Szłam właśnie szybkim krokiem w stronę stajni. Dzisiaj jest jeden z tych dni w które nie jest warto się spóźnić. Są zawody stajenne. Niby nic ważnego, ale jako, że jestem w sekcji jeździeckiej i startuję muszę być na czas.
Szybko podbiegłam do miejsca w którym stał mój instruktor p. Marcin i reszta ekipy. Rzuciłam szybko torbę ze sprzętem na ziemię i stanęłam na przeciwko niego.
- Jeny Asia czemu ty się zawsze spóźniasz? - zapytał
- Ale tym razem przecież jestem na czas! - odpowiedziałam oburzona, po czym spojrzałam na zegarek. 9:15 - Ups. Przepraszam.
- No już nie ważne. Pamiętasz jeszcze naszą umowę? - zaczął się dopytywać -Hmmm?
- T-tak - spojrzałam na trenera z lekkim strachem. Pytał o umowę. Nie chce nic mówić ale nie mam pojęcia o którą ( a było tego trochę )
- Na jakim koniu najgorzej ci się jeździ? - zapytał retorycznie
Po chwili oboje razem odpowiedzieliśmy: "Miętek".
Był to mały dość wredny koń huculski. Nie lubiłam go i wszyscy wiedzieli, że jak na niego wsiadam lepiej się do mnie nie zbliżać. Mogło się wtedy stać wszystko ( dosłownie nawet twoje brwi by odleciały ;) dop. Aut. ).
Podniosłam torbę z ziemi i gniewem krokiem ruszyłam w stronę kominkowej ( miejsce odpoczynku dla jeźdźców, są tam też niektóre szafki na sprzęt ). Rozejrzałam się szybko. Nikogo nie było więc w pośpiechu ubrałam białe bryczesy. Związała włosy w kucyk, chwyciłam toczek, bacik i rękawiczki i w mgnieniu oka ulotniłam się z pokoju.
Gdy ruszyłam w stronę stajni podszedł do mnie mój instruktor i oznajmił, że już odebrał numerki startowe dla całej sekcji. Potem poszłam w dalszą drogę. Szybko wyjęłam z siodlarni jakiś suchy, biały czaprak, wzięłam szczotki i siodło skokowe Miętka. Było czyste i lśniące czarne, co oznaczało, że ktoś już je wyczyścił.
Powiesiłam i odłożyłam sprzęt. Zaczęłam otwierać boks i pierwsze co zobaczyłam to kopyto które śmignęło mi obok głowy.
- O nie mój drogi tak się nie będziemy bawić - otworzyłam boks do końca, szybko założyłam kucowi kantar na głowę, potem podpięłam uwiąz i wyprowadziłam go na korytarz.
Szczotkowanie konika zajęło mi więcej czasu niż myślałam. Cały czas próbował mnie pozbawić palcy. W końcu udało mi się go osiodłać. Założyłam swój toczek i czarne rękawiczki. Odpięłam kantar, wzięłam bacik, chwyciłam wodze i wyszłam na zewnątrz. Na zegarku była 10:15.
- Dobra, ekipo! - p. Marcin zawołał żeby zwrócić naszą uwagę. - Moi drodzy. Teraz idziecie na rozprężalnię. Dzisiaj sami przeprowadzacie rozgrzewkę. Przejazdy zaczynają się o 11:00 i dlatego mamy... 42 minuty. Więc idziemy na padok.
Na miejscu rozgrzewało się już kilkoro zawodników. Nasza grupa szybko weszła na ujeżdżalnię. Wszyscy po kolei wsiadaliśmy ze schodków. Miętek drobnił niespokojnie w miejscu gdy czekaliśmy na swoją kolej.
Jak w końcu nadeszła i je sobie podstawiłam o kuc odrazu odskoczył. Próbowałam kilka razy, ale w końcu konik im przykopał i nie dało się z nim wsiąść.
Po minucie czy dwóch namysłu nie wytrzymałam i spróbowałam wejść z ziemi. Miętek popatrzył na mnie dziwnie, lecz nic nie zrobił.
Gdy tylko usiadłam w siodle i złapałam pewniej wodze kuc machnął kilka razy tylnymi nogami w powietrzu.
- Okej. A więc tak się będziemy bawić - mruknęłam. Kątem oka zauważyłam, że reszta zawodników odjeżdża z prawej strony padoku na lewą gdzie mnie nie było - więc Let the battle begin.
Złapałam mocniejszy kontakt i poprowadziłam kuca wokół ujeżdżalni. Wszystko się udawało. Kłus, galop, ale miałam niejasne poczucie, że to tylko cisza przed burzą.
Chwilę później okazało się, że miałam rację. Najeżdżałam na krzyżaczka 40 cm, ale konik się przed nim zatrzymał. Popatrzyłam na niego ze zdziwieniem. Zobaczyłam w jego oku błysk triumfu.
*- Co to, to nie - pomyślałam*
Wycofałam go zrobiłam woltę i nakierowałam go jeszcze raz. Tym razem się udało. Lecz moje szczęście nie trwało długo, bo Miętek wykonał trzy szybkie bryknięcia. Zanim ogarnęłam co się stało on już stał spokojnie i patrzył się na innych uczestników.
- Numer 27 - usłyszałam głos z głośników.
Szybko poprawiłam rękawiczki i wyjechałam przed jurorów. Zrobiłam szybki ukłon i ruszyłam na parkur.
Pierwsze przeszkody poszły łatwo. Z dalszymi było gorzej. Kuc zatrzymał się przed V przeszkodą.
- Pierwsze włamanie - usłyszałam głos z głośników
Nakierowałam konika na nią jeszcze raz. Tym razem przeskoczył, ale chwilę wcześniej bryknął.
Mieliśmy jeszcze kilka takich sytuacji, ale na szczęście już nie wyłamywał.
Gdy zjeżdżają z parkuru minęłam przyjaciółkę. Życzyłam jej powodzenia i pojechałam z powrotem na rozprężalnię. Szybko zeszłym z kuca, poluźniłam mu popręg i szybko ulotniłam się do stajni.
Gdy byłam już w środku usłyszałam kroki za sobą.
- Hej. Stój Asia. - powiedział ktoś za mną - za godzinę ogłaszają wyniki wiec się uwijaj. - spojrzałam na zegarek. Racja jest 11:56
- Sorki już zaraz idę. - odpowiedziałam.
Gdy tylko usłyszałam oddalając się kroki szybko rozsiodłałam kuca i wprowadziłam go do boksu. Odniosłem sprzęt i wybiegach ze stajni.
- Zachwilę ogłosimy wyniki - rozległ się głos z głośników.
________________________
To dopiero moja pierwsza książka wiec proszę o wyrozumiałość. Jakby były jakieś błędy to pisać.
:*
CZYTASZ
Galopem po szczęście
Short StoryJest to historia 14-sto letniej Asi i kuca Miętka. Nie lubią się, ale kilka wydarzeń w ich życiu połączy ich losy Miętek - gniady koń huculski. Uwielbia skakać, ale jest bardzo uparty i psotny. Asia - niska blondynka o kręconych włosach. Dziewczyna...