Niedziela. Dzień czystości, harmonii, spokoju...
Nie. Nie dla czwórki przyjaciół. Jak to mówią, zło nigdy nie śpi.
Huncwoci o siódmej rano byli na nogach i w piżamach siedzieli na środku dormitorium, rozmawiając.
— Znasz hasło? — spytał zaochocony James, który z podekscytowania nie mógł usiedzieć w miejscu.
— Nie jestem pewien... — zawahał się Peter, skubiąc materiał swojej koszuli.
— Rogaczu, zawsze możemy rozwalić portret i się włamać, prawda? — wyszczerzył się Łapa, dla którego były wszystkie chwyty dozwolone.
— To nie będzie za duże ryzyko? — zwątpił Remus, patrząc po przyjaciołach.
Potter zmarkotniał. Nie mogli przecież się tak narażać, jeszcze nie skończyli jednej kary...
— Jest ryzyko, jest zabawa. Musimy być ostrożni i przekabacić obrazy, by nas nie wydały.
— Nie. — Lunatyk pokręcił głową. — To nie ma szans na powodzenie.
Przyjaciele pufnęli zawiedzieni postawą kumpla.
— Jak nie ma szans? Jeśli nas portret nie wpuści to go wysadzimy i potem przekabacimy pobliskie obrazy, by były cicho. — mówił Łapa z ożywieniem. Remus wciąż pozostawał nieugięty w tej kwestii.
— Ale zrozumcie, mogą nas za to wydalić, odjąć punkty...
— Luniaaak... — westchnął Syriusz.
— Ech, no dobra, ale działamy szybko i jak najmniej szkodzimy otoczeniu — przystał Lupin. Wszyscy przybili sobie piątki.
— O TO CHODZI! — krzyknął Potter.
— Wkręcamy w to Lily i Dor? — spytał dotychczas cichy Glizdogon.
— Tylko Dor. Lily będzie za bardzo panikować. — powiedział Black ze swoim łobuziarskim uśmiechem.
— Nie, Łapa, Lily też bierzemy. Zaryzykujmy... — poprosił James. — Albo obie albo wcale.
— Lily będzie panikować, bo będziemy się wygłupiać z Wycierusem. — poparł przyjaciela Lunatyk. — Poza tym jest na ciebie zła za wczoraj.
— Coś ty, przyjdzie jej — machnął ręką.
— Dobra, niech będzie. Remus, idź po nie.
Chłopak kiwnął głową i po cichu wyszedł z dormitorium. Przeszedł kilka schodów i zapukał do dziewczyn. Otworzyła mu Lily w koszuli z dwoma słodkimi warkoczykami.
— Remus? — szepnęła.
— Cześć, Lily. Obudź Dorcas. — wyszczerzył się. Zza pleców rudej wyskoczyła ciemnowłosa.
— Co ja? — zaśmiała się.
— Ciszej, Dor. Chodźcie do nas, prędko. — nakazał.
Po kilku minutach wrócił do chłopaków z Dorcas i Lily.
— Evans, ślicznie wyglądasz — powiedział James, spuszczając głowę.
Lily zarumieniła się, a chciała zachować pozory.
— Dzięki, Potter.
— Evans...
— Nie — przerwała mu.
— Przepraszam za wczoraj. Głupio wyszło. — kontynuował.
Dziewczyna się speszyła. Po pierwsze: myślała, że Huncwot znów chce ją spytać o randkę, po drugie: ON JĄ PRZEPROSIŁ.
CZYTASZ
Daj mu szansę, Evans || Huncwoci (cz. I)
Fanfiction"- Czym jest przyjaźń według ciebie, Lily? - zapytał Syriusz, gdy weszli do dormitorium. - Na pewno nie tym, co czuję do Pottera. - warknęła dziewczyna, siadając na łóżku." Opowiadanie za czasów szkolnych Huncwotów, pisane w 3. osobie. Lily Ev...