Rozdział XII

29 7 2
                                    

Po trzech minutach byliśmy już na naszych miejscach. Cieszyłam się, że mogłam się chodź trochę rozerwać, ale nie czułam się pewnie. W sumie nigdy nie byłam odważna. Pamiętam początki przyjaźni z chłopakami. Chciałam im się przypodobać i nigdy nie miałam swojego zdania. Cały czas byłam nieśmiała. Dopiero po konkretnej rozmowie to się zmieniło. Nawet nie rozumiem czemu tu jestem.

— Halo Ashley, jesteś tutaj? — Z zamyśleń wyrwał mnie głos Jake'a.

— Ym... Tak jestem, przepraszam.

— Nie masz za co przepraszać. — Uśmiechnął się do mnie.

— Po prostu jestem trochę zamyślona i nie do życia.

— Okej, chyba wczorajsza impreza daje ci się we znaki. Pytałem na co masz ochotę.

— Jeszcze nie wiem, nie widziałam co jest w karcie.

— No tak, racja.

Chwyciłam kartę i zaczęłam przeglądać menu, jednak ceny mnie przeraziły. Jake musiał to zauważyć bo po chwili zapytał:

— Czy coś nie tak?

— Nie, wszystko w porządku. Chyba zrezygnuje z jedzenia i picia.

— Chodzi o ceny?

— Tak, zgadzając się nie wiedziałam, że jest tu aż tak drogo — powiedziałam zawstydzona. 

— Spokojnie, to ja cię zaprosiłem i to ja płacę. — Uśmiechnął się szeroko.

— Nie możesz za mnie płacić. —Zaprotestowałam.

— Owszem, mogę i to zrobię. — Znowu się uśmiechnął. Jaki on ma ładny uśmiech - pomyślałam. 

— Dobrze, widzę, że nie ma po co się kłócić. — Odwzajemniłam nieśmiały uśmiech.

— To na co masz ochotę?

— Hm... mogę poprosić o latte i jakiś deser?

— Czemu odpowiadasz pytaniem na pytanie? Jasne, że możesz, po to cię tu zaprosiłem. Bierz wszystko, na co masz tylko ochotę. 

— Czy ty nie widzisz jakie tu są ceny? A po za tym sam odpowiadasz pytaniem na pytanie. 
 Zauważyłam.

— Nie ma to znaczenia, tak długo, jak się uśmiechasz.

Poczułam jak uderza mnie fala gorąca i moje policzki różowieją. Nie miałam na to wpływu i nie potrafiłam nad tym zapanować. Starałam się to ukryć, ale jednak mi nie wyszło. Jake poszedł zamówić nasze jedzenie i picie. Po chwili jednak wrócił do naszego stolika. 

— To na czym skończyliśmy? — Zaczął. 

— Hm.. .chyba na cenach tego lokalu.

— Myślałem, że to mamy omówione. — Zrobił udawaną smutną minę. Mimowolnie się uśmiechnęłam.

— Przepraszam bardzo, z czego się pani śmieje? — dodał po chwili. 

— Ja? Chyba mnie pan z kimś pomylił.

— Nie mógł bym pomylić cię z nikim innym— Patrzył mi w oczy, a ja znów się zarumieniłam.

— Przepraszam — mruknęłam. 

— Za co? Wyglądasz uroczo gdy się rumienisz.

— Tak tylko mówisz.

— Nie, naprawdę— Uśmiechnął się. 

Czego miałam się spodziewać?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz