy i szczekania psa. Wystarczyła mu Lola, która denerwowała się, słysząc listonosza.

– Okej, Zo, nasze plany trochę się pokrzyżowały, więc to później będziesz szoferem, bo trochę się spieszę, a jednak wolałbym cię sprawdzić i nie stresować cię przy tym pośpiechem – powiedział, kierując się w odpowiednie miejsce. Obok modnej lunchowej restauracji znajdował się plac, który czasami odwiedzał z Dakotą i to właśnie tam Zoja miała zająć się maluchem przez jakiś czas. – Postaram się, by to nie zajęło dużo czasu, ale mamy trochę spraw do omówienia. Będę dzwonić, więc upewnij się, że masz włączony dźwięk w telefonie, okej? – Spojrzał na dziewczynę, chcąc się upewnić, że wszystko zrozumiała i uśmiechnął się nieznacznie, gdy ta sprawdziła odpowiednie miejsce po boku telefonu. – Nie wzięłaś nowego? – zagaił, widząc stary aparat.

– Lubię go i ja naprawdę nie potrzebuję nowego telefonu. – Czuła się niezręcznie, rozpakowując prezenty i chociaż wiedziała, że to nie są typowe prezenty, nie umiała ich przyjmować. Najnowszy Iphone naprawdę nie był jej priorytetem i czułaby się dziwnie, używając telefonu, który dał jej pracodawca. Wiedziała, że nie powinna traktować Grega w takich kategoriach, bo był kimś więcej niż zwykłym szefem, zwłaszcza, gdy miał łączyć ich wspólny dach przez najbliższy rok.

Mężczyzna żegnał się, parkując na odpowiednim miejscu i obiecując, że odezwie się, gdy tylko dopną wszystkiego. Dał Zoi kilka wskazówek, wskazując na restaurację nieopodal, dodając, że to właśnie tam będzie. Kobieta pożegnała się, łapiąc Dakotę za rękę, gdy dziewczynka z uśmiechem pociągnęła w stronę zjeżdżalni. Ponad dwadzieścia stopni pozwoliło Zoi na założenie zwiewnej koszulki i krótkich spodenek, a ona już nie mogła doczekać się małego przechwalania, wiedząc, że w Polsce niebo jest dziś szare i powinno padać. W Europie dzień chylił się ku końcowi, a zmęczenie pokazywało, że jeszcze nie przestawiła się na inną strefę czasową. Próbowała ratować się kawą, zakupioną prędko, gdy Dee dała się namówić na oderwanie od zabawy na kilka minut. Teraz dziewczynka na nowo domagała się uwagi, śmiejąc w głos, gdy wiatr rozwiewał jej ciemne włosy podczas zabawy na huśtawce.

Greg uśmiechał się, obserwując roześmiane dziewczyny, milionowy raz zjeżdżające ze ślizgawki. Jego spotkanie zakończyło się naprawdę owocnie, a klient był zachwycony współpracą. Czuł, że to otworzy mu kolejne furtki kariery zawodowej i pozwoli na zdobycie nowych zleceń. Wiedział, że małe doświadczenie daje mu mnóstwo konkurentów, ale wiedział też, że ciężką pracą zajdzie daleko. Dla Melissy ważne było wpajanie dzieciom, że to właśnie ona jest ważna w życiu. Owszem jako rodzice pomagali w rozwijaniu pasji i spełnianiu marzeń, ale przekazywali też ważne dla nich wartości oraz szacunek do pieniędzy.

Au pairOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz